Miazio Miazio
211
BLOG

MSPO cz. 4. Bezzałogowce.

Miazio Miazio Polityka Obserwuj notkę 2

Na koniec serii artykułów o MSPO kilka informacji i przemyśleń na temat pokazywanych tam bezzałogowców. Jest z nimi taki problem, że to co najważniejsze jest niewidoczne. Płatowiec, który można obejrzeć na takiej wystawie jak MSPO to tylko 10 % wartości systemu bezzałogowego, a pozostałe 90% to oszczędne silniki, bezawaryjne systemy nawigacyjne, tajne protokoły komunikacji, autopiloty, czułe sensory itp. Nie sposób tego ocenić oglądając spoczywający na chromowanych podstawkach model zachwalany przez sprzedawców. Z konieczności więc prezentuję tu subiektywnie wybrane modele dronów, które wydają się najciekawsze, a przede wszystkim nie wydają się tylko wydmuszkami.

Amunicja krążąca
Najbardziej charakterystycznym segmentem bezzałogowców na tegorocznym MSPO była tzw amunicja krążąca. Chodzi o drony wyposażone w ładunek wybuchowy, które po namierzeniu celu wykonują nań atak samobójczy. Można podejrzewać, że mnogość propozycji jest efektem głośnej akcji promocyjnej WB Electronics, która w kwietniu tego roku ogłosił sprzedaż swojego systemu Warmate dwóm odbiorców zagranicznym. Prasa była pełna zachwytów nad możliwościami tej broni i nad wielkim sukcesem WB. Na MSPO, czyli 4 miesiące po ogłoszeniu sukcesu Warmate amunicję krążącą pokazywało już co najmniej 5 polskich wystawców. Trzech z nich wykorzystywało te same głowice bojowe co Warmate. Najoryginalniejszy z tych dronów - pionowzlot Wojskowego Instytutu Uzbrojenia otrzymał nawet nagrodę ministra Macierewicza. Niestety można się jedynie domyślać że, oferty te tona razie tylko demonstratory technologii, które niewiele jeszcze potrafią za to świetnie przykuwają wzrok zwiedzających.

Wyścig za Orlikiem

Wśród pretendentów do wygranej w programie Orlik (drony rozpoznawcze dla brygad wojsk lądowych) pojawił się nowy konkurent. Chodzi o Łosia z firmy Flytronic (grupa WB). W porównaniu z innymi projektami z tej stajni płatowiec prezentuje się bardzo konserwatywnie, wręcz staroświecko. Ma on jednak idealnie spełniać wymogi stawiane przez MON w programie. Brak podwozia, prosty układ startowy, znana już wcześniej głowica optoelektroniczna i znaczne doświadczenie konstruktorów sugerują, że system ten może być relatywnie tani i prosty w eksploatacji. A o to przecież chodzi.

Wydaje się, że pojawienie się Łosia to początek końca Manty. Ten odważny projekt rozwijany był przez Flytronica od ponad 5 lat. Chodziło o stworzenie drona, który startowałby jak helikopter, a potem przechodził do lotu postępowego typowego dla samolotów. Niestety w praktyce okazało się, że ten sposób startu, choć możliwy, redukuje zasięg lotu i ładunek użyteczny o prawie połowę. To powodowało, że Manta nie spełniała oczekiwań wojska w programie Orlik. W polskich warunkach bardziej efektywny okazał się start z prostej wyrzutni i lądowanie na brzuchu lub na spadochronie. Choć wydaje się, że projekt okazał się ślepą uliczką (nikt tego jeszcze oficjalnie nie przyznał) to trzeba zdawać sobie sprawę, że takie niepowodzenia są naturalną koleją rzeczy przy projektowaniu naprawdę innowacyjnych rozwiązań.

Najważniejszym konkurentem Łosia w programie Orlik będzie bsl E-310 występujący w barwach Polskiej Grupy Zbrojeniowej(PGZ). Co ciekawe, dron ten powstał w prywatnej spółce Eurotech i dopiero gdy system ten osiągnął wstępną dojrzałość zawiązano porozumienie w ramach którego E-310 stał się ofertą wspólną konsorcjum pod egidą PGZ. System jest już rozwijany wiele lat, miał być wykorzystywany w czasie Anakondy 2016 więc widać, że to nie jest wydmuszka. Z drugiej strony firmy tworzące ten system nie dostarczały jeszcze wojsku dronów rozpoznawczych stąd wiele pytań budzą realne zdolności tego systemu na współczesnym polu walki.

Największe bezzałogowce

Największym bezzałogowcem, który ma szanse niedługo pojawić się na polskim niebie będzie zwycięzca programu Gryf. Jedną z poważniejszych ofert jest brytyjski Watchkeeper. Co ważne dron ten jest już na uzbrojeniu armii brytyjskiej, a nawet, jako jeden z nielicznych jest on dopuszczony do ruchu w europejskiej cywilnej przestrzeni powietrznej.
Jego głównym konkurentem jest izraelski Hermes 450, będący zresztą punktem wyjściowym do projektu Watchkeepera. Hermesy mają za sobą udział w wielu misjach bojowych ale cieniem na tej ofercie kładzie się rosyjsko-izraelska współpraca w czasie wojny w Gruzji. Izraelczycy przekazali wtedy Rosjanom kody do swych bezzałogowców sprzedanych Gruzji co automatycznie uniemożliwiło Gruzinom ich użycie przeciw Rosjanom. Trudno powiedzieć, czy taka sytuacja mogłaby się powtórzyć w Polsce ale z pewnością trzeba takie ryzyko brać pod uwagę.

Sensacja mniemana

Jedną z ciekawostek MSPO, którą można zaliczyć do bezpilotowców był system Pirania prezentowany na stoisku ITWL. Pokazano tam model bezzałogowca o typowym wyglądzie rakiety manewrującej (clindryczny kadłub i małe skrzydełka), napędzany silnikiem  turboodrzutowym i startujący z wieloprowadnicowej wyrzutni rurowej. Może być on wyposażony w głowicę bojową o masie 20 kg lub głowicę obserwacyjną do misji rozpoznawczych.
Zaskakujące jest, że projekt ten pozostał prawie niezauważony. Można się jedynie domyślać, ze przyczyną tego jest, jest marna renoma ITWL, który nieraz już chwalił się oryginalnymi pomysłami z których jednak nigdy nic nie wychodzi.

 

Miazio
O mnie Miazio

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka