Miazio Miazio
4344
BLOG

PIS w MONie. Próba merytorycznego bilansu.

Miazio Miazio Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 131

Jak ten czas leci! Równo 4 lata temu trwała jeszcze kampania wyborcza i PIS, jeszcze jako partia opozycyjna, ostro krytykował stan armii i przedstawiał swoje propozycje działań naprawczych. Krytykowano oszczędzanie na armii, niewydolny system dowodzenia, zmniejszanie się rezerw osobowych, zbyt wolną modernizację techniczną, niewłaściwą dyslokację wojsk i  słabe wyniki przemysłu obronnego. Proponowano podniesienie wydatków na obronność do 2,3% PKB, powiększenie armii do poziomu 120 000 żołnierzy, reformę systemu dowodzenia i systemu zakupu sprzętu, radykalną rozbudowę obrony terytorialnej itp. Zapowiadano też starania o ulokowanie w Polsce 2 brygad wojsk USA.   

Ile udało się zrealizować z tych planów? Czy dziś armia jest silniejsza niż przed 4 laty? Co jest sukcesem, a co porażką działań PIS w MONie? Zanim przejdziemy do oceny, którą zawrę głównie w podsumowaniu, ustalmy najpierw fakty, bo te zazwyczaj są pierwszą ofiarą medialnych wojen toczonych między zwolennikami i przeciwnikami rządu. 

  

Budżet MON  

 W bieżącym roku MON ma do dyspozycji ponad 44 mld zł. To ponad 12 mld zł więcej niż jeszcze 4 lata temu. Budżet MON  wzrósł więc o ponad 37%. Te 12 dodatkowych mld zł to równowartość ponad 20 samolotów F-35, 300 armatohaubic Krab czy 15 tys. rakiet Piorun. 


 Tabela 1.  Budżet MON (w tys. zł) image
* bez wydatków związanych z zakupem samolotów F16 
** Zgodnie z danymi NIK 
*** w odniesieniu do bieżącego roku z założeniem pełnego wykorzystania środków na obronność przez inne ministerstwa (odpowiadają one za wydatkowanie ok 1% środków na obronność)

(źródło: NIK)

  

Ten wzrost wydatków obronnych miał dwie zasadnicze przyczyny. Pierwszą z nich był wzrost PKB Polski co automatycznie podnosiło poziom budżetu na obronność (określonego w ustawie jako % PKB). Druga przyczyna to decyzje polityczne podejmowane w tym okresie. Najpierw, jeszcze prezydent Komorowski podpisał ustawę podnoszącą wydatki na MON z 1,95%  do 2% PKB począwszy od 2016 roku. Potem, już nowy parlament podjął decyzję o tym, że te 2% będą się odnosiły do PKB z roku bieżącego a nie poprzedniego. Zdecydowano też o stopniowym wzroście wydatków na armię począwszy od 2020 roku aż do 2,5% PKB w 2030 roku. Posiadając dane dotyczące PKB w poszczególnych latach można łatwo obliczyć, że gdyby nie wzrost gospodarczy od 2015 roku to tegoroczny budżet MON byłby 8,7mld zł mniejszy niż w rzeczywistości. Gdyby nie decyzja o zwiększeniu wydatków z 1,95% do 2% to budżet byłby mniejszy 1,1 mld zł, a gdyby nie decyzja o przyjęciu za podstawę obliczeń danego roku bieżącego to MON nie wzbogaciłby się o 2,4 mld PKB. Jak widać więc, największe znaczenie dla wzrostu budżetu MON miał wzrost gospodarczy. 

 Ale budżet zapisany w ustawie to jeszcze nie wszystko. Trzeba jeszcze te pieniądze wydać. W 2013 roku, a wiec tuż przed zajęciem Krymu przez Rosję, nie wykorzystano ponad 10% pieniędzy należnych wojsku. Tymczasem w okresie rządów PIS wykorzystywano systematycznie powyżej 99,5% budżetu MON. Dwukrotnie zdarzyło się natomiast, że wydano więcej środków niż pierwotnie planowano. Najpierw, w 2014 roku, za rządów PO, gwałtownie zwiększono wydatki na zbrojenia w związku z wojną Ukraińsko – Rosyjską. Drugi raz przekroczono pierwotne plany w 2018 roku gdy wzrost PKB i dochody budżetu państwa znacznie przekroczyły założenia budżetowe, a jednocześnie pojawiła się silna presja USA na  wydatkowanie co najmniej 2% na obronność. I faktycznie rok 2018 był pierwszym rokiem gdy Polska realnie wydała na cele obronne 2% PKB z tego roku. 

 

Tabela. 2 Struktura wydatków MON (tys. zł)image
(źródło: NIK) 

 

Wydanie dużych pieniędzy to jednak też nie wszystko. Ważna jest też struktura wydatków. Na szczęście i tu widać korzystne tendencje. Dane NIK pokazują, że udział wydatków majątkowych w wydatkach MON stale rośnie, natomiast udział rent, emerytur i pensji stale spada. Są to bardzo korzystne tendencje. Pozwoliły one na  zwiększenie wydatków majątkowych z 7,4 mld w 2015 roku aż do 12,8 mld w 2018r (wzrost o ponad 70% w 3 lata). Nie jest więc prawdą, że wzrost wynagrodzeń żołnierzy lub zwiększanie ich liczby negatywnie odbija się na stanie wyposażenia armii. 

  

Kadry 

Polityka kadrowa była chyba najczęściej krytykowaną sferą działalności MON w ciągu ostatnich lat. Faktycznie, zmiany kadrowe, szczególnie wśród dowódców wyższych rangą, były dość głębokie.  Do lutego 2017 roku zmiany personalne w Sztabie Generalnym objęły 90% stanowisk dowódczych, a w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych – 82%. Wymieniono też  większość dowódców brygad Wojsk Lądowych. Zakres tych zmian i sposób ich przeprowadzania budził wiele silnych emocji. Opozycja i zwalniani generałowie oskarżali Macierewicza o promowanie lizusostwa i niekompetencji. Stronnicy rządu mówili natomiast o konieczności usunięcia ludzi nieudolnych i tych którzy zaczynali służbę w LWP. Emocje ustały dopiero po objęciu sterów w MON przez ministra Błaszczaka. Wprowadził on inny, bardziej koncyliacyjny  styl zarządzania, znacznie zmniejszył tempo zmian kadrowych, a wojskowi których powoływał na stanowiska zazwyczaj cieszyli się dużym szacunkiem innych żołnierzy. 

 W ciągu 4 lat rządów PIS wiele zrobiono by przyciągnąć ochotników do służby w armii: istotnie podwyższono pensje, zniesiono limit 12 lat dla służby szeregowych, ułatwiono awanse. Niestety bardzo dobra sytuacja na cywilnym rynku pracy i szybko rosnące tam wynagrodzenia spowodowały, że przyrost ilości żołnierzy był mniejszy niż planowany. W 2015 roku w armii służyło nieco ponad 95 tys. żołnierzy zawodowych, a 3 lata później ich liczba wzrosła o prawie 10 tys. do poziomu blisko 105 tys.  


Tabela 3. Liczba żołnierzy zawodowych 
image
(źródło: NIK) 

 

Nie mniej ważna od liczby żołnierzy zawodowych jest liczba przeszkolonych rezerw. Przyjmuje się, że żołnierz zachowuje pełną zdolność do służby 5 lat po opuszczeniu koszar. Po tym okresie potrzebne są ćwiczenia rezerwy by podtrzymać nabyte umiejętności. Niestety po zawieszeniu poboru, w latach 2009 – 2012 nie organizowano ćwiczeń rezerwy co powodowało szybkie wykruszanie się dostępnych rezerw osobowych. Niewiele pomogło tu powołanie Narodowych Sił Rezerwowych, których liczebność w najlepszych latach oscylowała wokół 10 000 ludzi (zamiast planowanych 20 tysięcy). Do ćwiczeń rezerwy powrócono w 2013 roku gdy przeszkolono pierwszych 2 571 rezerwistów. W 2015 roku gdy PIS obejmował władzę, przeszkolono nieco ponad 10 000 rezerwistów. W czasie rządów PIS liczba szkoleń systematycznie rosła, a plan na 2019 rok zakłada przeszkolenie już 49 000 żołnierzy rezerwy, szkolenia ponad 17 000 ochotników WOT, 5 000 członków Legii Akademickiej i 12 000 żołnierzy w ramach służby przygotowawczej. Łącznie więc, poza żołnierzami zawodowymi szkolić się będzie ponad 83 000 żołnierzy.  Jest to już satysfakcjonująca liczba. Pracy wymaga natomiast nadal jakość prowadzonych szkoleń bo wyrywkowe informacje, które napływają od szkolonych rezerwistów nie są zbyt optymistyczne. 

  

Tabela 4. Szkolenie rezerw 
image
*liczby planowane 
(źródło: informacje prasowe) 

  

Struktury 

Sztandarowym dziełem ministra Macierewicza było powołanie Wojsk Obrony Terytorialnej. Formacja ta, tworzona niemal od zera dziś liczy już ponad 21 tys. żołnierzy. Trzeba więc przyznać, że mimo pewnych opóźnień tempo tworzenia WOT jest naprawdę dobre. Niestety formacji tej, nie bez winy samego Macierewicza, przypięto na początku łatkę politycznej bojówki PIS, która ma służyć rozpędzaniu opozycyjnych demonstracji, zarzucano jej błędne założenia operacyjne oraz oskarżano o drenowanie budżetu na modernizację wojska. Na szczęście z czasem te głosy cichły i teraz coraz częściej WOT uznaje się za to czym jest w rzeczywistości, czyli za ważną część składową Wojska Polskiego, która z natury rzeczy będzie spełniać funkcję pomocniczą w stosunku do wojsk operacyjnych. Utworzenie WOT chwalą Amerykanie, wielu zawodowych wojskowych też przekonało się do tej formacji. Upłynie jednak jeszcze sporo czasu nim znikną animozje wywołane błędami w zakresie komunikacji w początkowym okresie formowania WOT. Należy też pamiętać, że na dzień dzisiejszy żadna z brygad WOT nie osiągnęła jeszcze gotowości bojowej. Dopiero więc za kilka lat formowanie WOT przyniesie realne zwiększenie bezpieczeństwa Polski. 

 Tym czym dla Macierewicza było formowanie WOT tym dla Błaszczaka jest formowanie nowej, czwartej w Wojsku Polskim dywizji i ulokowanie jej na wschodzie kraju. Wpisuje się to w szerszy trend przesuwania jednostek wojskowych na wschód i powiększania liczebności Wojska Polskiego, zapoczątkowany już w czasach Macierewicza. Te decyzje także budzą wiele kontrowersji. Z jednej strony krytycy mówią o tym, że przesuwanie wojska na wschód to wystawianie się na ogień rosyjskiej artylerii, że tworzenie kolejnej dywizji to dzielenie posiadanego potencjału na jeszcze słabsze jednostki. Z drugiej strony trudno nie dostrzec, że   dotychczasowa dyslokacja garnizonów była dość przypadkowa i bardziej dostosowana do obrony przed Niemcami niż przed Rosją. Można też przypuszczać, że powołanie nowej dywizji na kierunku białoruskim ma związek z coraz silniejszymi związkami Rosji i Białorusi, a co za tym idzie z rosnącym zagrożeniem na tym kierunku. 

Ważną zmianą była także reforma systemu dowodzenia. Wprowadzenie tej, dość ograniczonej w swym zakresie zmiany, zajęło jednak aż 3 lata. Powodem tego były tarcia między ekipą Macierewicza i Pałacem Prezydenckim. Dała tu o sobie znać nasza Konstytucja, która dość niezręcznie i mało precyzyjnie dzieli kompetencje w zakresie obronności pomiędzy rząd a prezydenta, a na to dość niespodziewanie nałożyły się osobiste konflikty między Prezydentem i ministrem Macierewiczem. Dopiero objęcie teki przez ministra Błaszczaka pozwoliło na wypracowanie konsensusu w tej sprawie. 

Niestety zabrakło natomiast czasu na przeprowadzenie reformy systemu zakupów uzbrojenia. Minister Błaszczak powołał nawet pełnomocnika do spraw tej reformy ale jak na razie nie widać efektów jego pracy. Jak bardzo ta reforma jest potrzebna świadczy choćby fakt, że w ostatnich dniach anulowano czwarte już postępowanie na zakup następców samochodów Honker. Lata mijają, a ciągle nie udaje się doprowadzić do zakupu tego prostego przecież sprzętu.  

   

Uzbrojenie 

Zakupy uzbrojenia i sprzętu to kolejny obszar budzący wiele emocji i oceniany skrajnie różnie przez zwolenników i przeciwników rządu. Spróbujmy  wiec z medialnego szumu wyłowić bezsporne fakty. 

W 2015 roku, gdy PIS obejmował władzę trwała od 3 lat realizacji Planu Modernizacji Technicznej  przygotowanego w MON w roku 2012. Koszty tego planu były niedoszacowane mniej więcej o połowę (to ocena NIK), a niemal wszystkie programy były opóźnione o 1-3 lata w stosunku do pierwotnych planów. Trzeba jednak przyznać, że w wielu wypadkach prace nad wyborem nowego uzbrojenia i przygotowaniem umów były dość zaawansowane. Dzięki temu przez pierwsze półtora miesiąca urzędowania minister Macierewicz podpisał kilka spektakularnych kontraktów o wartości równej kontraktom, które minister Siemoniak podpisywał przez … półtora roku.  Pomimo rezygnacji z Caracali tempo zakupów utrzymywało się ciągle na wysokim poziome i dziś po 45 miesiącach rządów prawicy wartość podpisanych kontraktów zbrojeniowych jest o ponad 4 razy większa niż wartość kontraktów podpisanych w porównywalnym okresie przez rządy PO.  

Zamówiony sprzęt poważnie zmieni oblicze polskiej armii: 

  • zakupy Krabów, Raków i Homara skokowo zwiększają siłę naszej artylerii, 
  • obrona przeciwlotnicza na najniższym pułapie także przeżywa rewolucję sprzętową dzięki zakupom systemów  Poprad, Pilica, rakiet Piorun oraz radarów Soła i Bystra,
  • flota samolotów VIP uległa całkowitej wymianie (ten zakup jest niesłusznie krytykowany przez opozycję – propozycję tego zakupu umieścił wszak w Planie Modernizacji Technicznej sam minister Siemoniak obecny wiceprzewodniczący PO),      
  • nasze lotnictwo uzyska rakiety o zasięgu 1000 km więc armia zyska możliwość rażenia celów nawet w okolicy Moskwy czy Petersburga, 
  • rozpoczęła się wymiana podstawowej broni strzeleckiej w wojsku: zamówione w liczbie 53 000 karabinki MSBS zastąpią wysłużone już Beryle, 
  • kupno i modernizacja ponad 2000 ciężarówek pozwoli sprawnie działać logistyce, 
  • armia, poza dotychczas używanymi dronami klasy mini (zasięg ok. 30 km) których dodatkowe zakupy zostały też ostatnio zakontraktowane, uzyska trzy nowe klasy dronów:  większe drony Orlik o zasięgu ok. 150 km, drony mikro (małe drony pionowego startu) oraz drony-kamikadze, 
  • kupno ponad 6 500 urządzeń noktowizyjnych i termowizyjnych pozwoli armii skuteczniej walczyć w nocy. 
  • zakontraktowano modernizację i remonty około połowy posiadanych czołgów. W przypadku Leopardów 2A4 jest to dość głęboka modernizacja pozwalająca uzyskać czołgi o parametrach porównywalnych lub lepszych od przeciętnych czołgów rosyjskich.  W przypadku T72 chodzi głównie o przywrócenie sprawności czołgów będących na wyposażeniu 3 z 11 batalionów czołgów oraz zapewnienie im sprawnej łączności i możliwości walki w nocy. Czołgi te jednak nadal będą mocno przestarzałe w stosunku do czołgów rosyjskich, 
  • zakupiono 2 baterie rakiet przeciwlotniczych Patriot. To bardzo ważny zakup ale niewielka liczba zakupionych baterii oznacza, że problem obrony przeciwlotniczej nie został przez obecną ekipę ostatecznie rozwiązany mimo dużej pilności tego zagadnienia. 

Niestety jest też  szereg obszarów w których nie zanotowano żadnego lub prawie żadnego postępu pomimo pilności tych zakupów. Chodzi przede wszystkim o zakup systemu obrony przeciwlotniczej Narew, o okręty podwodne, następców wysłużonych Honkerów i BWP-1, systemy walki radioelektronicznej, broń przeciwpancerną, rozpoznanie na duże odległości, miny lądowe, mosty pontonowe itp. Jest więc jeszcze dużo do zrobienia. 

Niestety nie wszystkie zakupy można ocenić pozytywnie. Poważnym problemem były tzw mikrozakupy: zamiast 8 potrzebnych nam baterii Patriotów kupiono 2 baterie, zamiast 50 potrzebnych śmigłowców kupiono 8, zamiast 3 dywizjonów rakiet Homar kupiono 1 dywizjon, zamiast potrzebnych dziesiątków tysięcy rakiet Feniks kupiono ich 810 sztuk. Ta tendencja, która nasiliła się pod rządami ministra Błaszczaka, jest niepokojąca i może rodzić w przyszłości szereg problemów logistycznych, może obniżać poziom gotowości sprzętu i podwyższać koszty jego utrzymania.  

Niepokój budzi też program zakupu samolotów F-35. Z jednej strony ten zakup jest całkiem naturalny: seria katastrof i w konsekwencji uziemienie samolotów Mig-29 oznacza, że jedynie szybki zakup nowych samolotów może ocalić te eskadry.  Z drugiej strony przyśpieszenie wymiany tych samolotów to ogromne koszty, szacowane na ponad 16 mld zł, co stanowi równowartość ok. 60 ciężkich śmigłowców, 1000 nowych BWP czy, 20 tys. rakiet Spike. Obciążenie MON nieplanowanymi wydatkami w takiej skali może poważnie spowolnić wymianę innego sprzętu. Już dziś wiemy, że z powodu braku środków zwieszono prace nad zakupem nowych mostów pontonowych, które miały zastąpić mosty Wstęga używane przez wojsko od lat sześćdziesiątych. Niespodziewanie ograniczono też zakres planowanej modernizacji 300 czołgów T-72. Mimo że nasz przemysł ma potencjał by doprowadzić je do standardu porównywalnego ze współczesnymi czołgami rosyjskimi to ostatecznie zdecydowano się tylko na remont tych wozów i drobne doposażenie. Bez dostępu do tajnych dokumentów MON nie sposób ocenić jak decydenci wyobrażają sobie jednoczesne zakupy F-35 i modernizację reszty armii. Jeśli te samoloty mają być w wojsku samotną wyspą nowoczesności wśród sprzętu rodem z PRL, to na pewno nie jest to dobry pomysł.

 Poważnym problemem realizowanych zakupów było też wrażenie chaosu i pewnej przypadkowości podpisywanych kontraktów. Oto bowiem wbrew twierdzeniom ministra Macierewicza, że umowa na zakup helikopterów zostanie podpisana lada chwila – na umowę trzeba było czekać ponad 2 lata; na finiszu procedury zakupu 8 baterii zestawów rakietowych Patriot okazało się, że kupimy tylko 2 baterie, a resztę „w przyszłym roku”, co niestety nie nastąpiło; pomimo ogłoszenia, że zakup okrętów podwodnych będzie jednym z 4 priorytetów w polityce sprzętowej MON, nic się w tym temacie nie wydarzyło. Niestety takie historie to nie wyjątki ale norma w MON i to już od kilkunastu lat. Tworzy to wrażenie braku powagi i zapewne znaczne ogranicza możliwości wynegocjowania korzystnych umów z wielkimi firmami międzynarodowymi. Reforma systemu zakupu uzbrojenia jest więc konieczna, a jej brak to jedno z największych niedociągnięć obecnego rządu. 

Poniżej zamieszczam tabelę umów zbrojeniowych zawartych w czasach rządów PIS i w porównywalnym okresie rządów PO-PSL. Dane pochodzą wyłącznie z informacji prasowych wiec należy traktować je z pewną ostrożnością. Częstym problemem jest na przykład brak lub niejasna informacja dotycząca zakupów opcjonalnych w danym zamówieniu. 


Tabela 5. Zamówienia zbrojeniowe MON o wartości ponad 50 mln zł

image
(źródło: www.dziennikzbrojny.pl) 

 

  

Próba podsumowania  

Jak widać na wielu ważnych obszarach zanotowano sporą poprawę sytuacji. Wielkim pozytywem był bezprecedensowy wzrost wydatków obronnych, szczególnie wydatków majątkowych. Dużym plusem jest ponad 4-krotne zwiększenie wolumenu zawieranych umów zbrojeniowych – kontrakty te w ciągu kilku lat istotnie zwiększą siłę polskiej armii. Pozytywnie ocenić należy też powołanie WOT oraz kilkakrotne zwiększenie ilości szkolonych rezerwistów. Do osiągnięć obecnej ekipy zaliczyć trzeba też stopniowe wzmacnianie naszej ściany wschodniej. Niestety te poważne zmiany mają jednak pewną negatywną konsekwencję. Otóż wzmocnią one siłę naszego wojska dopiero za kilka lat, za to w okresie przejściowym będą one powodowały osłabienie wojska poprzez migrację kadry oraz koncentrację wojskowych na pracach organizacyjnych, a nie szkoleniowych. To samo można powiedzieć o przynajmniej części zakupów. W wielu wypadkach na pierwszym miejscu stawiano interesy przemysłu i korzyści długofalowe, a nie szybkość i pewność dostawy sprzętu.  Przykładem niech tu będzie zakup systemu Patriot. Postanowiono kupić sprzęt, który jest najnowocześniejszy w swej klasie, a do tego pewną ilość podzespołów wyprodukować w Polsce. Ceną za to było kilkakrotne podniesienie kosztu zakupu tego uzbrojenia i długi termin dostawy (a mamy tu dobre porównanie gdyż w tym samym czasie Patrioty kupiły też Rumunia i Szwecja). Takie podejście wydaje się nieadekwatne do istniejącej sytuacji międzynarodowej, która grozi wybuchem konfliktu nie za lat 10 ale niemal tu i teraz. Wydaje się, że w sytuacji podwyższonego napięcia korzystniejsze byłoby kupowanie gotowych produktów z możliwie szybkim terminem dostawy tak by jak najszybciej wzmocnić potencjał naszych sił zbrojnych. Podobnie w sprawach organizacyjnych. Zamiast przez lata formować i zgrywać nowe wielkie struktury takie jak WOT i kolejna dywizja, być może lepiej byłoby powołać przy każdej istniejącej brygadzie Wojsk Lądowych jeden lub dwa bataliony obrony terytorialnej, a brygady WOT utworzyć tylko na wschodzie kraju, tam gdzie dotąd nie było dotąd jednostek Wojsk Lądowych. Głębokie zmiany kadrowe na najwyższych szczeblach też nie wydają się dobrym pomysłem w sytuacji zaogniania się sytuacji międzynarodowej. Czasowo obniżają one siłę armii, a ewentualne pozytywne rezultaty tych zmian będą widoczne dopiero za kilka lat.  

Można więc ocenić, że jeśli w najbliższych kilku latach nie wydarzy się żaden większy konflikt w naszym sąsiedztwie to reformy i zakupy obecnej ekipy dobrze przysłużą się obronności kraju. Jeśli jednak czas próby miałby nadejść już w najbliższych latach to okazałoby się, że działania PIS nie były optymalne. 

 

Wyzwania na przyszłość 

Na koniec kilka słów o najpilniejszych zadaniach jakie staną przed MON w nowej kadencji. Przede wszystkim trzeba będzie skończyć to co już zostało zapoczątkowane: dokończyć formowanie czwartej dywizji wraz z nasyceniem jej ludźmi i sprzętem oraz sfinalizować tworzenie i szkolenie WOT. 

Osobnym, ważnym zadaniem będzie wypracowanie dobrych (czyli korzystnych dla nas) relacji sojuszniczych w sytuacji znacznego zwiększenia obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Chodzi o optymalne wykorzystanie obiektów szkoleniowych, zapewnienie sobie możliwie dużej samodzielności w zakresie rozpoznania, analizy sytuacji militarnej, logistyki i wykorzystania własnych wojsk. Ważne będzie w tym kontekście także zachowanie dobrych relacji z innymi sojusznikami, w tym przede wszystkim z Niemcami bez których wsparcia (przynajmniej logistycznego) trudno sobie wyobrazić skuteczną obronę przed agresją ze wschodu.  

Dużym wyzwaniem w nadchodzącej kadencji będzie też utrzymanie wysokiego tępa wzrostu budżetu MON. Spodziewane spowolnienie w gospodarce będzie automatycznie zmniejszało kwoty przeznaczane na zbrojenia, będzie też zachęcało do podkradania pieniędzy armii na rzecz innych resortów. 

Wielkie wyzwania czekają też rządzących w zakresie zakupów uzbrojenia. Pilnego dokończenia wymaga budowa obrony przeciwlotniczej, na wymianę czeka też tysiące bardzo już starych pojazdów (BWP-1, T-72, BRDM-2, PTS-M, Hokery, Stary). Konieczne będzie też przygotowanie się (także sprzętowe) na nowe zagrożenia wynikające z rozwoju techniki w tym roje dronów, broń elektromagnetyczną, rakiety hipersoniczne, roboty pola walki itp. Niestety, pomimo dokonanego przyśpieszenia w ostatnich latach w zakresie modernizacji armii ciągle istnieje ryzyko, że gdy te zagrożenia już się zmaterializują, my nadal będziemy latać na śmigłowcach Mi-2, walczyć w BWP-1 i strzelać do wroga rakietami Malutka. Dokładnie jak za czasów Gierka. 

 


Miazio
O mnie Miazio

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo