Michał Gąsior Michał Gąsior
444
BLOG

Państwo na haju

Michał Gąsior Michał Gąsior Polityka Obserwuj notkę 4

 Rząd obudził się z ręką w dopalaczowym nocniku. Nie było o tym wiadomo wcześniej? Na łóżka szpitale nie trafiali w ciężkim stanie młodsi i starsi „kolekcjonerzy”, którzy wkleili do „klasera” o jedną lub dziesięć sztuk za dużo? Czy rząd nie był na tyle zidiociały, by przymknąć oko na kryjące się za etykietą „artykuł kolekcjonerski” niebezpieczeństwo? 

Stara i powszechnie znana prawda mówi, że żeby usunąć chwasta należy wyrwać go z korzeniami, a nie jedynie przycinać mu gałązki. I tak jest nie tylko w ogrodnictwie, ale też w przypadku problemu społecznego, który chwastem jest co prawda dość młodym, ale pnie się w górę bardzo szybko.

Dopalacze – bo o nich mowa – na polskim rynku znalazły się oficjalnie w 2008 roku. A dokładniej 1 września 2008 roku, kiedy w Łodzi ruszył pierwszy w Polsce funshop, w którym można było kupić w pełni legalne używki pobudzające o działaniu podobnym do narkotyków i podobnie również szkodliwe dla zdrowia.

Dziś „polskie” dopalacze mają ponad dwa lata, ale bynajmniej nie raczkują. Po dwóch latach uwaga mediów, organizacji pozarządowych, a w końcu także władz państwowych  niespodziewanie zwrócona została w tym właśnie kierunku, w kierunku rosnącego tuż obok w oszałamiającym tempie potworka. Dotychczas tym tematem głębiej interesowali się tylko zapaleńcy z antynarkotykowych organizacji. Nie przesadzę jeśli powiem, że problem dopalaczy leżał gdzieś w niszy, a biznesmeni z głową na karku odliczali kolejne złotówki płynące do portfela z dopalaczowego interesu.

Aż tu nagle okazało się, że są ofiary dopalaczy, że jest ich rzeczywiście sporo, że używki te zawierają substancję pochodną amfetaminy. Czy nie było o tym wiadomo wcześniej? Na łóżka szpitale nie trafiali w ciężkim stanie młodsi i starsi „kolekcjonerzy”, którzy wkleili do „klasera” o jedną lub dziesięć sztuk za dużo? Czy rząd nie był na tyle zidiociały, by przymknąć oko na kryjące się za etykietą „artykuł kolekcjonerski” niebezpieczeństwo? To oczywiście pytania retoryczne, bo odpowiedzi nie trudno udzielić.  

Rozwiązań tego problemu należałoby szukać w różnych miejscach i na różnych płaszczyznach. Trzeba zacząć przede wszystkim od tego, co skłania młodych ludzi do sięgania po dopalacze. Czy to tylko chęć dobrej zabawy, ośmielenia przed znajomymi, krótkotrwałego odlotu na sobotniej imprezie w klubie? Obawiam się jednak, że nie tylko. A może to ucieczka od problemów w szkole, od izolacji w grupie kolegów, od obojętności w rodzinie? Nie sposób przejść obok tego bez wrzucenia kamyka do ogródka pedagogów szkolnych i rodziców. Kompletny brak edukacji, milcząca zgoda, bierność i bezczynność w konfrontacji z pulsującym dylematem.

Oczywiście ważne są także rozwiązania prawne i systemowe. Tutaj państwo kuleje najbardziej. Bo to nie tylko dopalacze, ale także narkotyki. Nieracjonalna polityka antynarkotykowa jest bez wątpienia jedną z największych zmór kolejnych rządów. Jak pies do jeża –chciałoby się powiedzieć.

Na koniec zaś, by przesadnie nie siać defetyzmu, trzeba pochwalić, że w końcu za dopalacze się zabrano. Ale – tu znowu w duchu defetysty – końcowa refleksja musi sprowadzać się do twierdzenia: o dwa lata za późno.

 

  

michalgasior1@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka