Michał Gąsior Michał Gąsior
365
BLOG

Zmierzch cara czy narodziny tyrana?

Michał Gąsior Michał Gąsior Polityka Obserwuj notkę 2

 Protesty w Rosji dowodzą, że mocno zachwiały się dwa fundamenty, na których Władimir Putin zbudował postsowiecki system władzy. Z jednej strony prysł mit niezaprzeczalnej popularności autokraty rządzącego twardą ręką, z drugiej zaś twarda ręka nie może już bezproblemowo sięgać po profity z gazu i ropy.

Władimir Putin po raz pierwszy doszedł do władzy w Rosji w 1999 roku. Tajemnica jego dominacji nie tkwi jedynie w wyborczych fałszerstwach, projektowaniu społeczeństwa strachu czy totalitarnych metodach zwalczania przeciwników politycznych. Piszę „jedynie”, bo wiem, że wymienione wyżej praktyki Putin uczynił atrybutami swojej władzy. Zakłamaniem rzeczywistości byłoby jednak stwierdzenie, że wyłącznie na nich opiera się jego niemal carskie panowanie. Po pierwsze i najważniejsze, Putin był (wciąż jest?) bardzo popularny w rosyjskim społeczeństwie. Ma silną legitymację społeczną i polityczną, a Rosjanom imponuje jego gospodarski styl rządzenia.

Ceny za wysokie? Putin osobiście zjawia się w sklepie i beszta pracowników wymuszając obniżkę ceny parówek. Zatroskani obywatele nie mają się komu wyżalić ze swoich kłopotów? Ratunkiem coroczna telewizyjna rozmowa Putina z rodakami, podczas której szef rządu obowiązkowo obiecuje pomoc stoczniowcom, pracownikom fabryk, budowniczym i wszelkim ludziom pracy, a nawet boskim dotknięciem załatwia konkretne sprawy biednych i uciśnionych. Takie pokazy sprawczej siły ojca narodu to nieodłączny element putinizmu.

Powyborcze protesty w Rosji wskazują jednak na to, że obywatele powoli przestają karmić się mitami o dobrym i wszechwładnym Putinie. Protestujący w Moskwie skandowali: „Rosja bez Putina!”, a Jedną Rosję, na czele której stoi premier, ochrzcili „partią łajdaków i złodziei”. I to nie dlatego, że nagle spostrzegli, że ich kraj jest trawiony przez nepotyzm i korupcję. Raczej otworzyli oczy i zobaczyli, że gospodarz ich przed tym nie uchroni. Więcej, jest taki sam jak znienawidzeni przez nich lokalni urzędnicy.

Ale czy fenomen Putina miałby szanse zaistnienia gdyby nie bogactwa naturalne? Czy centralnie sterowana, skorumpowana i mało wydajna gospodarka trzymałaby się na plusie gdyby nie kokosy zbijane na eksporcie ropy i gazu? No właśnie, NIE. I tutaj jak sądzę leży druga przyczyna, a jednocześnie klucz do możliwych przemian politycznych w Rosji. „The Economist” podał, że korupcja i nieefektywność gospodarki sprawiają, że by zbilansować rosyjski budżet cena ropy musi utrzymywać się co najmniej na poziomie 110 dolarów za baryłkę. Jeśli błękitne paliwo będzie tańsze, Rosja nie będzie się rozwijać, a standard życia Rosjan nie będzie się poprawiać. Krótko mówiąc, światowy kryzys gospodarczy jest wodą na młyn dla wołających o reformy. Przypominam, że gwoździem do trumny Związku Radzieckiego była właśnie niewydolność gospodarcza.

Putin ma dwie drogi wyjścia z tej trudnej sytuacji. Albo dokręci śrubę, zmajstruje Białoruś-bis i utrzyma władzę, albo pójdzie drogą reform, wpuści na salony opozycjonistów i w efekcie władzę straci.

michalgasior1@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka