Michał Malicki Wilanów Michał Malicki Wilanów
199
BLOG

ZŁOTA WOLNOŚĆ

Michał Malicki Wilanów Michał Malicki Wilanów Polityka Obserwuj notkę 0

 

    Złota wolność
               
                Wychowaliśmy się w przekonaniu, że Wolność to wielka rzecz. Nasi romantyczni pisarze i poeci głosili, że jest to wartość największa. To polskie umiłowanie wolności można nazwać liberalizmem i jest to uczucie zrozumiałe. Myśmy, po prostu, znali głównie różne stopnie niewoli. Wolność była mitem, a nie realnością. Ten stan ciągnął się z małymi przerwami przez dwieście lat. Ludzie reagowali na tę sytuację bardzo różnie. Byli tacy, którym niewola nie przeszkadzała. Ja natomiast należałem do tych, którzy czuli się źle.
                Były to lata życia z poczuciem ciągłego obrzydzenia i frustracji wynikającej z bezsilności. Patrzyłem na tych kretynów posiadających władzę absolutną nad moim krajem. Słuchałem ich debilowatych „przemówień”. Rozumiałem, że odbierają nam wszelkie szanse rozwoju, a my nic nie możemy na to poradzić. Nawet gdyby któregoś z nich udało się ukatrupić, nic by to nie pomogło. „Ludzie władzy” w PRL żyli w takiej samej niewoli jak my. To była grupa żałosnych fagasów, którzy o niczym samodzielnie nie decydowali. Naprawdę rządzili jacyś psychopaci z dalekiej Moskwy, którzy byli całkowicie poza zasięgiem jakiegokolwiek naszego działania. Dzisiejsza młodzież ma szczęście, że nie musi przeżywać tego wstrętnego uczucia: braku kontroli nad własnym życiem.
                Ta sytuacja długotrwałej opresji skończyła się pewnego dnia dość nagle i niespodziewanie. Żaden paranoik nie prowadzi już nas do jakiegoś urojonego, komunistycznego raju niewolników. Zrealizowaliśmy główny cel walki narodowo-wyzwoleńczej. Powinniśmy cieszyć się Zwycięstwem i Wolnością. Dlaczego tej radości jest tak mało? Znacznie łatwiej można spotkać narzekającego malkontenta niż zadowolonego entuzjastę.
                Okazało się, że wielu ludzi oczekiwało czegoś innego. Inaczej rozumieli słowo „wolność”, w czym nie ma niczego dziwnego. Filozofia dopracowała się kilkudziesięciu definicji wolności i łatwo się w tym pogubić. Filozofowie dyskutują o tym pojęciu właściwie od zawsze (Sokrates, stoicy). Nie przestali w średniowieczu (święty Tomasz z Akwinu), ani później (Montesquieu, Tocqueville). Dyskutują także w naszych czasach (Sartre, Karol Wojtyła). To właśnie ośmieliło mnie do napisania własnej interpretacji. Skoro wszyscy się mądrzą, to niby dlaczego ja miałbym sobie żałować?
                Jestem zwolennikiem możliwie prostych i jasnych pojęć. Wolność to jest brak opresji, zakazów i nacisków. Znawcy problemu nazywają to „wolnością od” (przymusu) albo „wolnością polityczną”. Związek takiej wolności z polityką jest wyraźny, ponieważ zakazy może wydawać tylko ktoś posiadający władzę (chociaż niekoniecznie formalną).
                 Taki rodzaj wolności mamy na myśli, formułując Prawa Człowieka, a nawet – jak się lepiej zastanowić – jest to do tych praw postulat jedyny. Inne postulaty jak: prawo własności, swobody głoszenia poglądów, zachowania życia, wyboru miejsca zamieszkania i temu podobne, automatycznie dadzą się spełnić w warunkach braku przymusu.
                 Muszę zacząć rozważanie błogiego stanu wolności od sprostowania kilku dość powszechnych nieporozumień. Wielu ludzi utożsamia wolność z dobrobytem i szczęściem. Utożsamienie jest podobnie nieuzasadnione, jak w przypadku miłości. Miłość jest wielką, budującą wartością, ale wcale nie musi być szczęśliwa. Podobnie, z faktu, że możemy robić , co tylko przyjdzie nam do głowy, wcale nie wynika, że będziemy bogaci i szczęśliwi. Innym błędem jest mylenie wolności z suwerennością państwową. Mieszkańcy Kambodży wolnością cieszyli się w czasach, kiedy ich kraj był francuską kolonią. Niewolę poznali dopiero po wywalczeniu narodowej „niepodległości”, zresztą nie oni jedni. Spróbuj, drogi Czytelniku, docenić fakt, że nie urodziłeś się w Azji albo w Afryce.
                Skoro już mieszkamy w Polsce, w ustroju liberalno-demokratycznym, nie będzie stratą czasu, jeżeli trochę się temu wolnościowemu systemowi przypatrzymy. Przede wszystkim powinniśmy się zastanowić, czy wolność może być nieograniczona? Wolność mogłaby być nieograniczona tylko wtedy, gdyby wszyscy (absolutnie wszyscy!) byli mądrzy i dobrzy. Jak jest w rzeczywistości – każdy widzi.
                W realnym świecie działa mechanizm sprzężenia zwrotnego ujemnego (znanego z nauki cybernetyki). Niekontrolowany wzrost wolności przekształca się w anarchię, która jest pożywką dla patologii czyli przestępstw, złodziejstwa i zbrodni. Zadziwiająco prędko powstają warunki, w których normalne życie staje się po prostu niemożliwe. Anarchistyczna samowola zabija wolność, więc musi być od początku ograniczona przez prawo bazujące na systemie uznanych wartości moralnych.
                Szczególny przykład wolności zawiera w sobie ustrój liberalno-demokratyczny. Cóż ta nazwa właściwie znaczy? Otóż te dwa słowa określają kto rządzi (demokracja - czyli większość), oraz jak rządzi (liberalnie - czyli z poszanowaniem praw mniejszości). Sama demokracja to mało. Należy jeszcze pomyśleć o mniejszościach, które nie mają możliwości wywalczenia praw dla siebie.
                 Niestety to nie koniec kłopotów z wolnością. Wolność ma wpływ na duszę i rozum pojedynczego człowieka. Ten wpływ nie zawsze jest pozytywny. Wolność jest męcząca. Trzeba podejmować decyzje, a to nie dla wszystkich jest łatwe zadanie. Trzeba ryzykować i brać odpowiedzialność za skutki błędnej oceny sytuacji. Wielu ludzi prędko się do takiej ciągłej niepewności zniechęca i zaczyna tęsknić do starej, paskudnej, ale znanej niewoli. Erich Fromm nazwał ten stan psychiczną „ucieczką od wolności”. Na tej „ucieczce” wyrosły wszystkie systemy totalitarne.
                Wolność rodzi się i umiera w duszy człowieka. Tego odkrycia dokonali filozofowie szkoły stoików w czasach Aleksandra Macedońskiego. Ponieważ na wolność polityczną nie można było wówczas liczyć, wpadli na pomysł innego rodzaju wolności, którą nazwano wolnością „pozytywną”. Chodzi o wolność wyboru między dobrem i złem. Łatwo zauważyć, że przy takim definiowaniu człowiek jest wolny zawsze.
                 Ściślej biorąc, może być wolny. Wolność (nazwijmy to) moralna wymaga pewnego poziomu świadomości i uwolnienia się od wszelkich uzależnień. Jest jasne, że ktoś niedojrzały moralnie (nie odróżniający dobra od zła) albo uzależniony od narkotyków, nie jest wolny. Oczywiście, nie jest wolny wewnętrznie, bo zewnętrznie ma całkowitą swobodę działania. Można powiedzieć, że stoicyzm traktuje wolność  jako wartość metafizyczną.
                Do takiej interpretacji skłania się również teologia katolicka (encyklika „Centesimus annus”). Takie zlekceważenie wolności politycznej („negatywnej”, ponieważ chodzi tam o brak opresji) i afirmacja wolności duchowej budzi odruchowy sprzeciw. Myślimy: „przestańcie mnie gnębić , a z wyzwoleniem moralnym sam sobie poradzę” i mamy wiele racji.
                Ja, mimo wszystko, myślę, że sprzeczność tych dwu definicji jest pozorna. Do wyzwolenia politycznego potrzebna jest wola bycia wolnym, czyli najpierw należy osiągnąć stan wolności moralnej. Sprzężenie działa także w przeciwnym kierunku. Stan zniewolenia zewnętrznego powoduje frustrację, która (u niektórych ludzi) wywołuje dziwne stany psychiczne. Mam na myśli racjonalizację, czyli szukanie logicznego wytłumaczenia dla najbardziej idiotycznych represji oraz zbrodni, czyli wypieranie ze świadomości przykrych faktów.
                Psychologowie zwracają uwagę, że człowiek może sam się zniewolić, jeżeli bezkrytycznie da się zamknąć w jakiejś paranoicznej ideologii. Można wtedy utracić wolność wyboru, ograniczając się do powtarzania wyuczonych sloganów. Drogą do takiego ideologicznego uzależnienia jest bezmyślne powtarzanie nieprawdy, która wpływa na psychiczną kondycję i kształtuje charakter człowieka. Najbardziej odporni, najmniej podatni są tu ludzie wykształceni i inteligentni, którzy mają poczucie humoru oraz krytyczny, racjonalny stosunek do świata. Okazuje się, że takie myślenie może nas uchronić przed staniem się ofiarą ideologów i sekciarzy.
                No, to tyle teoria, a jaka jest praktyka? Nie zawadziłoby sprawdzić, jaki jest stosunek współczesnego człowieka do pojęcia wolności. Miałem niedawno okazję zapoznać się z wynikami ankiety, rozpisanej na ten temat w kilku krajach. W tej ankiecie chodziło o ustalenie, jakie miejsce wśród uznanych wartości zajmuje wolność. Okazuje się, że wolność nigdzie na świecie nie jest najbardziej pożądaną wartością. To znaczy, że większość ludzi na pierwszym miejscu stawia takie dobra jak dobrobyt i bezpieczeństwo. Wolność jest ceniona i stawiana na pierwszym miejscu przez mniejszość obywateli.
                Zwraca uwagę wielkie zróżnicowanie liczebności tej mniejszości. Najlepiej jest w krajach starej demokracji (USA i Europa Zachodnia). Tam wolność jest wartością najważniejszą dla czterdziestu procent ankietowanych. Niestety w krajach postkomunistycznych jest dużo gorzej. W Polsce fanatycy wolności nie stanowią nawet dziesięciu procent ludności. Niewielką pociechę stanowi fakt, że w Rosji jest jeszcze gorzej. Może warto byłoby się zastanowić, kto i po co urządzał te słynne Powstania Narodowe, o których pisali nasi Wieszcze.
                                                                                                              Michał Malicki

poglądy liberalno - konserwatywne, euroentuzjasta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka