michal rachon michal rachon
37
BLOG

Donald, fobia, Azerbejdżan.

michal rachon michal rachon Polityka Obserwuj notkę 5

Chciałem poświęcić kilka warszawskich godzin wolnego popołudnia, żeby zdemolować zaproponowawną przez Donalda Tuska optykę Polski poniemieckiej (Śląsk, Pomorze) i Polski innej. No proszę pokazać, Panie Donaldzie, kiedy ktoś z mojej partii powiedział "Ein Reich Ein Volk, Ein Fuhrer". Proszę mi pokazać, gdzie partia PiS piętnuje "inne doświadczenia historyczne". Co to znaczy wspólnota lokalna panie Donaldzie? Ślązacy, Wielkopolanie, Kaszubi, Krakusy, Górale, chłopaki i dziewczyny z Zagłębia. Jesteśmy Polakami i nikt przy zdrowych zmysłach tego nie kwestionuje. Myślę, Panie Donaldzie że dyskutujesz Pan z argumentami, których nikt nie głosi. Ale to już Pański problem (zwracam się bezpośrednio, bo poczułem się osobiście dotknięty tymi faszystowskimi fobiami lidera PO). Ale zmieniłem zdanie.

O konwencji PO pisać więc nie będę. Kilka dni temu wydarzyła się bowiem w Wilnie rzecz bardzo ważna, a niespecjalnie zauważona. Państwa bałtyckie podjęły decyzję o otwarciu mostu energetycznego, a Polska, Gruzja, Azerbejdżan i Ukraina powołały do życia konsorcjum Sarmacja, dzięki któremu przez Kaukaz ma popłynąć do Polski gaz ziemny i ropa naftowa. Chodzi o strategiczny z punktu widzenia naszego uniezależniania się energetycznego od Rosji szlak Odessa - Brody - Płock - Gdańsk.

Konwencja PO i Kaukaz skojarzyły mi się z jednego powodu. Byłem członkiem polskiej delegacji, która w tym roku odwiedziła Armenię,  Gruzję i Azerbejdżan. Chociaż "rura" nie była głównym tematem rozmów, to jednak ten właśnie temat determinował wszystkie inne rozmowy pomiędzy przedstawicielami Polski i krajów Kaukazu.  Kluczową kwestią było pozyskanie do współpracy na atrakcyjnych warunkach rządu Azerbejdżanu, co do tego nawet polscy dyplomaci w kuluarowych rozmowach nie byli hurraoptymistami. A jednak się udało.

W kontekście ostatnich wydarzeń na podwórku trójmiejskim informacja o powołaniu Sarmatii wywołała u mnie skojarzenie zgoła inne. W Baku spotkałem pracującego dla ONZ Polaka. Opowiedział mi o swoich kilkultenich przygodach w Azerbejdżanie, kraju który za fasadą demokracji spod znaku "demoludów" kryje zwykłą monarchię, dla niepoznaki nazwaną republiką. Panująca w Azerbejdżanie rodzina, oraz rząd (co w dużej mierze się pokrywa) są bardzo aktywnymi podmiotami również na rynku wewnętrznym. Monopol na import zachodnich samochodów posiadają urzędujący ministrowie, duża część urzędników pracuje w ministerstwach na podwójnych etatach (na pierwszym jako urzędnik, na drugim jako pracownik firmy należącej do ministra). I nikogo na Kaukazie to specjalnie nie dziwi.

Ów Polak opowiedział mi o tym, jak wygląda gospodrka nieruchomościami w Baku. I okrasił tę opowieść przykładami działek, obok których przechodziliśmy.  Na dwóch sąsiadujących z sobą stało przedszkole i szkoła, którymi opiekował się ONZ. Ale działki spodobały się członkom rodziny prezydenta. W efekcie przedszkola i szkoły
przestały istnieć, dzieci rozpędzono do domów, a na działce zaczęły rosnąć dwa wysokościowce. Zdzwiwiłem się. Ale nie dlatego, że jak ja Kaukaskie standardy to coś zdrożnego. Zdziwiłem się, bo dokładnie takie same mechanizmy znam z Sopotu - pisałem o tym dwa dni temu.

A czemu wspominam o Sarmacji i Donku w w jednym poście? Ano dlatego, że lider PO, to mieszkaniec Sopotu. Bo prezydent Sopotu, to jego dobry wieloletni znajomy i skarbnik jego partii na Pomorzu. Bo w przeciwieństwie do faszystowskich fobii Donalda Tuska nie grozi nam podział Polski na dwa państwa, choć tym Tusk próbuje straszyć wyborców.

Mamy ważniejsze problemy, jak się okazuje nie takie znów odległe od wewnętrznych problemów Azerbejdżanu.

Politolog, współtwórca portalu abcnet.com.pl. Od dziecka koszykarz, kibic tenisa. Były doradca i rzecznik MSWiA, wiceprzewodniczący rady programowej TVP Gdansk, rzecznik PiS Sopot.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka