Większość z nas, w szczególności chodzi o tych żyjących zgodnie z zasadami wpajanymi przez Kościół Katolicki (KK) doskonale rozumie mechanizm odpuszczania grzechów. Upraszczając: narozrabiałem, biegiem do konfesjonału, odklepać formułkę, poudawać żal, ksiądz odpuszcza (z automatu) – i mamy czyste konto. Czynność powtórzyć!
I tak sobie tutaj spokojnie żyjemy na tej wsi, zwanej naszą ojczyzną – całe wieki to tak działa bez zarzutu. Alleluja i do przodu! (jak powiada pewien biznesmen)
Jestem pod wrażeniem tego schematu biznesowego – co prawda jakiś czas temu wprowadzenie monetyzacji procedury doprowadziło do reformacji i kilku wojen (np. Husyckich). Jednak tam gdzie reformacja nie do końca wyszła tam rząd dusz doskonale utwierdza model biznesowy tworząc coraz bardziej okazałe materialne obiekty kultu i dalszej monetyzacji.
Pomijanym problemem jest jednak zmieniony permanentnie obraz świata jacy noszą ludzie wyznający wiarę dostarczaną masowo w KK. W tym obrazie – mamy wtłoczone założenie następującego planu: żyjemy, umieramy, niebo-czyściec lub piekło. Żadnej czynności potem – bo albo wieczne potępienie albo raj niebo i sukces. Wszystko co narozrabialiśmy zdążmy z pewnością odklepać w konfesjonale i hulaj dusza – jesteśmy członkami KK – i żadne piekło nam nie straszne! Możemy dopuścić się każdej niegodziwości w imię Boga i KK – w końcu po śmierci, będzie sąd i MUSI, powtarzam musi być NIEBO!
Czujecie że coś jest nie tak? Że potencjalnie to tak może nie działać?
A co jeśli to „życie wieczne” o które tak bardzo się wszyscy modlimy to nie jest tak do końca życie wieczne w tym mitycznym „raju”. Czy istnienie „piekła” przypadkiem nie powoduje w „raju” pewnego rodzaju dyskomfortu? Czy idąc do raju mamy w nosie wszystkie te potępione dusze smażące się w swoich kotłach? Jak wygląda ten kocioł tak poza tym?
Mnie się wydaje że Kocioł (z dużej litery) jest bardzo osobliwą formacją – jak ktoś próbuje się z kotła wydostać, reszta wciąga go powrotem. W kotle nie trzeba strażników, wszyscy pilnują wszystkich żeby nie uciekli z kotła. Doskonałe implementacje typowego piekielnego kotła stworzyli np. Rosjanie w swoich obozach. Nie ma ucieczki, jedynie śmierć.
A co jeśli by sprawić żeby śmierć nie uwalniała, wieczne cierpienie polegało by na kolejnym i kolejnym powtarzaniu swoich błędów aż wszyscy nie osiągną odpowiedniego poziomu świadomości? Czyż to nie byłby idealny obraz piekła?
Dopóki nie zaczniemy sobie pomagać, wyciągać innych z tych kotłów zamiast wciągać ich ponownie do środka – będziemy tworzyć piekło, będziemy wracać na ten świat próbując przerwać zaklęty krąg tworzenia piekła na ziemi.
Jedna mała zmiana: zastąpienie planu – życie-śmierć-piekło/niebo na plan: życie-próbuj stworzyć niebo tutaj-śmierć, jeśli trzeba czynność powtórz - może zmieni sposób działania ludzi.
Co jeśli twoje działania mają znaczenie w dłuższej perspektywie niż jedno życie, co jeśli nikt twoich grzechów nie odpuszcza a twoje grzechy trzeba będzie ponownie przerobić ponownie? Odpokutować po śmierci?
I nie chodzi tutaj o implementację pomysłów rodem z Indii. Reinkarnacja, Wędrówka Dusz i Kasty. Tam mają swoje kotły i swoje piekło. Nie rozwiążemy problemów całego świata …
Może uświadomienie sobie tego spowoduje że przestaniemy gromadzić majątek a zaczniemy wyciągać innych ze swojego kotła.
Inne tematy w dziale Rozmaitości