Ponieważ - głównie z powodu pandemii - od wielu dni przebywam na wyjeździe i na czymś w rodzaju przedłużonego weekendu jestem w takim też nastroju...
Ostatnio coraz częściej też testuję się na obecność.
Tzn. test jaki zapodaję jest właściwie testem na utratę/obecność smaku a nie na obecność samego wirusa ale jak wiemy tytuły są coraz częściej nieadekwatne do treści (klikalność, zasięgi, kwoty...).
Test jest bardzo przyjemny niedrogi, rzekłbym wręcz zdrowy. Nie potrzebni są żadni fachowcy do aplikacji ani specjalne instrukcje. Ogólnie bez trwałych skutków ubocznych. Są czasem po nim lekkie powikłania ale ból głowy szybko przechodzi na świeżym powietrzu.
Co najważniejsze mogą go stosować również ci co nie "wierzą" w wirusa.
U mnie za każdym razem wynik negatywny. Ale strzeżonego P. Bóg strzeże a ze zdrowiem nie ma żartów...
P.S. Przy okazji uwaga dla tych co nie chcą się zaszczepić ani dawać kłóć: " wirus to okrągła struktura z kolcami..."