Marek Migalski Marek Migalski
4715
BLOG

Przyczyny politycznej śmierci Palikota

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 32

W ostatnim czasie los przynosi nam kilka radosnych wiadomości i winniśmy je cenić i się nimi cieszyć. Oto zdarzyło się, że Platforma Obywatelska po raz pierwszy chyba dotrzymała sława i załatwiła obiecane 300 miliardów złotych. Dlaczego więc tak mało osób potrafi się z tego cieszyć? Już za kilka dni skończą się męki profesora Glińskiego i po otrzymaniu 135 głosów poparcia, przestanie być najdłużej sprawującym urząd premiera kandydatem na premiera. I znów – niewielu się z tego powodu raduje. Ale mamy też powód do naprawdę szerokiego uśmiechu – polityczną agonię Janusza Palikota.

Dwa dni temu na twitterze napisałem: „Proszę Państwa, 8 lutego skończył się w Polsce Palikot”. Podtrzymuję tę tezę i wynikającą z niej radochę. Bo zaiste – dane nam jest obserwować agonię tego polityka, jego powolną polityczną śmierć. Jeszcze długo będą trwać śmiertelne drgawki;  jeszcze czas jakiś będzie się on zrywał z donośnym rykiem i wyzwiskami. Ale jego czas się właśnie kończy. Im bardziej szalona była jego kariera, tym donośniejsze będą rzężenia i ryki umierania, ale nic nie zastopuje atrofii w jego politycznych komórkach. To zombi – jeszcze chodzi, ale w istocie jest politycznym trupem.

Co się stało, że – jak mówi staropolskie przysłowie - tak dobrze żarło, a zdechło? Po pierwsze, to wynik braku talentów samego Palikota. Okazał się sprawnym happenerem, ale nie liderem partyjnym – potrafił skupić na sobie uwagę i wprowadzić do sejmu grono kilkudziesięciu ludzi, ale nie potrafił zrobić z nich drużyny o wspólnych celach i wspólnych wartościach. Po drugie, stał się ofiarą nihilizmu, któremu hołdował. Przez lata atakował każdą wartość, więc i ci, których wokół sobie zgromadził, także  żadnym wartościom nie byli wierni i zdradzili swego herszta w dogodnej dla siebie chwili. Połączyła ich żądza sławy, zysku i ideowy nihilizm – i właśnie z tych to powodów dziś nie mają żadnych zahamowań, by dokonywać ojcobójstwa. Jak się jest hersztem bandy, to trudno liczyć na litość i lojalność. Po trzecie, okazało się, że Palikot nie potrafi zmienić swojego emploi i nie może stać się bardziej popularny, niż był w 2011 roku. Błazen, chcący stać się mędrcem, nie sprawdził się. Ludzie wyczuli, że nie jest żadnym Stańczykiem, że za tą rozdziawioną w grymasie mordą nie ma niczego prawdziwego, że jest tam tylko pustka. Próba przeskoczenia samego siebie, zakończyła się wywrotką.

Po czwarte  wreszcie, od błazna z Biłgoraja odwrócili się ci wszyscy, którzy inwestowali w jego sukces. Dostrzegli, ze nie jest przyszłościowy, że ma szklany sufit, że nie może być alternatywą dla Tuska i PO. Dlatego dziś ci wszyscy, którzy pompowali go przez lata, zaczynają szukać innego podmiotu, który mógłby utrwalić ich jako właścicieli RP. Podejmowane są dwie próby – reanimacji Kwaśniewskiego po lewej stronie Platformy, i stworzenia jakiejś koncesjonowanej prawicy po drugiej stronie PO. Palikot przestał być użyteczny, a stał się nawet szkodliwy dla tych planów utrwalenia w Polsce „rządów ludzi rozumnych”. Dosyć szybko dostrzegł to i on sam,  i dlatego ostatnią próbą uratowania swojego podłego żywota był sojusz z Kwaśniewskim i idea  wystawienia wspólnych list do Parlamentu Europejskiego. Plotki głosiły, że Palikot był w stanie zrezygnować ze wszystkich żądań w zamian jedynie za to, by opowiadano, że jest on współautorem tego projektu. Ale – zdaje się – uznano, że nie jest już potrzebny i podano mu czarną polewkę.

Biłgorajski winiarz jest więc już bardziej martwy, niż Ted z Pulp Fiction. Nie oznacza to, że nie będzie jeszcze bluzgał i bluźnił. Odwrotnie – widząc, ze to jego koniec, odwoła się do najgorszych  i najbardziej haniebnych chwytów. Ale właśnie to będzie ostateczny dowód na to, że politycznie dogorywa. Jak widać, jest wiele powodów do radości. Cieszmy się. Choć może nie takim szczęściem, jak ci, którzy o śmierci Palikota zadecydowali. Oni mają dla nas jeszcze inne maszkarony.    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka