Mila Nowacka Mila Nowacka
924
BLOG

Śmiechu wart projekt zakazu handlu w niedzielę

Mila Nowacka Mila Nowacka Polityka Obserwuj notkę 18

Nieustająco mnie irytuje, gdy to, czy inne środowisko chce za mnie decydować, kiedy przykładowo powinnam robić zakupy, a kiedy odpoczywać i pielęgnować stadło rodzinne. Mamy kolejny projekt grupy posłów, umownie powiedzmy „katolickich”, aby zakazać handlu w niedzielę. Posłowie w uzasadnieniu podają rozmaite argumenty, które w mojej ocenie mają jedynie przykryć ten najbardziej istotny, który zresztą między wierszami także padł, a mianowicie, że pełne w niedziele centra handlowe należy stanowczo wymienić na pełne kościoły. Nie wiem, jak gdzie indziej, ale na moim osiedlu kościół w niedzielę pęka w szwach, a po mszy pęka w szwach położona nieopodal Biedronka, więc konfliktu interesów nie widzę, a przeciwnie – pełną symbiozę.

Posłowie pochylają się nad ciężko pokrzywdzonymi rodzinami pracowników placówek czynnych przez 7 dni w tygodniu, ale także nad losem klientów, którzy nie mają czasu na refleksje nad życiem, zupełnie jakby robienie zakupów w tym dniu było dotychczas obowiązkowe, a nie całkiem dobrowolne. Czy ja komuś zabraniam siedzieć w niedzielę w domu z rodziną, albo spędzać czas na kontemplacji?

Jestem niemal w stanie się zgodzić z argumentem posłów, iż z uwagi na to, że ilość środków dostępnych w budżetach domowych nie zmieni się - to zakupy zostaną rozłożone na sześć dni a nie siedem, a ciężar zakupów niedzielnych przełożony zostanie na sobotę i poniedziałek

Jest to stwierdzenie bliskie prawdy, ale nie do końca, bo wystarczy zobaczyć, ile w niedzielę mają klientów kawiarnie i restauracje w centrach handlowych, a ilu tych klientów bywa tam w tygodniu. W dni powszednie po prostu nikt nie ma na to czasu, a gdyby centra wizytować tylko w soboty – nie będzie tam gdzie szpilki wcisnąć, zatem połowa klientów, choćby miała środki finansowe na kawę czy pizzę, niestety odejdzie z kwitkiem.

Dalej jednak posłom nie idzie już tak dobrze, bo zaczynają bajdurzyć, jakoby proponowane zmianyw Kodeksie pracy miały nie wypływać na liczbę bezrobotnych:

Zatrudnienie w branży handlowej wobec kryzysu jest już i tak bardzo obniżone. Nie ma więc podstaw, aby twierdzić, że wolna niedziela przełożyłaby się na wzrost bezrobocia

Ja proponuję posłom, aby użyli prostego narzędzia, jakim jest kalkulator i obliczyli sobie, ilu pracowników na jednej zmianie zatrudnia w niedzielę pierwszy lepszy hipermarket, a następnie, pomyśleli, czy ratunkiem będzie zwiększenie liczby czynnych kas w tygodniu i czy to hipotetyczne zwiększenie da pracę tej samej grupie ludzi. Otóż nie da. A nie da dlatego, że ludzie nie będą kupowali częściej, tylko po prostu jednorazowo – więcej. Zatem dokładnie ta sama liczba pracowników, jaka jest obecnie zatrudniana w dni powszednie, będzie zatrudniana po wdrożeniu zakazu. Innymi słowy - zatrudnienie będzie musiało spaść i ci, którzy twierdzą, że zakaz handlu w niedzielę pozbawi pracy kilka tysięcy osób, mają rację.

Następnie posłowie przekonują, że proponowane rozwiązania przyczynią się ponadto do poprawy sytuacji finansowej małych rodzinnych sklepów, które od lat borykają się z nierówną konkurencją z dużymi placówkami handlowymi

No pięknie – decyzją administracyjną poprawmy byt jednym, choćby za cenę utraty pracy przez innych. Po pierwsze - małe sklepy borykają się z „nierówną” konkurencją, bo mają nierówne ceny.  Nie można obwiniać hipermarketu o to, że mały ma droższe towary, tak jak nie można obwiniać małego sklepu, że ma te towary znacznie lepsze niż hipermarket – tak działa po prostu wolny rynek. Natomiast w tej sprawie jest drugie, dość nieładne dno, a mianowicie takie by prawo do handlowania w niedziele miały wyłącznie te „małe, rodzinne” sklepy, które dla potrzeb niedzieli nie muszą korzystać z najemnych pracowników! Tak dzieje się obecnie w przypadku świąt, gdzie jedynymi czynnymi sklepami są właśnie owe „małe rodzinne”. Tylko że świąt mamy w roku 13, a niedziel 52. 

Nie może w tym wszystkim ujść uwadze, jaki światopogląd reprezentuje grupa posłów, która złożyła projekt. W tym świetle cała argumentacja parlamentarzystów to jedynie propagandowa papka, bowiem nie chodzi o żadne pochylanie się nad losem pracujących w niedziele (tylko pracowników, właścicieli już nie!) ale po prostu o zmuszenie ludzi do respektowania jednego z przykazań. Pragnę tylko przypomnieć, że nikt nikomu nie zabrania pójścia w niedzielę na mszę, ani nie zmusza do pójścia do sklepu. Każdy ma wolny wybór. Proszę łaskawie nie narzucać własnego innym. 

Komentarze obraźliwe usuwam. Banuję chamów, klony i trolle bez względu na opcję, z której są. UWAGA NIE MAM KONT NA FACEBOOKU I NK Jakakolwiek wiadomość stamtąd, rzekomo ode mnie - nie jest ode mnie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka