mimm mimm
114
BLOG

Kohlepapier...

mimm mimm Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

„Co  ma  jednak  Krzyżak  do  kowboja? […] Ujawnia  się  tu  funkcja  głównego  stereotypu  zaktualizowanego  w  tym  plakacie: apel  do złego samopoczucia Polaków mających świadomość krzywdy, wystawianych nieustannie  na łup  złowrogiej  historii, otoczonych przez wrogów, którzy czyhają, tylko by ich zniszczyć, odebrać to, co do nich należy".
                                                                                                                                               M. Głowiński 19 XI 1982


imagePlakat pt. Z mroków średniowiecza jest doskonałą egzemplifikacją sposobu, w jaki strona rządowa postrzegała otoczenie zewnętrze Polski. Obraz ten znajdował swoje odbicie także w wizji stosunków wewnętrznych a w szczególności roli, jaką odgrywała opozycja w oczach władzy. Był to specyficzny obraz, w którym Polska była otoczona przez wrogów zewnętrznych czających się na jej niepodległość, godzących w jej dobrobyt itd. Tak sformatowany przekaz starano się wtłoczyć w głowy społeczeństwa za pomocą rządowych; telewizji, radia, gazet oraz właśnie plakatów.  Owi zewnętrzni niegodziwcy zdaniem władz tworzyli jedną grupę z wrogiem wewnętrznym, czyli opozycją. Warto nadmienić, że w tym duecie opozycji przypadła rola wykonawcy, oczywiście za pieniądze, poleceń płynących z zagranicy. Tymi zewnętrznymi przeciwnikami Polski były głównie trzy państwa; USA, RFN i Izrael.



„Nieustanie zaś mówi się o mocodawcach tych wszystkich, których się nie aprobuje.Takim, by tak powiedzieć, totalnym mocodawcą jest Ameryka bądź takie czy inne jej instytucje, zwłaszcza CIA. Motyw mocodawcy musi być częsty choćby z tego prostego faktu, że obowiązuje policyjna wizja historii. Nikt więc nie może  działać  spontanicznie  czy  też  z  tej  racji ,że  chce  zaspokoić  swe  istotne potrzeby, że dba o swe własne interesy. Zawsze musi  istnieć  mitologiczny  demiurg  zła, który  judzi, podszeptuje, knuje, organizuje spiski, daje forsę”.

                               M. Głowiński 18 VI 1970

W stosunku do USA rządzący Polską podkreślali przede wszystkim fałszywość tego państwa. Starano się to wykazać, wypominając władzom amerykańskim, że same represjonują u siebie robotników i związki zawodowe.  Miało to dowodzić hipokryzji władz amerykańskich. Zalecano przy tym pokazywanie jak najczęściej uśmiechów urzędującego prezydenta Stanów na tle kajdanek zakładanych represjonowanym działaczom związkowym w tymże kraju. Podkreślano również zależność zwłaszcza finansową opozycji od administracji amerykańskiej. W jednym z dokumentów partyjnych pisano wówczas: „Kim byliby nieliczni ukrywający się ekstremiści bez politycznego, materialnego i propagandowego wsparcia Zachodu? […] Byłaby to garstka zaślepionych fanatyków…”. Z kolei na łamach Żołnierza Wolności ironizowano: „Kraj, od którego dzielą nas tysiące kilometrów, najostrzej reaguje na nasze wewnętrzne sprawy, najlepiej wie, czego nam potrzeba”.

Do zaostrzenia retoryki rządzących wobec USA doszło po wprowadzeniu sankcji. Jako ilustrację owego zjawiska można zacytować jedną z instrukcji wewnątrzpartyjnych, w której czytamy, że propaganda ma wskazywać, że „mają one antypolski charakter, gdyż uderzają one w całe społeczeństwo”. Podkreślano również że motywem działań amerykańskich nie jest troska o wolności obywatelskie w Polsce. W myśl tych instrukcji w Wałbrzychu np. rozklejono plakaty z hasłem Myśmy dali im Kościuszkę, oni odebrali nam kukurydzę.

„Nigdy jeszcze prasa RFN nie broniła tak gwałtownie, z takim zacietrzewieniem rzekomo naruszanych praw człowieka w  Polsce jak właśnie  obecnie. Nie  można  tu  mówić  o  przypadkach.  To  jest  akcja  tak  widoczna,  że  musi  być  organizowana, że  musi  być kierowana, że musi być koordynowana. Łatwo domyśleć się w czyim interesie”.

                                                                                                                                       Z. Broniarek 28 V 1977

Kolejny państwem, które zostało uznane za wrogie była RFN. Jednym z powodów była działalność mającego siedzibę w Monachium RWE. Władze starały się przedstawiać działalność tej rozgłośni jako jeden z elementów niemieckiego parcia na wschód. Podkreślano także iż „zimnowojenne nastroje rewanżu i odwetu” odradzają się głównie w łonie CDU i CSU. Jako element tych tendencji usiłowano wskazać sytuację Kaszubów w Polsce. Rząd i jego publicyści starali się przekonać społeczeństwo polskie, że ludzie ci za sprawą podszeptów niemieckich ulegają tendencjom separatystycznym. I tak Biuletynie Informacyjnym ZP Grunwald czytamy, że „szczególnej pod tym względem czujności wymaga od nas teren Wybrzeża Gdańskiego, pozostającego pod obstrzałem naukowych i propagandowych placówek RFN-owskich ziomkostw, krzykliwych marzących o powrocie na ziemie polskie”. Rządzący, odwołując się do antyniemieckich stereotypów, liczyli na pozyskanie przynajmniej części społeczeństwa polskiego zgodnie z twierdzenie gen. Jaruzelskiego z 19 stycznia 1982 roku, iż tematyka ta jest samograjem.

Także opozycję demokratyczną usiłowano przedstawić jako chodzącą na pasku niemieckich rewanżystów, sugerując wprost, że w zamian za niemiecką pomoc i niemieckie pieniądze zaakceptuje ona rzekome niemieckie roszczenia. Warto tu wspomnieć Jana Józefa Lipskiego ze względu na zasługi, jakie miał on dla polsko niemieckiego pojednania. Zasługi te wówczas dopiero się rodzące były w oczach rządzących jednocześnie jedną z głównych jego win. Dlatego też miały stać się podstawą do oskarżeń w planowanym procesie KOR-u po powrocie Lipskiego do kraju w 1982 roku. Nie omieszkano przy tym rozpętać kampanii nienawiści wobec niego w rządowych mediach, gdzie zarzucano Lipskiemu m.in. że „domagał się rewizji zachodnich granic PRL i historycznej rehabilitacji prusactwa oraz militaryzmu germańskiego”. Przypominało to oskarżenia, jakie w 1965 roku kierowano pod adresem prymasa Wyszyńskiego i polskich biskupów.

„Sytuacja  już  na  tyle  dojrzała,  że  Żydzi  potrzebni  są  od  zaraz.  Żydzi  jako  symbole  zła, których  działaniami,  podstępnymi  i niegodnymi, wytłumaczyć można wszystkie niepowodzenia, ku  którym można by skierować nienawiść  i  w  ten  sposób  odciągnąć społeczną uwagę od tego, co rzeczywiste i istotne”.
                                                                                        M. Głowiński 12 XI 1981

Myliłby się ten, kto uważałby, że władza wykorzystywała motywy antysemickie jedynie w 1968 roku. Przeciwnie te wątki były stale obecne w propagandzie rządzących. Z lubością sięgało do nich choćby środowisko skupione wokół ZP Grunwald i czasopisma Rzeczywistość gdzie niekiedy wprost przedrukowywano materiały z marca 1968 roku. W kręgach tych oskarżano Żydów o właściwie wszelkie „zbrodnie” przeciw narodowi polskiemu. Jednym z motorów działania Żydów miała być chęć przykrycia ich własnych zbrodni w toczącym się wówczas konflikcie w Libanie. Dlatego zdanie zwolenników reżimu państwo Izrael zaangażowało się po stronie opozycji demokratycznej w Polsce. Dlatego zamieszanie, starcia w kraju nad Wisłą miały być dla Izraelitów korzystne. Zgodnie z tym jeden z dygnitarzy partyjnych dramatycznie wołał: „Jaką funkcję polityczną pełnią na tym tle zajścia z 31 sierpnia w Polsce? Sprawa jest oczywista i widoczna dla każdego. Spychają one agresję Izraela z czołowych miejsc w prasie światowej. Spychają na dalszy plan. Czy trzeba rozwodzić się, komu to służy? Czy trudno zrozumieć, kto jest zainteresowany tym, aby w Polsce były awantury na ulicach? Tylko człowiek ślepy może tego nie dostrzegać”. Wszystko, dosłownie wszystko, było objawem spisku żydowskiego. Zgodnie z tą logiką, kiedy 9 sierpnia 1982 roku doszło do zamachu na żydowską restaurację w Paryżu, czynniki rządowe o jego dokonanie oskarżyły samych Żydów. Jest bowiem oczywiste, że to Żydzi sami się mordują. Już to po to, by oskarżać o to innych, już to po to, by wywołać wobec siebie falę współczucia. Wszystko by zdominować świat i realizować swe, przede wszystkim kapitalistyczne, interesy. Jednym z tych interesów miało być przejęcie władzy w Polsce przez opozycję. Na przeszkodzie w realizacji tych imperialistycznych planów stała Partia i gen. Jaruzelski.

Opozycja a zagranica

„Szkalowanie Polski ma zaś podziałać na jego wyobraźnię i wywołać negatywną postawę wobec podsądnego. Ten, kto wierzy w takie insynuacje, przyjąć musi lansowane przez propagandę zrównanie Polski z partią…”.
                                                                                                               M. Głowiński 11 II 1970

Jednym z głównych zarzutów władzy wobec opozycji było rzekome szkalowanie przez nią Polski za granicą.  Podłożem do takiego ujęcia sprawy przez rządzących było utożsamianie siebie jako stronę sprawującą władzę z Polską jako taką. Tworzenie takiej zbitki pojęciowej władza = Polska miało unieważnić wszelką krytykę i umożliwić przypięcie przez rząd krytykującym go łatki zdrajców. Jako osobom kierującym się interesem obcych państw nie przysługiwało im prawo do krytyki, o ile władza w swej łaskawości, na taką krytykę by pozwoliła komukolwiek. Działa tu mechanizm zamiatania brudów pod dywan, prania ich wewnątrz.

Co więcej, zarzut szkalowania kraju poza jego granicami był również powodem odbierania ludziom opozycji polskości co w rządowej prasie i telewizji oraz wśród ich akolitów objawiało się stosowaniem np. przymiotnika polskojęzyczni w stosunku do przeciwników rządu. W swoich przemówieniach zaś Wojciech Jaruzelski określał ich jako mówiących w języku polskim lub osoby pełniące obowiązki Polaków w monachijskim biurze. Rzecz jasna takich ludzi nie mógł cechować patriotyzm. Dobitnie wyraz temu przekonaniu dał jeden z autorów Grunwaldu, pisząc „W czasie trwającej konfrontacji ideologicznej i nasilającej się psychologicznej wojny trwa walka o postawy Polaków. W dążeniu do zachwiania tych właśnie patriotycznych i zdrowych moralnie postaw wrogie Polsce siły narzucają nam fałszywe wzorce kulturowe i obyczajowe, których celem jest degeneracja przede wszystkim młodego pokolenia, anarchizacja życia społecznego i odebranie Polakom największego źródła ich siły, jakim jest patriotyzm, przekazywany z pokolenia na pokolenie”. Z kolei publicysta Rzeczywistości konstatował, że apele opozycji wzywające do oporu wobec rządzących są „działaniami przeciw ojczyźnie”. W Barwach natomiast opozycję jej działania i ludzi charakteryzowano w następujących słowach: „Nie rozumieją tego albo udają, że nie rozumieją ludzie, którzy Polakami są tylko z nazwy czy formalnego obywatelstwa, którzy z naszym narodem, a więc i z naszym państwem mają jedynie tyle wspólnego, ile wynoszą ich osobiste korzyści i interesy”. A jak donosiła jedna z rządowych gazet „Zielone banknoty stawały się zwykłą codzienną walutą ludzi takich jak np. Kuroń czy Michnik”. W tym samym artykule autor Ignacy Krasicki nazywał opozycję „piątą kolumną”, nawiązując w ten sposób do przemówienia Władysława Gomułki z 19 czerwca 1967 roku, które zapoczątkowało późniejsze wydarzenia marcowe. W podobnym tonie o ludziach, którzy krytykują Partię, jako o piątej kolumnie, wypowiadał się także Albin Siwak w 1981 roku czy też autorzy piszący w Rzeczywistości i Płomieniach. Propaganda anty opozycyjna byłą wszechogarniająca i w zamiarze władzy miała tłumaczyć jej wszelkie niepowodzenia oraz obiektywnie istniejące realia życia w państwie będącym własnością Partii.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Literatura:
J. Olaszek, Nieliczni ekstremiści. Podziemna Solidarność w propagandzie stanu wojennego, Gdańsk 2010.
M. Głowiński, Zła mowa, Warszawa 2016.

mimm
O mnie mimm

mimmochodem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura