Niedawno minął rok od tragicznej śmierci Barbary Blidy. Okoliczności tej tragedii bada zarówno prokuratura, jak i sejmowa komisja śledcza. Z powodu tajności postępowania, o ustaleniach prokuratury wiemy bardzo niewiele. Działania komisji są natomiast jawne, tyle że z nich też mało wynika. W zasadzie dopiero w dniu dzisiejszym nastąpiło w obrębie tego ciała jakieś odblokowanie i pewne istotne fakty wychodzą na jaw.
To wszystko jednak jakieś dziwne jest. Prokuratorzy, którzy zajmowali się sprawą Barbary K i mafii węglowej twierdzą, że w ogóle nie było tzw. sprawy Blidy. Prokurator Krawczyk powiedział dziś wprost, że była posłanka SLD występowała w tej sprawie tylko i wyłącznie jako świadek. Informacja zaskakująca, biorąc zwłaszcza pod uwagę to co mówili zaraz po śmierci Blidy szefowie służb Ziobro i Wassermann, że jej aresztowanie było zasadne. Dzisiejsze zeznania idą zatem niejako w parze z tym co próbowali udowodnić koledzy Blidy z lewicy.
Zeznania choć ciekawe, nie dają jednak odpowiedzi na podstawowe pytanie. Czy śmierć Blidy była samobójstwem, czy komuś mogło zależeć na jej unicestwieniu. Obawiam się jednak, że nigdy nie poznamy tej prawdy. Jeśli było by to bowiem zlecenie na Blidę, to prawdopodobnie ci, którzy ronią łzy nad jej grobem, będą przekierowywać sprawę na inne tory. Wszak nie od dziś wiadomo, że węglowi baronowie Śląska to ludzie związani z dawnym systemem i dawnymi układami.
Samobójstwo Barbary Blidy stało się niejako symbolem pisowskiej władzy i strasznych, stalinowskich wręcz metod. Prawda, PiS nie przebierał w środkach byle tylko pokazać publiczności jak skutecznie czyści Polskę z wszelkich patologii. Często te działania były nikczemne, co do tego nie ma wątpliwości. Ale sprawa śmierci Blidy powinna mieć jeszcze jeden aspekt. Aspekt kryminalny. Dlaczego bowiem nikt nie pyta co się dzieje na Śląsku, przez co prawdopodobnie Blida musiała zginąć…
