Postulaty:
1. Rodzic średnio poświęca około 3 godzin dziennie przez 6 dni w tygodniu na odrabianie lekcji i przygotowywanie do sprawdzianów. Daje to łącznie 18 h tygodniowo, czyli PEŁEN ETAT NAUCZYCIELSKI. Nauczyciele powinni przejąć te obowiązki. Dzięki temu ich czas pracy zbliży się do etatu zwykłego śmiertelnika i tylko wtedy powinni dostać podwyżkę.
2. Rodzice powinni mieć możliwość, zwolnienia słabych nauczycieli.
3. Zwrot kosztów za „korki” od nauczycieli, którzy nie potrafią uczyć.
Wczoraj w TV nauczycielka mówiła, że w jej przypadku, gdyby weszły proponowane przez rząd podwyżki, będzie 800zł do przodu…
Gdybym był Premierem, powiedziałbym do strajkujących tak: Albo jutro wracacie do roboty, albo NIC z obiecanych już podwyżek. Gwarantuję, że jutro wszyscy byli by w robocie.
Gdyby brakowało chętnych do nauczania, płace już dawno byłyby w szkolnictwie wyższe. Póki co z jakiegoś powodu wiele osób chce zostać nauczycielem. Osobiście byłoby mi wstyd strajkować z powodu pensji, na która wcześniej się zgodziłem, podpisując umowę. Kiedy chciałem zarabiać więcej i pracodawca nie przystawał na moje warunki to zmieniłem pracę. Do czego też i zachęcam strajkujących nauczycieli.