Młodzi Socjaliści Młodzi Socjaliści
177
BLOG

Orzechowski: Patrzmy władzy na ręce

Młodzi Socjaliści Młodzi Socjaliści Polityka Obserwuj notkę 0

Od kilku lat zajmuję się tematem dostępu do informacji publicznej, ale nigdy nie dostarczyło mi to tylu wrażeń, co w ciągu ostatniego miesiąca.

Informacja publiczna jako wiadomość wytworzona bądź odnosząca się do władz publicznych jest narzędziem kontroli społecznej nad tymi podmiotami. Jej zasady i tryb udostępniania określa ustawa z dnia 6 września 2001r. o dostępie do informacji publicznej. Teoretycznie mamy bardzo dobre narzędzie do patrzenia władzy na ręce, obywatele zaangażowani w aktywny udział w życiu publicznym powinni mieć prawo do wiedzy o działaniach instytucji utrzymywanych z pieniędzy podatników. Napisałem „teoretycznie”, bo instytucje publiczne nie zawsze stosują się do obowiązujących je przepisów, ale od tego już jest Narodowy Sąd Administracyjny i kierowane do niego skargi na niekompetentnych urzędników. Taki system społecznej kontroli pozytywnie wpływa na rozwój demokracji.

Problemy z ustawą zaczęły się w momencie, kiedy Parlament Europejski wydał dyrektywę 2003/98/WE w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego. Ani rzekomo proeuropejski rząd pseudolewicowego SLD, ani koalicyjny rząd PIS-Samoobrona-LPR nie zajęli się wdrażaniem tej dyrektywy. Rząd PO też wpisał się w ideę prokrastynacji i dopiero rozpoczęte w 2008 postępowanie przeciw Polsce „przyśpieszyło” trochę prace, tj. przez 3 lata niemrawo procedowano nad stworzeniem projektu. Dopiero miesiąc temu MSWiA przedstawił projekt ustawy, wzbudził niektórymi przepisami duże kontrowersje.

W nowelizacji oprócz koniecznych zapisów dotyczących „re-use” informacji publicznej pojawił się bubel – artykuł 5a. Zakładał on ograniczenie w dostępie do dokumentów, które zostały wytworzone w związku z procesami prywatyzacji, komercjalizacji czy też postępowaniu sądowym, w którym stroną jest państwo. Tak skonstruowany zapis wyłączał wszelką obywatelską kontrolę m.in. nad procesem prywatyzacji. Trudno teraz powiedzieć, co kierowało rząd Donalda Tuska do dodania takiego zapisu, ale projekt został przyjęty i skierowany do sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych.

I tutaj zaczęła się miesięczna walka o to, aby artykuł 5a z projektu nowelizacji usunąć. Aby tego dokonać należało przekonać komisję, która w trybie pilnym procedowała nad ustawą, mimo, że przez 8 lat nie zrobiono nic, albo prawie nic. Następnego dnia wysłałem do wszystkich zasiadających w komisji posłów i posłanek mail z prośbą o usunięcie wadliwego artykułu 5a. Najbardziej trzeba docenić zaangażowanie organizacji pozarządowych zajmujących się dostępem do informacji publicznych w sprawie nowelizacje. Co interesujące, przedstawiciele trzeciego sektora jak m.in. Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej (w skrócie DIP) byli wykluczeni z prac nad nowelizację tej ustawy, mimo, że doświadczenie, które posiadają względem działalności strażniczej czyni ich osobami najbardziej kompetentnymi w tym względzie.

To właśnie DIP przygotował apel o wysłuchanie publiczne, pod którym podpisało się około 40 osób i organizacji, w tym Młodzi Socjaliści. Wysłuchanie publiczne dopuściłoby obywateli do bezpośredniego uczestnictwa w tworzeniu nowelizacji ustawy o informacji publicznej. Ale, żeby tak się stało – komisji musi dostać od jednego posła wniosek o wysłuchanie, następnie je przegłosować. Dzięki naszemu apelowi wpłynęły dwa wnioski z klubów parlamentarnych opozycji, ale niestety została odrzucona przez komisję (za wnioskiem było 16 osób, 18 było przeciw, 1 osoba się wstrzymała). Komisja również nie odrzuciła projektu, trafił on do podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia pilnego rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz niektórych innych ustaw.

W podkomisji sejmowej po burzliwej dyskusji artykuł 5a został wykreślony, co należy uznać za sukces, który wziął się z tego, że społeczeństwo świadome demokratyzacji przepisów czynnie zareagowało przeciw prawu tworzącemu bariery informacyjne. Aby tego dokonać wysłaliśmy setki maili, nachodziliśmy biura poselskie, wykonaliśmy kilkadziesiąt telefonów, a ludzie z DIP wchodzili na posiedzenia komisji, mimo, że nie były one otwarte dla publiczności (przydała się w tym względzie prosta znajomość prawa, bo o tym, że posiedzenie jest zamknięte dowiedzieli się w rozmowie telefonicznej, a nie na piśmie). To pokazuje korzyści z demokracji obywatelskiej, która sprawuje kontrolę nad władzą, nawet, jeśli tylko ma naprawiać jej błędy.

Tomasz Orzechowski (Młodzi Socjaliści)

W dziale publicystyka zamieszczamy wypowiedzi członków, sympatyków i zaproszonych do dyskusji z nami osób. Debata ma służyć wypracowaniu stanowisk Młodych Socjalistów i wymianie poglądów w ramach pluralistycznej dyskusji. Jednocześnie głoszone w tekstach tezy są poglądami prywatnymi autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka