Gdy czytam teksty różnego rodzaju miłośników lewicy (w rodzaju Paradowskiej lub naszego Azraela) czy też teksty betonowego elektoratu Donalda Tuska i PO, mam wrażenie, że główne przesłanie którym kierują się „kibice” Tuska zawiera się w stwierdzeniu:
„Po co rozdmuchiwać rządowe afery w mediach? Komu to służy?”
Gdyby natomiast połączyć wszystkie główne „złote myśli” obrońców Donalda Tuska, można dojść do wniosku, że uważają oni iż:
- źle się stało, że media ujawniły informacje o aferze hazardowej i stoczniowej
- źle, że zwykli ludzie dowiedzieli się o tym jak Chlebowski rozmawiał ze swoim kolesiem Rysiem (i co mu obiecał) czy o tym jak naginano zasady przetargu, aby przepchnąć niewiarygodnego oferenta
- media, gdy dostają coś od służb specjalnych lub polityków nie powinny tego publikować, nawet jeśli jest to materiał prawdziwy, który zainteresuje całe rzesze czytelników
- sprawy korupcji, nieetycznego zachowania w kręgach rządowych nie powinny być wyciągane na światło dzienne. Należy je zamieść pod dywan lub załatwić w ciszy. Źle się stało że zwykli obywatele się o tym dowiedzieli
- Opozycja w żadnym wypadku nie może być informowana o przekrętach ekipy rządzącej
- Sprawy prywatyzacji należy załatwiać po cichu, bo jak mawiał Jan Kulczyk (guru “etycznych” prywatyzacji z lat 90tych): “wielkie pieniądze lubią ciszę”. O ewentualnych nieprawidłowościach społeczeństwo nie powinno być informowane bo nadwyrężyłoby to zaufanie do władzy.
- zwykli obywatele są od tego aby być lemingami i ślepo podążać za „elitami”. Zwykli ludzie nie powinni wiedzieć zbyt dużo.
Oto główne „złote myśli” obrońców Donalda Tuska. Tak je zrozumiałem czytając teksty „światłych” dziennikarzy w rodzaju Paradowskiej czy Żakowskiego, słuchając „światłych” polityków w rodzaju Czumy, Pitery czy Niesiołowskiego czy też czytając opracowania „światłych” lewicowych blogerów…
Komentarze