Powyższy tytuł nie jest oczywiście reklamą nowej partii faszystowskiej, lecz
przekornym komentarzem do tego, co od wielu lat robią osoby o poglądach lewicowych. Otóż, każdy kto się z lewicą nie zgadza, każdy kto myśli inaczej jest według lewicy „faszystą".
Termin „faszysta" jest tak często stosowany i nadużywany, że właściwie nie znaczy już nic. Stał się zwykłym, nic nie znaczącym wyzwiskiem, jakim miłośnicy lewicy obdarzają miłośników prawicy. Tylko tyle i nic więcej.
Zmiana znaczenia słów jest używana od dawna w celach propagandowych. We wspaniały sposób zauważył to Orwell, pisząc o nowomowie. W systemach totalitarnych zarówno faszyści jak i komuniści wielokrotnie stosowali ten trik. Chociażby zmiana znaczenia słowa „Żyd" i koncentrowanie się wyłącznie na negatywnych konotacjach związanych z tym słowem, czy też zrównanie „prywatnego przedsiębiorcy" z bezwzględnym kapitalistą, krwiopijcą wysysającym życie z biednych robotników.
Jednak zmiana znaczenia słów to nie tylko domena systemów totalitarnych. W literaturze dotyczącej komunikacji marketingowej często poruszany jest temat „znaczeń kulturowych" poszczególnych słów, marek, znanych osobistości i związanych z tym możliwości komunikacyjnych (choćby McCracken i „Meaning Transfer Model"). Zmiana znaczeń poszczególnych słów może być potężnym narzędziem propagandy zarówno w promowaniu produktów konsumpcyjnych jak i w polityce przy promowaniu różnych idei i niszczeniu przeciwników.
Powróćmy jednak do lewicy i zmiany znaczeń różnych słów. Kiedyś istniało rozgraniczenie między słowami faszysta, szowinista, nacjonalista, internacjonalizm.
Oto definicje tych trzech pojęć:
Nacjonalizm (z łac. natio - naród) to postawa społeczno-polityczna uznająca naród za najwyższe dobro. Nacjonalizm uważa interes własnego narodu za nadrzędny wobec interesu jednostki, grup społecznych, czy społeczności regionalnych. Przyjmuje on, że najwyższym suwerenem państwa jest naród. Nacjonalizm przedkłada interesy własnego narodu nad interesami innych narodów. (źródło - Wikipedia).
Można mówić, że ta postawa jest nieetyczna, niezgodna z duchem przyjaźni między narodami, „nienowoczesna". Ale z drugiej strony jest to filozofia bardzo realistyczna. Na świecie cały czas mamy do czynienia z rywalizacją. Rywalizują ze sobą poszczególni ludzi, poszczególne społeczności, narody, państwa, grupy państw. Ludzie poszczególnych narodowości często trzymają się razem i popierają wzajemnie. Czy to źle? Czy należy z tym walczyć? Chińczycy w USA tworzą własne dzielnice, Włosi tworzą własne. Popierają się wzajemnie, pomagają sobie, pielęgnują swoją narodową kulturę. Są dumni ze swojej narodowej przynależności. Czy to źle? Według mnie nie. Nacjonalizm mówi o różnych interesach narodów ale wcale nie sugeruje zwalczania innych narodów, pogardy dla nich. Mówi tylko - pilnujmy swojego i dbajmy o to.
Szowinizm - wyolbrzymione, bezkrytyczne i niezreflektowane uczucie przywiązania do własnego narodu, grupy etnicznej lub społecznej albo przywódcy oraz wyolbrzymianie ich zalet, a pomniejszanie lub negowanie ich wad, idące zazwyczaj w parze z równie przesadnym i nieuzasadnionym deprecjonowaniem innych narodów, narodowości i osób oraz uznawaniem prawa do ich ujarzmiania. (źródło - Wikipedia)
Szowinizm należy już nazwać nieetycznym i niebezpiecznym. Należy jednak być świadomym, że szowinizm nie równa się nacjonalizmowi. Jest to jedynie uskrajnieniem nacjonalizmu. Tak samo jak inkwizycja uskrajniła idee chrześcijaństwa i doprowadziła je do absurdu.
I dopiero z szowinizm wywodzi się faszyzm, czyli mówiąc w skrócie, idea państwa totalitarnego (kult państwa, silne przywództwo) opartego o idee szowinizmu.
Na podstawie powyższych definicji widać jasno, że nie można utożsamiać nacjonalizmu z szowinizmem czy faszyzmem.
Jednak lata pracy ludzi związanych z lewicą zrobiły swoje. Obecnie słowo „nacjonalista" znaczy prawie tyle samo co „faszysta". „Serbscy nacjonaliści mordują bezbronnych", „nacjonaliści doprowadzili do czystek etnicznych" pisały niejednokrotnie gazety. W świadomości przeciętnego człowieka obecnie nacjonalizm jest czymś bardzo złym - równoznacznym z faszyzmem, rasizmem i chęcią mordowania innych z powodu przynależności narodowej.
Jednak takie rozszerzenie wyrazu „faszysta" to było dla miłośników lewicy za mało. W dzisiejszych czasach nawet internacjonaliści (internacjonalizm - idea mówiąca o poszanowaniu innych narodów, ich kultury i dokonań, o konieczności współpracy pomiędzy narodami) określani są czasami mianem „nacjonalistów" czy „faszystów". Dlaczego? Bo internacjonalizm to nie kosmopolityzm (kosmopolityzm - pogląd negujący wszelkie podziały kulturowe-polityczne i terytorialne. Zwolennicy kosmopolityzmu uważają za swoją ojczyznę nie jakiś kraj czy inny obszar, ale cały świat, cyt. za Wikipedia). A według skrajnej lewicy internacjonalizm także może być szkodliwy, bo uznaje odrębność narodową i ją szanuje, podczas gdy skrajna lewica stara się za wszelką cenę uznać narody za „relikt przeszłości". Tak więc także część internacjonalistów określana jest przez skrajną lewicę jako „faszyści".
To jednak nie koniec rozszerzania słowa faszysta przez lewicę. Słowo to zostało rozszerzone także na antykomunistów. Oczywiście faszyści byli wrogami komunistów, ale nie była to jedyna cecha faszyzmu. Przecież wrogiem komunizmu jest każdy miłośnik demokracji. Jednak skrajna lewica, szczególnie lewica europejska (nie mówiąc już o lewicy polskiej, obciążonej spadkiem PZPR) stara się tego nie widzieć.
Kolejnym „faszystami" są wszyscy chcący zaostrzenia kodeksu karnego, wszyscy, którzy chcą zwiększenia granic obrony koniecznej, a także przeciwnicy legalizacji aborcji. Dalej „faszystami" są wszyscy, którzy nie chcą specjalnych praw i specjalnego uprzywilejowania dla różnego rodzaju mniejszości. „Faszystami" są w niektórych krajach ci, którzy chcą obniżenia podatków i mniejszych wydatków socjalnych. Wreszcie ostateczne, najbardziej skrajne rozszerzenie przez lewicę terminu faszysta to „każdy, kto popiera prawicę".
Jaki cel ma tak poważne rozszerzenie definicji słowa „faszysta", które wypacza całkowicie sens tego słowa? Odpowiedź jest prosta - lewica wykorzystuje „zarządzanie znaczeniami", kształtowanie znaczenia słowa faszyzm dla zdyskredytowania swoich przeciwników i osiągnięcia politycznych celów.
Jednak każdy kij ma dwa końce. Teoria pozycjonowania marki mówi, że zbytnie rozszerzenie znaczenia marki powoduje, iż znaczenie to rozmywa się i marka przestaje cokolwiek znaczyć dla konsumenta.
Tak samo może się stać ze słowem „faszyzm". Nadużywane straciło swoją dawną, negatywną moc. Słowo to powoli przestaje już cokolwiek znaczyć.
Autor powyższego wpisu wielokrotnie w dyskusjach internetowych był nazywany „faszystą".
Ale nie mam się czego wstydzić jestem w bardzo dostojnym towarzystwie. W Polsce „faszystami" nazywani są Roman Giertych, Lech i Jarosław Kaczyńscy, Zbigniew Ziobro.
A na świecie? Tu mogę być jeszcze bardziej dumny. „Faszystami" nazywani byli m.in.:
Nicolas Sarkozy - „faszysta", bo chce ograniczenia napływu imigrantów i chce poprawy bezpieczeństwa.
George W. Bush - bo walczy z terroryzmem, zwrócił część podatków obywatelom zamiast rozdać je biednym (zresztą demokrata Clinton za „amerykański imperializm" też był nazywany „faszystą")
Ronald Reagan - z to, że ostro rozprawiał się z komunizmem
Margaret Thatcher - bo śmiała walczyć z dyktatem związków zawodowych
Tony Blair (sic!) - mimo, że z lewicy to też „faszysta", bo popiera USA, walczy z terroryzmem i wprowadził zaostrzone środki bezpieczeństwa w związku z zamachami.
Więc, moi drodzy czytelnicy, jeśli kiedykolwiek ktoś nazwie Was „faszystami" możecie być dumni. Znaleźliście się w naprawdę zacnym gronie.
Inne tematy w dziale Polityka