O tym, czemu nie pójdę spokojnie spać.
Po pierwsze dlatego, że porozumienie zostało już odrzucone przez Majdan. Co gorsza docierają sygnały, że pod wpływem Majdanu również opozycja zaczyna się łamać. Reżim rozumie, że optymalnym dla niego (z punktu widzenia PR) byłaby sytuacja, w której Majdan zaatakowałby siedziby władz, gdyż wówczas dałoby mu to alibi w razie użycia siły.
Wycofanie sił rządowych z centrum miasta (a nie tylko bezpośredniego otoczenia Majdanu) w połączeniu z zapowiedziami Prawego Sektora, który grozi szturmem Administracji Prezydenta oraz opuszczenie Kijowa przez W. Janukowycza sprawiają wrażenie wciągania Majdanu w pułapkę. Władze, w obliczu zapowiedzi szturmu, na logikę powinny w nocy ufortyfikować budynki rządowe - jeśli tego nie zrobią (a nic na to nie wskazuje) jutro może być początkiem scenariusza gorszego, od tego, którego świadkami byliśmy do tej pory.
Co więcej, wyjazd W. Janukowycza do Charkowa, o ile zostanie potwierdzony, zwiększa ryzyko użycia siły, gdyż w razie masakry prezydent będzie mógł argumentować, że nie on dowodził siłami rządowymi. Tym samym podpisane dziś porozumienie, które sprawia wrażenie mało precyzyjnego, stać się może pułapką dla opozycji.
Za powyższą, pesymistyczną, prognozą przemawia wsparcie udzielone ww. porozumieniu przez W. Putina, który na logikę nie powinien być zainteresowany w tym, by je poprzeć. Tym samym, skoro udziela mu poparcia, musi mieć jakiś inny po temu powód.
Na koniec - nie uważam, iżby reżim w Kijowie utracił możliwości spacyfikowania Majdanu. W. Janukowycz poza Beruktem nadal dysponuje siłami wojskowymi MSW oraz armią.