TylkoJeden TylkoJeden
9620
BLOG

Podsumowanie rządów PiS.

TylkoJeden TylkoJeden Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Myślę, że już czas aby dokonać podsumowania rządów PiS. Minęły prawie 3 lata od wyborów. Co mieli zrobić, już zrobili (lub są w trakcie). Czego nie zrobili, już nie zrobią. W perspektywie historycznej te 4 lata zostaną ocenione podobnie jak okres AWS-u. Ogromne nadzieje, wielkie obietnice, z których po latach nie zostanie prawie nic. Bo spójrzmy, co dotychczas udało się PiS: zmiany w TK, prokuraturze, sądownictwie – to wszystko jest do „odkręcenia” w 6-9 miesięcy po zmianie władzy. A poza tym – prawie nic. Zmiany niewielkie, kosmetyczne, wymuszone, lub sprowadzające się do prostej wymiany kadr na najwyższych szczeblach i ich naturalnych skutków. Niestety, naszym problemem jest układ odniesienia: po latach rządów złodziei rozkradających państwo, tworzących parasol ochronny dla mafii VAT, reprywatyzacyjnej, dla działalności obcych służb; po latach rządów ludzi skupionych tylko na tym, by wyrwać dla siebie jak najwięcej kosztem miliardowych strat dla państwowych spółek, agencji, czy też wyprzedaży majątku za pół ceny. Po tym wszystkim nawet rządy leninowskich kucharek wydałyby się zmianą na lepsze. Z tego niestety korzysta PiS obecnie. Nawet mało udolne rządy wydają się być najlepszymi w 30-letniej historii. 

Bo w istocie Jarosław Kaczyński nie wie jak zbudować silny, liczący się kraj. Już samo wyznaczenie na głównego speca od rozwoju gospodarki Mateusza Morawieckiego dowodzi słabości w tej dziedzinie. Bankowiec z wielkiej korporacji. Od ponad stu lat bankierzy nie tworzą realnej gospodarki. Od parudziesięciu lat banki są zupełnie oderwane, działają głównie w sferze wirtualnej – kreując kolejne bańki spekulacyjne, giełdowe absurdy, wykorzystują swą pozycję do szemranych interesów: kredyty frankowe, obligacje subprime, manipulacje na rynkach. Jeśli już zajmują się realną gospodarką, to na poziomie iście stratosferycznym: wskaźników i cyferek w Excelu. Do tego współczesne korporacje bardziej przypominają biurokracje niż rynkowe przedsiębiorstwa. I człowiek z takiego połączenia ma zbudować gospodarczy sukces Polski. Wolne żarty. Oczywiście Pan Morawiecki był świetny jako minister finansów. Ograniczenie wyłudzeń, wykorzystanie możliwości banków w uszczelnieniu systemu podatkowego.

Spójrzmy na obszary, w których PiS się udaje. Najkrócej można powiedzieć, że PiS jest skuteczny tam, i tylko tam, gdzie skuteczna może być biurokracja. Dobrym przykładem jest tu największy sukces tych rządów: program 500+. Wymagał on po pierwsze stworzenia i wprowadzenia nowych przepisów. Jak wiadomo tworzenie i wprowadzanie nowych przepisów, to coś co biurokracjom wychodzi najlepiej. Później wystarczyło już tylko posadzić urzędników za biurkami i dać im duży budżet do wydania. To również każdej biurokracji wychodzi świetnie. Dlatego już dziś można powiedzieć, że sukcesem będzie również program 300+, a także kolejne programy z tej serii: ferie+, wakacje+, czy co tam jeszcze genialni stratedzy PiS wymyślą. Kolejny program z ‘plusem’ – mieszkanie+ już nie idzie tak dobrze. W marcu-kwietniu słyszałem w TVP-Info, podawaną hurra-optymistycznym tonem informację o prawie 3000 nowych mieszkań w całej Polsce powstających w ramach tego programu. Ich budowa znajdowała się wówczas na „różnych etapach”. Jeśli rozszyfrujemy ten eufemizm, to okaże się, że oznacza on zarówno mieszkania będące na etapie prac wykończeniowych, jak i te na etapie ‘dziury w ziemi’, jak i te gdzie nawet tej ‘dziury w ziemi’ nie ma, gdyż są na etapie projektu, przyznawania warunków zabudowy, wyłaniania wykonawcy itp. Biorąc pod uwagę średni czas takiej inwestycji (ponad rok), oznacza to ogólne tempo na poziomie 2000 nowych mieszkań rocznie. Cóż, ostatnie dane jakie znam mówiły o braku w Polsce od 300 tys. do nawet 600-700 tys. mieszkań. I jest to właściwie stan permanentny. Deweloperzy nie są w stanie zasypać tej dziury od 20 lat. Oznacza to, że program mieszkanie+ osiągnie swój cel za jakieś 150 do 350 lat. Łatwo widać, że nawet gdyby udało się go przyśpieszyć dwu-, czy trzykrotnie, to i tak rozwiązanie problemu braku odpowiednich mieszkań będzie trwało jeszcze długie dziesięciolecia.

W gospodarce PiS zdaje sobie sprawę z wyzwań i problemów. Nie bez powodu jednym z głównych motywów kampanii 2015 była (od)budowa polskiego przemysłu. Premier Morawiecki sytuację obecną celnie określił jako Polska – „foreign owned country”. Tak, polska gospodarka, a zwłaszcza przemysł, są własnością zagranicy. I cóż z tego? Jakie rozwiązanie PiS tu proponuje? Co robi? Najkrócej mówiąc: tuskową ściemę. Na początek sztandarowy pomysł pana Morawieckiego z czasów, gdy był on jeszcze ministrem: elektromobilność. To już prawie 3 lata jak jest on – mówiąc Dyzmą – „w załatwianiu”. Co mamy obecnie ? Nic. To znaczy niezupełnie nic. Mamy mniej niż nic. Gorzej niż nic. Mamy projekt zombie, czyli firmę ElectroMobility Poland SA, na który idą publiczne pieniądze. Ludzie biorą pensje i nic konkretnego nie robią. Całkiem jak elektrownia jądrowa premiera Tuska. Dawno już z szefowania ElectroMobility zrezygnował rzutki człowiek, który chciał coś osiągnąć. Jego miejsce zajął taki, któremu wystarczy gadanie i pokazywanie wciąż tych samych obrazków aut, których nie ma i, jak wszystko na to wskazuje, nigdy nie będzie. Parę miesięcy temu zgłosiłem się do nich, czy nie poszukują wykwalifikowanych pracowników. I co odpowiedzieli? „W chwili obecnej ElectroMobility Poland S.A. z siedzibą w Warszawie przy ul. Mysiej 2 (00-496), nie poszukuje kandydatów do pracy.”. Dobre. Nie mają kompletnie nic. Silników, akumulatorów, zawieszenia, systemów bezpieczeństwa, rozrywki i sterowania. Ale nikogo nie potrzebują. Dobrze jest, jak jest. Ważne, że pensja idzie co miesiąc na konto. Jeszcze w 2016 roku w telewizji piali z zachwytu: jaki wspaniały pomysł, już są efekty konkursu na projekt wyglądu, itd., itp. A później było coraz ciszej i ciszej. Jedno się jak zwykle udaje: działanie biurokratyczne. Słyszymy o przepisach, które mają zakazać wjazdu do (centrów) miast aut spalinowych. O państwowych koncernach, które mają wydawać pieniądze na budowę stacji szybkiego ładowania. O dopłatach do takich aut. Tak jest. Polska się świetnie przygotuje na rewolucję elektrycznych aut. Tak świetnie, że za kilka lat jakiś wielki zachodni koncern zarobi miliardy sprzedając Polakom swoje elektryczne auta. A my, w formie różnych budżetowych wydatków, dołożymy do tego ze 2-3 miliardy. I co wtedy zrobi PiS? Załamie ręce i powie: „No przecież zrobiliśmy co mogliśmy. Tyle o tym się mówiło, a tu polski biznes przespał sprawę”. Oczekiwanie, że w kraju, w którym samochodów nie buduje się od lat dwudziestu, znajdą się lokalne, polskie firmy z doświadczeniem w (dosłowny cytat z ich strony):
• konstrukcji i budowania prototypów pojazdów
• produkcji pojazdów
• projektowania lub produkcji komponentów
• wdrażania na rynek nowych produktów.
To przejaw albo skrajnej głupoty, albo niestety metoda Tuska, czyli działania czysto propagandowe. A tak właśnie PiS chce zbudować polski przemysł. Biurokratycznie. Sadza urzędników za biurkami (to nic, że nazywają się oni pracownikami, czy managerami), a ci ‘zlecają’ (czyli usiłują zlecać) pracę po kawałku prywatnym firmom. Z tego co wiem, tak działa nie tylko ElectroMobility Poland, ale także reaktywowane przez PiS stocznie. Jednej firmie zleca się to, drugiej tamto. Posadka ciepła, odpowiedzialność żadna. Jak by co, to my przecież dobrze zamówiliśmy, to prywaciarze źle zrobili. Cóż my możemy? Biedne misie. I tak ‘polski’ statek w ‘polskiej’ stoczni zaprojektuje firma np.: holenderska, ważne elementy dostarczą Niemcy, a całość zespawają Ukraińcy.

Jaka więc przyszłość rysuje się dla Polski pod rządami PiS? W skrócie: taka sama jak w całym ostatnim 30-leciu. Spójrzmy na największy sukces tego rządu, którym chwali się on bez przerwy: program 500+. Co jest celem tego programu z punktu widzenia Państwa Polskiego? Zapobieżenie czekającej nas katastrofie demograficznej, czyli załamaniu się finansów państwa wskutek starzenia się społeczeństwa. Skutkiem programu jest dodatkowe 20-30 tysięcy dzieci urodzonych w ciągu roku. W ciągu 5 lat da to około 100-150 tys. urodzeń ponad to, co by było bez tego programu. Koszt: około 27 miliardów rocznie, czyli jakieś 135 miliardów w 5 lat.. Do tego trzeba dodać dodatkowe koszty związane z opieką zdrowotną nad tymi dziećmi i ich nauką przez kolejnych 20 lat. W sumie będzie to ponad 200 miliardów złotych. Wszystko po to, by za lat 20 mieć 100-150 tys. obywateli więcej. I co się wtedy stanie? W kraju, który wciąż (a pewnie nawet bardziej) będzie własnością zagranicy młodzi ludzie nadal nie będą mieli perspektyw na karierę i dobrą pracę. Zrobią pewnie to samo, co robili ich rówieśnicy przez ostatnich 15 lat. Wyjadą z Polski szukać lepszego życia. W ciągu 5 lat wyjedzie pewnie ponad 100 tys. z tego wyżu demograficznego wygenerowanego przez dzisiejsze 500+. Czyli większość z tych, których narodziny są takim powodem do dumy dla polskiego rządu. Prawie 200 miliardów wyrzucone w błoto. To już lepiej byłoby je wpłacić do amerykańskich funduszy emerytalnych. Problemów jakie czekają Polskę za lat 20 by to nie rozwiązało, ale chociaż w części pomogło je uśmierzyć. A tak, odczucia będą takie, jakie mamy dzisiaj po wielkiej reformie systemu emerytalnego z czasów AWS. Przypomnijmy sobie: wtedy też był to największy sukces ówczesnego rządu, którym się niezmiernie chwalono, który miał zasadniczo zmienić sytuację Polski za 20-30 lat. I uchronić nas przed bankructwem systemu emerytalnego. Tak samo jak dziś 500+. Bo, że za lat 20 Polacy będą nadal wyjeżdżać by szukać lepszego życia w krajach Zachodu, to pewne. To jest pewne w kraju, który jest własnością zagranicy. W takim kraju, w razie kryzysu, obce koncerny zwolnią kilkanaście procent pracowników, by u siebie zwolnić tylko kilka procent. W takim kraju nie potrzeba wysoko opłacanych inżynierów, managerów, konsultantów, doradców. Ci pracują w krajach macierzystych. W Polsce są, i będą potrzebni, tylko szeregowi pracownicy i trochę ludzi na stanowiskach dyrektorskich do ich pilnowania i poganiania. Nic więcej. 

Czeka nas los Grecji. Tak jak w Grecji zbudujemy infrastrukturę, będziemy mieć sporo nowych, zagranicznych aut na ulicach; aż w końcu okaże się, że Polacy zarabiają zbyt dużo i nie opłaca się ich już zatrudniać. I być może okaże się też, że za lat 20 wyjedzie nie 100 tys., ale milion Polaków pozbawionych przyszłości w ojczyźnie. Bo bez budowy własnego przemysłu Centralny Port Komunikacyjny sprawi tylko, że zamiast pracować w fabrykach należących do Niemców, Francuzów, czy Brytyjczyków, będziemy także pracować w firmach należących do Japończyków, Chińczyków, czy Koreańczyków. Zaiste otworzy to przed lokalną siłą roboczą całkiem nowe możliwości.


PS.

Zdaję sobie sprawę, że wielu gospodarczo-wolnorynkowych dogmatyków stwierdzi, że państwo nie może budować przemysłu, bo państwowe jest nieudolne, niewydolne i ogólnie jest be. Są oni lustrzanym odbiciem dogmatyków komunizmu i socjalizmu. To ludzie, którzy nie będąc w stanie zrozumieć świata i jego mechanizmów, nadrabiają swe intelektualne braki głoszeniem różnych popularnych dogmatów i idei. Im mniej rozumieją, tym bardziej są nieugięci w swych przekonaniach. Dla wszystkich pozostałych wyjaśnienie.

Owszem, na ogół prywatne lepiej funkcjonuje w gospodarce niż państwowe. Próba zbudowania gospodarki z przewagą własności państwowej zawsze skończy się porażką. Natomiast własność prywatna buduje gospodarkę samorzutnie od zarania dziejów. To truizmy. Tyle, że jak wszystkie odkryte i opisane zasady życia społecznego mają one wiele różnorakich wyjątków. W przeciwieństwie do zasad fizyki, gdzie wyjątków z zasady nie ma i być nie może. I to fundamentalna różnica. W życiu społecznym, czyli np.: w gospodarce, trzeba dobierać mechanizmy i rozwiązania dostosowane do aktualnych potrzeb. Na rozum, na wyczucie – nie ma zasad obowiązujących wszędzie i zawsze.

Weźmy pod uwagę sytuację Polski. W latach 90-tych powstał Optimus. Firma, która w krótkim czasie stała się gigantem mogącym mieć (i mającym) aspiracje paneuropejskie i światowe. Były też inne podobne firmy, choćby ADAX. Zostały zniszczone przez system III RP. Pytanie: czemu w latach 2000, czy w ciągu ostatnich 8 lat nie powstały kolejne? Czy Pan Kluska był geniuszem jaki trafia się raz na 10 pokoleń? Czy szefowie ADAXa i innych prężnie rozwijających się firm, to także byli jacyś niebywali geniusze, których dziś już brak? Nie. Po prostu ten etap już się zamknął. Wejście i przejęcie rynku przez zachodnie koncerny uniemożliwia powstanie polskich firm od przysłowiowego „zera”. Obecnie żaden Kluska nie jest w stanie zbudować dużej firmy, nie dysponując setkami milionów złotych. A takie pieniądze mają w Polsce (tak jak w innych krajach bloku wschodniego) tylko lokalni oligarchowie. Potrafią oni jedynie pomnażać swe majątki poprzez okradanie państwa. Nic więcej. Gdyby potrafili stworzyć światową markę, już by to zrobili. Nie potrafią. Nie chcą.

Musimy też zrozumieć, że polski biznes w całości był poddany przez ostatnie 30 lat negatywnej selekcji. Jak to świetnie pokazał film ‘Układ zamknięty’, wszyscy kreatywni, szybko osiągający sukces byli systematycznie niszczeni. Przetrwać mogli tylko zblatowani z SB-cko nomenklaturowym układem, lub też tak nieudolni, że ich poczynania nie zwracały uwagi sitw rządzących Polską. Oczekiwanie, że biznes tak kształtowany od lat 80-tych ubiegłego wieku dziś jest w stanie stworzyć silną, zdrową, konkurencyjną gospodarkę – to brak zrozumienia rzeczywistości. Obecnie nie ma innej drogi budowy dużego polskiego przemysłu, jak przez państwo. Z mechanizmem wykupienia go przez pracowników, managerów, gdy tylko będą w stanie to zrobić. A najlepsze jest to, że nic by to nie kosztowało. Utrzymanie inkubatorów przedsiębiorczości, czy parków technologicznych, które znajdują się w każdym większym mieście, kosztuje rocznie grubo ponad sto milionów. Do tego wydatki na Polski Fundusz Rozwoju i inne takie propagandowe twory. Łącznie ponad miliard rocznie jest wydawany na propagandę rozwoju i innowacyjności. Od wielu lat. Kompletnie nic z tego nie wynika. Na marginesie: pamiętającym lata PRL podpowiem, że dzisiejsza wspierana przez państwo „innowacyjność” nazywała się wtedy „racjonalizacją”. Tak naprawdę, to kolejny transfer społeczny – pieniądze pompowane przez państwo w obieg gospodarczy. Gdyby przeznaczyć je na rzeczywisty rozwój… Tylko pomyślmy: 3-4 duże firmy, każda z rocznym budżetem rzędu 300-400 milionów do wydania. Rok w rok. Moglibyśmy mieć swojego Samsunga, LG, Kia, czy Hyundai.


TylkoJeden
O mnie TylkoJeden

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka