mona mona
3562
BLOG

Skąd się biorą euroidioci?

mona mona UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 58

Nie wiem, czy szanowni - w całym eurobałaganie - skojarzyli bardzo dziwną rzecz.


Co przyszło do głowy Fransowi Timmermansowi? Skąd wyrobił sobie opinię o Polsce, którą każdy silniejszy sąsiad może przesuwać o 300 km. "w tę lub we w tę"? Oraz to, że to on i jego kumple dali Polsce suwerenność, "której nie miała od tysiąca lat"?
Rozumiem, jego holenderska  chata z kraja, o Polsce nikt go nie uczył - ale ja jednak wiem o buntach religijnych, o niderlandzkiej wojnie o niepodległość, o Wilhelmie Orańskim... Mniemam, że Timmermans wie coś o  Tusku, Wałęsie, może jeszcze o gen. Maczku, który wyzwolił jego rodzinne Maastricht. No i zna jeszcze paru polskich zaprzańców.
Jednym słowem wie, że "polskość to nienormalność, a gdyby Polsce odjąć Matkę Boską w Koronie i mit przegranych powstań - nie zostałoby nic" - jak to inteligentnie zapodał Tusk w słynnej pracy magisterskiej. Nie wątpię, że w długich nocnych brukselczyków rozmowach ktoś Timmermansa tak wykształcił - bo skądś mu się przecież wzięło!



Ale mniejsza o tę wielką historię Rzeczpospolitej. Już mniejsza o jakiegoś Sobieskiego,    czy nawet  o zmieniającą losy ( i ratującą tyłek) Europy  wojnę polsko - bolszewicką.
 Jeszcze nie tak znowu dawno cały świat rozumiał, choć niektórzy bardzo niechętnie - że to  Solidarność, że to Polska wzięła na siebie pierwszy sowiecki gniew, że berliński mur runął wtedy, kiedy Polacy przetarli drogę do wolności Demoludom. To już historia najnowsza i tyle najbardziej tępy brukselczyk powinien jednak wiedzieć. I jeszcze - jako się rzekło - niedawno wiedział! Nawet jeśli kojarzył tyle, że Wałęsa osobiście przeskoczył przez mur - skutki znał.


No i wystarczyło parę lat bezprzykładnego lokajstwa, uprawianego dla czystej prywaty, żeby prawda o tej historii najnowszej wzięła w łeb. Kraj, który nie dba o swoje dobra narodowe, który godzi się na ich wyprzedaż lub zmarnowanie, który nie szanuje dorobku przodków ani z II Rzeczpospolitej (kliknijcie i policzcie!), ani tych późniejszych,  z PRL-u, bo choć niemodnie jest o tym gadać - coś przecież w tej epoce powstało.
Nie będę biadolić o każdej stracie. Wszyscy zainteresowani znają ten pogrom, niezainteresowanym i tak nic nie przemówi do obojętnych serc. Tak, jak do pustych głów, w których kłębią się idiotyzmy o "nowoczesnej europejskości", którzy ni cholery nie mogą skojarzyć, że nie tylko zawsze byli Europejczykami, ale nie raz ich przodkowie tę Europę - i jej dzisiejszy status - obronili. Obojętne, czy byli rycerzami, czy chłopami - bo ktoś na miecz i zbroję musiał dostarczyć środków.


Płacząc nad tą marnacją jednego nie przewidzieliśmy - że złodzieje i lokaje zmarnowali cały szacunek, jakiego Polska się spodziewała - i na który w pełni zasłużyła, a którego brak właśnie ujawnił Frans Timmermans, ale także nowiutki francuski fircyk Macron!
No, cóż, ten ostatni lata po Europie jako niemiecka forpoczta, załatwiając to, czego samej Merkel nie wypada przed wyborami - skłócenia "nowej Europy", z lekka pogardzanej wcale nie dlatego, że głupia - tylko dlatego, że wciąż jeszcze biedna.  
"Czemuś biedny? Boś głupi. A czemuś głupi? Boś biedny!"


Jednak nigdzie tam nie było takiego czegoś, jak Tusk i jego rządy, dzielące skutecznie cały naród na dwa wrogie plemiona - "młodych wykształconych..." ( zamieniających się z czasem w starych UB-oli) i całą resztę, godną głębokiej pogardy. Czyli tych, którzy do Unii chcieli z grobami Ojców...
Po co komu groby? Nie trzeba już o nie ostrzyć "bagnetów stali", przekujemy miecze na lemiesze, albo na Bógwico - najlepiej na blachy do wymarzonej bryki...Roztopimy się w wielkim europejskim narodzie i już. Unia nas wyżywi i obroni!


Ciekawe, że ani Niemcy, ani Francja wcale nie marzą o tym, żeby pozbyć się swojej tożsamości...Nie myśli o tym na serio żadne z europejskich państw!


 Bardzo jestem ciekawa, czy sprawcy długo będą myśleć, aby nieuchronnie wpaść na to, że nie można szanować ludzi, jeśli oni nie szanują własnej ojczyzny, rzucając pod stopy "kupcom" wszystko, co im się zamarzy? Że są potrzebni, dopóki są przydatni - ale tak, czy siak - reprezentują marny kraik, który każdy sąsiad może przesuwać o 300 km w każdą stronę? Kraik, gdzie - dla prywaty  - politycy powiedzą każdą podłość, kiedy już nic więcej nie można sprzedać, a co więcej - kiedy w niespokojnych snach widzą to, czego się nie spodziewali: Temidę z wagą i mieczem.
I  że tak ich widzą ci, którym się wysługują.


Wciąż popierają ich - aczkolwiek z zadyszką - sprzedajni wyrobnicy mendiów. Już obśmiewani, ale wciąż gorliwi. Nie licząc tak zwanych "rozkraczonych", którzy wciąż mają wstyd i sumienie, ale sprawiają wrażenie, że z tego powodu dręczą ich wyrzuty tegoż sumienia: "W tym kraju  jest taki zwyczaj, że umierającemu wyszarpuje się poduszkę..."
Noi i dylemat sumienia kłóci się z tym pożytecznym zwyczajem...Na szczęście wieści o rychłym zgonie Polski okazały się grubo przesadzone.


Wyrobnicy, a nawet dziennikarze - to jednak insza inszość. Ale polityków ktoś wybrał, ktoś dał im mandat, przyzwolenie na takie działania! Co muszą sobie myśleć nawet ci brukselczycy  ( oraz wszyscy myślący), którzy mają trochę oleju w głowie, o społeczeństwie obdarzającym zaufaniem takie "elity"? Nie przyczyniłam się do tego "myślą, mową , ani uczynkiem" - ale  mam to napisane na czole? Nie życzę sobie być postrzegana jako parias Europy, ale kogo obchodzą moje życzenia?


Może a`propos anegdotka, zresztą holenderska w smaczku:

Nasze dzieciaki ( nasze - w znaczeniu rodzinne i przyjacielskie) pojechały na zakończenie sezonu snowboardowego w Alpy. Na ten sam pomysł wpadli oczywiście  inni, jak każdego roku. W jakiejś zatłoczonej knajpce rzeczone dzieciaki przytuliły do stolika bezradnie czekających młodych ludzi. Po godzinie radosnego trajkotania padło oczywiście pytanie "skąd jesteście?"
Przytuleni, młodzi Holendrzy,  mieli oczy na szypułkach - "z Polski? No, to chyba musicie być bardzo bogaci! " - "Ale dlaczego?" - zdumiała się nasza młodzież. -" No, bo nam mówią, że jesteście biednym krajem,  musicie pracować za pieniądze, które płaci się kasjerce w supermarkecie. I nam każą to szanować, choć wiadomo - kiedyś wyjedziecie i zabierzecie z sobą nasze pieniądze" - oznajmiła młodzież holenderska, pełna dobrych chęci, ale mająca widocznie spore wątpliwości co do aktu holenderskiego miłosierdzia.


Dziś dzieciaki raczej wiedziałyby - co odpowiedzieć: znaleźli się w Polsce tacy, co błyskawicznie wyprzedali ich miejsca pracy, razem ze zmarnowanymi, sprzedanymi lub zamkniętymi stoczniami, bankami, cukrowniami, etc, etc, etc. Wtedy nie myśleli w takich kategoriach, ale niemniej - poczuli się upokorzeni takim postrzeganiem ich kraju. Długo ich to gryzło - ale nauka nie poszła w las, ziarno zostało zasiane.


A teraz pytanie:  ja, maniak historyczny, nie mogę sobie przypomnieć ani jednego przypadku zdrady w państwie niemieckim. Nie mówię o zdradzie Stauffenberga, który zdradził Hitlera, ale nie Niemcy.
Nie mogę sobie przypomnieć "wielkiego zdrajcy" w państwie rosyjskim, nikogo kto wystąpiłby przeciw "Matuszce  - Rosji". Oczywiście nie zaliczam do zdrajców ofiar Stalina, obłąkanego mordercy. Pamiętam o Olegu Pieńkowskim, ale... summa summarum - to dzięki niemu nie wybuchła wojna atomowa, którą jego kraj musiałby po prostu przegrać. Nie licząc wszystkich na szerokim świecie, którym - ujawniając atomowy bleff Chruszczowa - ocalił życie.


Myślę o pospolitych, codziennych zdrajcach, którzy dla prywaty , ale także ze zwykłego strachu, wysługują się "Europie, matce wszystkich ojczyzn", zapominając o swojej.
Ale myślę też o tych ogłupiałych, żałosnych "technofrau ileś tam", czy innych "Katarzyn z EU", sprzątajacych bardzo europejskie...powiedzmy - podłogi, i rozprawiających na twitterze o "Edkach" , polskim proletariacie, etc, etc. Już nie wiem - bardziej śmieszne, czy jednak straszne?


Chyba to jednak potrwa, przy tym stanie ogłupienia. Mniejsza o tych marnych, ale na tych "wielkich" (hmm...) jest przecież paragraf.
Mam nadzieję, że zostanie uruchomiony, kiedy Europa spuści po nich wodę. Tylko... jaki paragraf można zastosować wobec takiej Julii Pitery, która ostatnio oznajmiła, że Polska nie należy do Polaków...


Może najpierw jednak psychiatra?







mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka