Oczywistą oczywistością jest, że Kaczyński wybrał do kokietowania Józefa Oleksego. Przecież to właśnie ten polityk SLD został nazwany zdrajcą przez Aleksandra Kwaśniewskiego krótko po ujawnieniu taśm ze słynnego spotkania Gudzowaty-Oleksy. Właśnie podczas tych rozmów były premier wylał wiadro pomyj na swoich kolegów partyjnych.
Józef Oleksy głosował również na Lecha Kaczyńskiego. Nie wyklucza koalicji z PiS. Nie straszy również IV RP. A słynne "taśmy prawdy" posłanki Begger z hotelu sejmowego które miały być dowodem na "polityczną korupcję" nazwał zwykłym świństwem podczas, o ironio,również nagrywanego spotkania z Gudzowatym.
Nie rozumiem więc tego zdziwienia wśród lewicowych komentatorów. Podczas wyborów 2007 roku, Kaczyński przekonywał, że jest gotowy do koalicji "z częścią PO", najprawdopodobniej chodziło mu o skrzydło związane z Gowinem. Dlatego właśnie w niektórych mediach ciągle słyszymy, że pan prezes dzieli i jątrzy. Dzielił PO, a teraz SLD. Wcześniej natomiast próbował rozbić Samoobronę.
Zwolennicy PiS mają więc nie lada orzech do zgryzienia. Po następnych wyborach parlamentarnych będą musieli przełknąć koalicje z SLD lub przynajmniej z częścią sojuszu. Z częścią w której znajdują się "prawdziwi lewicowcy" starej daty, a nie tęczowi postępowcy z Napieralskim na czele. Tęczowych to prezes PiS zamierza rzucić w ramiona PO. Czy się uda?
Mam nadzieje, że do tego czasu wiele się zmieni i do sejmu wejdzie partia prawicowa która nie wstydzi się swojego liberalnego programu jak PO i nie jest "trochę lewicowa" jak PiS. Czy nadejdą czasy kiedy będzie można jasno zaprezentować swój program bez udawania kogoś kim się nie jest, bez patrzenia na słupki sondażowe?
Inne tematy w dziale Polityka