"Prywatne restauracje są lepsze od państwowych placówek żywienia, ale państwowe powinny pozostać kuchnie i ich wyposażenie np. kuchenki gazowe lub elektryczne, ale także talerze i sztućce. Natomiast to co się rusza na talerzu powinno być sprywatyzowane, bądź powinno się tam wprowadzić elementy konkurencji. Pamiętajmy, że prywatnemu właścicielowi chodzi przede wszystkim o zysk, a więc stoły i krzesła w restauracjach również powinny pozostać państwowe ze względów bezpieczeństwa. Jeśli starsza osoba usiądzie w restauracji na krześle, a krzesło się załamie, bo prywatny producent kierował się tylko chęcią zysku bagatelizując normy bezpieczeństwa to wtedy dojdzie do tragedii."
Absurd? Jasne, że tak! Jednak to nie jest wypowiedź posła Gowina. Prawdziwa wypowiedź pana posła dotyczyła kolei:
Poseł Gowin: "Państwowa powinna zostać infrastruktura, czyli tory, trakcje elektryczne, rozjazdy i tak dalej. Natomiast to, co się rusza, powinno być sprywatyzowane, bądź powinno się tam wprowadzić elementy konkurencji - podkreślił p. Gowin w wywiadzie dla radia Tok Fm. Dodał, że dobrze byłoby wpuścić "prywatnego szczupaka", być może zagranicznego, który stworzyłby wreszcie jakiś rynek kolejowy w Polsce."
Jaka jest różnica? Żadna. Gdyby pan poseł to samo powiedział o restauracjach zostałby wyśmiany. A przypominam, że istnieje dużo większe prawdopodobieństwo zatrucia się w restauracji niż to, że zginiemy w katastrofie kolejowej. Zwracam również uwagę na dość specyficzne podejście do prywatyzacji: "wszystko co się rusza (na kolei), powinno być sprywatyzowane". A więc czy według pana Gowina dworzec kolejowy nie może być sprywatyzowany? Ale jeśli tak, to dlaczego PKP szuka prywatnych inwestorów na dworcach?
Forbes:
"W Polsce jest ok. 2,6 tys. dworców, z czego jedynie ok. 1000 jest rzeczywiście użytkowanych. 83 mają status tzw. dworców strategicznych, i to one będą remontowane (rewitalizowane) w pierwszej kolejności. Grupa PKP kontynuuje także przekazywanie dworców samorządom. Trafi do nich ok. 1000 obiektów (proces ten zakończono już w przypadku ponad 100 budynków), a ok. 150 zostanie sprzedanych na inne cele niż kolejowe."
Gdy mamy do czynienia z wypadkiem prywatnego pociągu lecą gromy z jasnego nieba: to wszystko przez tego prywaciarza, bo pazerny. Może i jest winny, ale nie ma to znaczenia gdyż nie jest to notka o standardach bezpieczeństwa na kolei. Gdy dochodzi do katastrofy na kolei państwowej winnych nie ma. Zauważyliście? Nikt nie protestuje. Politycy nie krzyczą w telewizji o winie państwowego molocha. Dlaczego? Czyżby strach przed spadkiem części odpowiedzialności na ministra infrastruktury?
13 lipca 2010 doszło do zderzenia czołowego pociągów w Korzybiu:
"Są ciężko ranni. 20 osób trafiło do szpitala. Na szczęście pociągi nie jechały szybko. Według wstępnych ustaleń pociąg Słupsk - Szczecinek wyjeżdżał ze stacji Korzybie z prędkością około 20-30 kilometrów. Drugi pociąg już zaczął zwalniać przed stacją i jechał około 50 kilometrów na godzinę. Jednak w momencie zderzenia oba składy jechały jeszcze wolniej, ponieważ maszyniści na chwilę przed katastrofą zauważyli zbliżające się pociągi.
Wiadomo jednak, że pociąg jadący ze Słupska miał kilkunastominutowe opóźnienie, ponieważ na stacji w Słupsku czekał na pasażerów, którzy przyjechali pociągiem SKM.
Kolejarze, którzy prowadzili oględziny miejsca katastrofy sugerowali, że maszynista mógł chcieć nadrobić stracony czas i nie zastosował się do procedur. Maszynista może ruszyć ze stacji tylko wtedy, gdy dostanie radiowy sygnał, który jest na dodatek potwierdzony smsem wysłanym przez dyspozytora ze stacji w Miastku."
Gdyby były to prywatne pociągi lub chociaż jeden z nich był prywatny wtedy naturalnie, że "chęć nadrobienia straconego czasu" politycy zaszufladkowaliby jako igranie z życiem pasażerów z chęci zysku. Społeczeństwo przyjęłoby to ze zrozumieniem i przez następne 25 lat zawsze przy dyskusjach o prywatyzacji kolei słyszelibyśmy o tragicznym zderzeniu dwóch prywaciarzy.
Jednak nie mamy prywatnych kolei. Więc wypadki zdarzają się na kolei państwowej, ale nikt z tego powodu nie podnosi larum. I wiecie co? Słusznie. Bo wypadki się zdarzają państwowym kolejom i prywatnym również. Na pańśtwowych i na prywatnych torach. Państwowe nie oznacza w 100% bezpieczne, śmiem nawet twierdzić, że wręcz przeciwnie. Bo ja nie mam zaufania do firmy w której ubikacja w pociągu... pozostawia wiele do życzenia. Ja broń Boże nie mam na myśli luksusów typu złote umywalki. Może być skromnie. Chodzi po prostu o to aby było czysto. Jak można ufać firmie która nie potrafi nawet posprzątać ubikacji? Czy myślicie, że reszta pociągu pod ubikacją wygląda lepiej? Myślicie, że technicznie ten pociąg jest w lepszym stanie niż ta ubikacja? A tory? Rozjazdy?
Na kolei pracują w większośći wspaniali ludzie. To nie jest ich wina, że nie mogą się wykazać. To ten system ich przydusza . Oni naprawdę byliby w stanie stworzyć kolej XXI wieku.
Inne tematy w dziale Polityka