L.Enin L.Enin
102
BLOG

Pilnują poświęcenia i czasu nie żałują!

L.Enin L.Enin Polityka Obserwuj notkę 2

Pomnik pewnego prezydenta znów się stał się przedmiotem niezdrowej sensacji. Wpierw sensacyjnym było, że po trupach, na rympał i na duś w ogóle stanął on w reprezentacyjnym centrum stolicy. Teraz zaś sensacją jest to, że przez całą dobę policja nie spuszcza go z oka. Przynajmniej trzyosobowy (bywa więcej) patrol policyjny zadekowany w zaparkowanej tuż obok suce, pilnuje go niczym najcenniejszego z najcenniejszych muzealnych eksponatów.

I to jest właśnie kompletnie niezrozumiałe. No bo naiwnie może rozumuję, że jak czegoś pilnują to znaczy, że to coś może zostać skradzione, lub może mu się stać coś potwornie, niewyobrażalnie złego. Ale zaraz, co złego może spotkać pomnik najwybitniejszego prezydenta i jednego z najwybitniejszych Polaków? Nie widzę żadnego istotnego zagrożenia, poza może nadmiernymi i absolutnie spontanicznymi wyrazami bezgranicznej miłości. I tu może być mały problem zaiste, bo miłość, zwłaszcza ta ślepa, czasami potrafi zabijać.

Ale co tu gdybać i fantazjować, lepiej po prostu zapytać o to policję, bo przecież oni najlepiej wiedzą po kiego tam kwitną i w jakim celu.

Oni odpowiadają jednak zdawkowo i nadzwyczaj mało precyzyjnie: „jeśli ktoś nie rozumie po co pilnujemy pomnika to ma problem”. Hmmmm… Problem? Jaki problem? A jeśli już, to kto ma ten problem i z czym, albo z kim? Wygląda że wielki problem, mega problem ma jednak policja, którą z równowagi wyprowadzają nawet proste pytania. Innymi słowy dalej nic nie wiemy, sprawa dalej jest niejasna.

Przemiła nasza redakcyjna Iwonka dzwoni więc do do oficera operacyjnego komendy stołecznej.

PYT: – „Czy jakiś warszawski pomnik jest obecnie chroniony przez policję?”

ODP: – „Nie, nie ma takiego przypadku”.

PYT: – „A pomnik Kaczyńskiego na Placu Piłsudskiego?”

Tu następuje długie milczenie, czyli cisza w słuchawce, a potem…. :

ODP: – „Proszę kontaktować się z rzecznikiem prasowym Komendy”.

Pi-pi-pi – koniec połączenia!

Nadal więc nie wiemy dlaczego tak pieczołowicie i z takim poświęceniem chroniony jest pomnik pana Kaczyńskiego. Wysyłamy więc maila, bo może mailem porozumiemy się skuteczniej niż telefonem.

Nadchodzi odpowiedź z której wynika, że „zadaniem policjantów jest przede wszystkim zapewnienie na placu Piłsudskiego bezpieczeństwa. (…) Plac Piłsudskiego to punkt szczególny, z dużą liczbą turystów. U podstaw naszych działań leży więc bezpieczeństwo”. Czyli oni nie pilnują pomnika, tylko Placu pilnują, żeby nikt nie sikał, nie pluł, lub niedajbosze nie paradował z plakatem „Konstytucja”.

Biorąc tę wykładnie za dobrą monetę, poprosiłem naszego zaprzyjaźnionego małopolskiego korespondenta o pilne sprawdzenie ile radiowozów, oraz policjantów jest zaangażowanych w pilnowanie Wawelu, a także Kasprowego Wierchu, bo nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to także „szczególne punkty, z dużą liczną turystów” i zapewnienie tam bezpieczeństwa „w ramach doraźnych, codziennych działań prewencyjnych” jest napewno priorytetem policji.

Niestety, okazało się, że na Wawelu i na Kasprowym nie ma ani śladu jakiegokolwiek radiowozu, czy choćby nawet kawałka policjanta. Czyli teoria absolutnie mija się z praktyką.

Wniosek: bezpieczeństwo Placu Piłsudskiego to jakaś ściema!

Czyli o co chodzi!?

Z niechęcią wracamy do początku, czyli do teorii, że to jednak pana Kaczora na cokole z nieznanych bliżej powodów pilnują. Szukamy jakiś podobnych precedensów, ale idzie ciężko, bo precedensów brak. Żadnego z warszawskich pomników nie trzeba pilnować i nie są nam znane przypadki, żeby były pilnowane kiedykolwiek, nawet jak sporadycznie polewano je farbą (Berling, Kukliński, Dmowski…). Przeto dziwnym jest bardzo a jednocześnie smutnym, że oto postawiono pomnik, którego uzbrojeni policjanci muszą przez 24 godziny i 7 dni w tygodniu strzec przed wdzięcznym z pewnością narodem.

I na siłę i na duś, jeden tylko taki podobny znajdujemy przypadek w historii, kiedy to nowohuckiego Lenina milicja także pilnowała 24 godziny na dobę, aż do jego smutnego acz pokojowego usunięcia. No, ale aż nam się wierzyć nie chce, że mamy tu do czynienia z aż tak prostą analogią, że niby Lenin i Kaczyński w jednym stali domu… a nawet na podobnym cokole. Nie, nie to nie może być prawda!

Więc pytanie czego, lub kogo pilnują policjanci na Placu Piłsudskiego, nadal pozostaje bez odpowiedzi, a wszystko co powyżej napisałem to tylko spekulacje, pewnie zupełnie nieuprawnione.

Ale nigdy nie jest aż tak śmiesznie, żeby jeszcze śmieszniej być nie mogło.

Oto bowiem pojawia się problem z… gołębiami. Te bestie i gorszy sort ptactwa, nie daje sobie przemówić do rozsądku i tak jak na wszystkie pomniki srają, tak zaczynaja nasrywać i na ten. A to się nie godzi. Ponieważ jednak funkcjonariusze policji się buntują – nie chcą zgodnie z rozkazem kijem i szmatą odganiać namolne ptaszyska, stając się tym samym pośmiewiskiem – więc jest mega problem. Najwyższe władze państwowe – jak głosi plotka – zamiast zastanawiać się kto wytrze ów rozlany gnój z szamba z napisem KNF, debatują kto będzie wycierał ptasie gówna z głowy i ramion męża opatrznościowego narodu. Kto, za ile i w jakim rytmie. I debatują już tak ponad tydzień bez jakichkolwiek efektów. Nie ma dobrego rozwiązania!

Od razu mówię, że w przedbiegach odpadł pomysł z sokołem, czy coś w tym stylu, bo po pierwsze sokół też ptak i też sra, po drugie gołębie ze strachu jeszcze bardziej by srały a zwłaszcza na rzadko, no i wreszcie byłyby pewnie dodatkowe atrakcje w postaci pierza, krwi i wnętrzności… a to jak pewnie się domyślacie, z różnych, sentymentalnych rzec można powodów, nie bardzo przystoi.

Suma summarum: tajemnica pilnie strzeżonego Placu Piłsudskiego w Warszawie pozostaje nierozwiązana. Gołębie robią krecią robotę, zgoda, ale żeby z tego tylko powodu wyłączyć z innej, normalnej służby połowę warszawskiego garnizonu, to chyba przesada. Gdzie jest to drugie, nieodkryte dotąd dno tej historii? (E vel LE)

L.Enin
O mnie L.Enin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka