Stare, podobno perskie przysłowie głosi: mówiący prawdę wart jest, by obdarować go koniem. Nie tylko dlatego, że poznanie prawdy jest więcej warte niż dobry, kosztowny (zwłaszcza u takich kawalerzystów) wierzchowiec, ale też po to, by prawdomówny zdołał szybko uciec przed zemstą tych, którym - mówiąc tę bezcenną prawdę - się naraził.
Cały wczorajszy dzień dźwięczało mi to przysłowie w uszach, kiedy patrzyłem na rezygnację ministra Szumowskiego. Człowiek, którego odważnym decyzjom Polska zawdzięcza wielki sukces (a powiedzcie mi, że premier szukał wytycznych w Ministerstwie Rolnictwa, albo Cyfryzacji), odchodził bez fanfar, pośród i poważnych zarzutów, i zupełnie głupich obelg, oskarżany o wszystko co najgorsze.
Odchodził zupełnie jak ojcowie zwycięstwa pod Warszawą. Zajadłość politycznej walki nikomu wtedy nie darowała zasług, a gabinetowa wendetta politycznych stronnictw zrodziła oskarżenia i spory, które odzywają się echem do dzisiaj, już w innym świecie, po stu latach, klęsce wrześniowej, zdradzie sojuszników, sowieckiej okupacji i jej niespodziewanym zakończeniu.
Tymczasem, rodzi się wrażenie, że ze wszystkich władz państwowych i samorządowych III RP godnie uczcił stulecie Cudu nad Wisłą tylko minister zdrowia. Po prostu: dokonał rekonstrukcji historycznej tego wiekopomnego wydarzenia. Postawiony przez los wobec historycznego wyzwania, kierując instytucją niewydolną, zdezorganizowaną, słabo wyposażoną, niedofinansowaną, stoczoną przez korupcję i walkę o prywatne interesiki, zmuszony do improwizacji, bombardowany nie cofającą się przed niczym krytyką ze strony politycznych wrogów, przez kilka śmiałych decyzji zapewnił Polsce wyjście obronną ręką z niebezpieczeństwa.
Przy pomocy niewielkiej liczby podobnych sobie fachowców, pamiętających, że płacą im za to, żeby robili co potrafią
#dziekujemy
Tymczasem w internetach horda rozmaitej maści kretynów pluje na zasłużonego człowieka i jednocześnie naraża na szwank zdrowie i życie ludzkie, płodząc sprzeczne z wiedzą ósmoklasisty idiotyzmy, jak to maseczki zabijają, a zachowanie dwumetrowej odległości od sąsiada to w istocie znak bestii apokaliptycznej.
I nie przyjdzie do głowy kretynom, że uczciwszym zarobkiem byłby przemyt spirytusu, albo sprzedaż chwilówek. Ani, że kapo z niemieckich obozów też wykonywali rozkazy. Przymuszeni.
Każda opublikowana tu notka jest produktem kolekcjonerskim. Nie służy do czytania, ani też do zamieszczania w niej informacji bądź opinii. Uwaga: CACATOR CAVE MALUM!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka