Wszystkim, którzy nadzieję dla polskiego szpitalnictwa widzą w nowoczesnych, mobilnych systemach szpitalnych, składam propozycję. Niech na czas sezonu jesienno-zimowego zamieszkają w nowoczesnych, mobilnych systemach mieszkalnych. W kontenerach, konkretnie.
Przecież jeśli możliwe jest umieszczenie w kontenerach całego skomplikowanego oprzyrządowania medycznego i zapewnienie warunków, koniecznych dla działalności medycznej, to gdzie dostępne na masową skalę domy modułowe? Co przeszkadza w powstawaniu opartych na podobnej technologii osiedli mieszkalnych? Czemu nowoczesny i wielokrotnie sprawdzony w warunkach azjatyckich mobilny budynek mieszkalny modułowej konstrukcji, ma pozostać dostępny tylko dla członków marginesu społecznego zasiedlających lokale socjalne?
Ktoś zgadnie?
Podpowiem, że szybsze, łatwiejsze i last but not least tańsze jest przystosowanie do celów mieszkaniowych, czy nawet medycznych, niektórych budynków publicznej użyteczności. I do takiego przystosowania, rzeczywiście, można użyć wyspecjalizowanych węzłów, powstałych w technologii modułowej.
I nie chodzi i nawet o budynki pokoszarowe. Budynki pokoszarowe, prawie idealne na czas epidemii, w swojej większości "sfilcowały się" zaraz po rozwiązaniu Wojska Polskiego, pod władzą szoguna. Te które pozostały, straszą fatalnym stanem. A nie powinny.
Bo rozpoznanie i przygotowanie zaplecza medycznego, paramedycznego, czy jak by tam nazwać, na czas katastrof naturalnych, jest jednym z obowiązków samorządu. A na wypełnienie tego obowiązku, od czasu rozpoczęcia epidemii, miały władze samorządowe całe, spokojne lato.
# z dykty i kartonu