murgrabia czorsztyński murgrabia czorsztyński
163
BLOG

Wojny owadów, wojny ludzi. Pierwszy Maja na Ziemiach Odzyskanych

murgrabia czorsztyński murgrabia czorsztyński Polityka Obserwuj notkę 20
''jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu: upał na ulicy i plamy na Słońcu, hej!''

Było to może u schyłku lat sześćdziesiątych, może na początku siedemdziesiątych. W małym miasteczku, powstałym, kiedy polska granica odcięła prawobrzeżną dzielnicę niemieckiego miasta, zebrany tłum oczekiwał na moment wyruszenia pierwszomajowego pochodu. Zarówno większość tamtejszych urzędników, jak i kadr, zarządzajacych państwowymi i spółdzielczymi przedsiębiorstwami, objęła swoje stanowiska niemal równocześnie - po dojściu do władzy Gomułki, zatem pochód prezentował się okazale, uczestnicy zgromadzili się licznie, a miasto wysprzątano i udekorowano wręcz we wzorcowy sposób.

     Zanim jednak ustrojony w czerwień i wzniosłe hasła ludzki wąż ruszył, gdzieś, spod ściany, wysunął się miejscowy oryginał. Człowiek samotny, mimo wielkiej inteligencji imający się byle jakich robót, które pozwalały mu wegetować na granicy biedy. Ponadto mający na temat panującego ustroju własne zdanie; zdanie, które większość jego ziomków poparłaby chętnie, ale tylko w czterech ścianach, w towarzystwie zaufanych osób, i półgłosem.

     Tym razem jednak osobnik ten, wystrojony w najlepszy garnitur, trzymał pod pachą zrolowaną szturmówkę. W miasteczku, którego włodarze śmiało mogliby zaśpiewać po paru kolejkach wódki słynne "...ja bankierem nie byłem, ani wirtuozem...", nie zdziwiło nikogo, że zawzięty antykomunista staje na czele pochodu z i rozpościera wielki, czerwony sztandar.

   Pochód ruszył główną ulicą i sunął, poprzedzany przez samotną postać, niosącą krwistą płachtę. Zanim jednak gromada czcicieli pracy dotarła przed trybunę, ustawioną dla zebranych oficjeli, przodownik pochodu skręcił w boczną ulicę. Ponieważ obrana droga wiodła w kierunku wojskowego cmentarza (pamiątki po tym, jak pijany bohater narodowy wydał swojej piechocie rozkaz natarcia prosto w wał ogniowy własnej artylerii), tłum karnie i równo podążył za nim.

     Pierwsze szepty zaczęły się, gdy cmentarz ominięto bez zatrzymania, i rosły do poziomu zdumionego gwaru, kiedy trasa pochodu minęła ostatnie podmiejskie domki, a ludzka masa wylała się rzeką między rozległe, pegieerowskie pola. A kiedy ze środka wciąż maszerującej tłuszczy dobiegły pierwsze, zdumione okrzyki, przodownik nagle stanął, zwiniętą błyskawicznym ruchem szturmówkę wsadził pod pachę... i szybkim krokiem zniknął w jakiejś bocznej dróżce.

    Zaskoczony niespodziewaną dekapitacją pochód kłębił się w miejscu, pokrzykując tu i ówdzie, i sadząc klątwami, ale po kilku chwilach transparenty opuszczono, flagi zwinięto, zaś masy ludowe zaczęły się rozchodzić. W miarę jak rozpraszające się grupy dzieliły się na coraz mniejsze cząstki, między zdumionymi okrzykami i wściekłymi bluzgami coraz częściej przebijał złośliwy, tłumiony, ale pełny satysfakcji rechot. Tylko jeden człowiek, aktywista POP jakiegoś małego zakładu, stał pośrodku drogi i wołał wielkim głosem: "Ludzie, k...a, nie rozchództa sie!!!".

     Dlaczego piszę o tym zdarzeniu? Bo teraz jest najlepsza pora, żeby o nim przypomnieć.

     Bo ten pierwszomajowy pochód to znakomita alegoria.


Tak właśnie, moi mili, wyglądała historia polskiej tzw. blogosfery.



Herbatnikować z Wami, panie i panowie, było zaszczytem.


#https://www.salon24.pl/u/rab-bozyj/307469,wojny-owadow-wojny-ludzi-pierwszy-maja-na-ziemiach-odzyskanych

Każda opublikowana tu notka jest produktem kolekcjonerskim. Nie służy do czytania, ani też do zamieszczania w niej informacji bądź opinii. Uwaga: CACATOR CAVE MALUM!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka