mosher mosher
68
BLOG

Policjanci i złodzieje

mosher mosher Polityka Obserwuj notkę 2

     Mam przed sobą ciekawy dokument. Sporządzony został 25 lipca 1977 r. przez Prokuraturę Generalną PRL. Zawiera informacje o „przebiegu realizacji postanowień dotyczących zwolnienia z aresztu śledczego J. Kuronia i pozostałych osób aresztowanych w tej sprawie”. Przypomnijmy, że grupa działaczy i współpracowników KOR aresztowana została w maju 1977 r. w wyniku działań podejmowanych po śmierci Stanisława Pyjasa. Zastosowano wobec nich areszt tymczasowy, po czym – z okazji święta narodowego – poddano amnestii.

     Aresztowanej jedenastce obwieszczono decyzję o zwolnieniu z aresztu 23 lipca podczas spotkań z prokuratorami. Większość z nich, jak głosi pismo Prokuratury, „przyjęło informację o umorzeniu wobec nich śledztwa bez szczególnego zainteresowania”. Byli wśród nich m.in. Antoni Macierewicz, Jan Józef Lipski i Jan Lityński. Ale czterech uwięzionych działaczy postanowiło złożyć obszerniejsze orzeczenia.

     Wśród nich znalazł się Adam Michnik. Po wyrażeniu swego zadowolenia z podjętej wobec niego decyzji oświadczył, że nie działał wbrew prawu ani na szkodę państwa. Dalsza część jego przemowy została podsumowana w następujący sposób:

     „Zaznaczył równocześnie, że chciałby zapoznać się z aktami aby przekonać się na podstawie jakich dowodów Prokuratura przedstawiła mu w śledztwie (które określił jako „fantastyczne”) i czy przypadkiem nie nastąpiło to w wyniku donosu jakiegoś „złego człowieka”. Dodał, iż chciałby zapoznać się z aktami również i po to, aby ustalić jaką jego działalność potraktowano jako przestępczą, gdyż chciałby w przyszłości uniknąć podobnych nieporozumień powodujących oskarżenie go o działalność przeciwko Państwu”.

     Dodajmy, że ze wszystkich osób, które zostały tego dnia zwolnione z więzienia, w rozmowie z prokuratorem tylko Michnik wykazał zainteresowanie ewentualnymi „donosami”.

     Zapewne to zainteresowanie pchnęło go do tego, by po wyborach czerwcowych 1989 r. zaszyć się w archiwach MSW wraz z kilkoma historykami (tzw. „komisja Michnika”), spędzić tam kilka miesięcy na przeglądaniu dokumentów bez odnotowywania w jakimkolwiek spisie, jakie konkretnie akta zostały przejrzane, by następnie obwieścić rodakom, że – jak to ironicznie skomentował Bronisław Wildstein – zapoznanie się z tymi archiwaliami będzie dla nas niezdrowe. Powinniśmy zamknąć je na klucz i nie wracać do nich za naszego życia. Może za jakieś 50 lat zezwoli się na ujawnienie co najwyżej części z nich.

     Ponownie przenosimy się w czasie. Tym razem do zdarzeń sprzed parunastu tygodni, które mamy jeszcze świeżo w pamięci. Słynny list intelektualistów „i Władysława Frasyniuka” w obronie czci Lecha Wałęsy, narażonego na bezpardonowy atak „pełnych nienawiści” „policjantów pamięci”. Czyli dwóch historyków IPN-u, przygotowujących książkę o tajnym współpracowniku „Bolek”.

     Książka się ukazała – w żenująco niskim nakładzie, ale jednak jest. Kampania przeciwko Instytutowi trwa. Czasem przemówi sam redaktor naczelny „GW”, wyzywając swoich antagonistów od „pętaków”, czasem zaatakują usłużni podwładni: Marek Beylin, Andrzej Romanowski, Paweł Wroński… Dzielne elity dbają, byśmy nie dowiedzieli się czegoś, co mogłoby tymże elitom zaszkodzić. Bo przecież nikomu innemu ta wiedza zaszkodzić nie może.

     Jak określić taką postawę? Cóż, jeśli historycy IPN-u nazwali zostali „policjantami pamięci” (i specjalnie się tym nie przejęli – Gontarczyk i Cenckiewicz zrobili sobie zdjęcie z leżącą na stole koszulką o takim napisie, zamieszczone w „Rzeczpospolitej”), ich antagonistów nazwać możemy owej pamięci – złodziejami.

     Złodziejami, którzy ukradli pamięć o najnowszej historii tego kraju, schowali ją w szafie, sami zaś prezentują swoją wizję dziejów. Wizję uładzoną, odpowiadającą naiwnym wyobrażeniom wielu swych zwolenników, czarno-białą. O odważnych, nieustraszonych opozycjonistach. O gotowych do kompromisu generałach. I o grupie oszołomów, którzy w III RP mogli sobie co najwyżej powarczeć na rzeczywistość w niskonakładowych pisemkach.

     Ukradli nam tę pamięć. Ale proces jej odzyskiwania trwa. Prędzej czy później wszystkie kłamstwa wyjdą na jaw. Im później – tym lepiej dla nich. Im prędzej – tym korzystniej dla nas.

     Po czyjej stronie wypada stanąć – policjantów, czy złodziei?

 
mosher
O mnie mosher

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka