Był w moim życiu taki moment, w którym codziennie chodziłem do kościoła, zajmowałem miejsce w ławie i modliłem się tak długo, aż zasypiałem. Bywało, że gdy się ocknąłem, obok mnie znajdowali się inni ludzie. Czasami robiłem tak kilka razy dziennie w przerwie między zajęciami na pierwszym i drugim roku studiów.
Wolałem momenty, w których nie było mszy, msza mnie rozpraszała. W czasie liturgii wstaje się, siada, klęka lub wypowiada modlitwy w określonym momencie, a ja chciałem po prostu zasiąść w ławie, oprzeć czoło o złączone na blacie dłonie i prosić o ratunek. To wszystko.
Gdy w kościele miała miejsce msza, to i tak siadałem, opierałem kolana o klęcznik i modliłem się nie zważając na obrzęd. Powiedzieć, że byłem zdesperowany, czy zrozpaczony, to jak posłużyć się abstrakcyjnym terminem encyklopedycznym z obcej dziedziny, o trudno wyobrażalnym zespole skojarzeń.
Pamiętam, że pewnego dnia znalazłem na jednej z ław modlitwę do Św. Judy Tadeusza - typowy łańcuszek z informacją żeby przepisać tekst 30 razy i zostawić w świątyniach. I ja to zrobiłem. Ja, gość, który nie tylko nie uważał się za religijnego, i który miał i do dzisiaj ma za nic wszelkie łańcuszki zrobiłem to: przepisałem 30 razy znalezioną modlitwę i zostawiałem kartki systematycznie w różnych kościołach rodzinnego miasta. Ujęło mnie, że Św. Juda Tadeusz, to patron spraw beznadziejnych - to był mój przypadek. Po latach, to co wówczas przechodziłem, specjalistka zdiagnozowała, jako nerwicę natręctw, ale czym było naprawdę? Z pewnością czymś bardzo osobistym, trudnym, w czym byłem zupełnie sam.
Sześć, może siedem lat później, w tym samym po-ewangelickim kościele przy Placu Wolności w Łodzi, w którym się wówczas tak gorliwie, aż do zaśnięcia modliłem, wziąłem ślub i ochrzciłem pierwsze dziecko.
Powyższy koncept nie jest ani prawdą, ani fałszem, nie jest ani dobry, ani zły, natomiast bierze się z mojego doświadczenia i praktyki.
Wpis powstał w ramach projektu "Możesz - skieruj myśli ku najlepszemu".
Zobacz poprzednie odcinki bloga.
Bądź na bieżąco, subskrybuj posty na facebook'u.
Jestem mężem i ojcem trójki dzieci. Wychowałem się w rodzinie z chorobą alkoholową. Moją misją jest pokazywanie, jak uwolnić się lęku nabytego w okresie dzieciństwa i dorastania. Mam doświadczenie pracy w organizacjach pozarządowych, programuję.
Rozwijam projekt mozesz.eu którego cele to:
wsparcie w wychodzeniu z życiowego klinczu
zamiana negatywnych myśli na pozytywne
wygrywanie z własnymi ograniczeniami
inspirowanie do rozwoju
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo