
Pisarze (a nie proletariusze) wszystkich krajόw łączcie się! (zdjęcie „pożyczone” z NYT)
Po ponad dwόch tygodniach przerwy w nowojorskich teatrach będzie dziś znowu tłok. Ale scenarzyści w Hollywood nadal strajkują i wbrew pozorom nie jest to wcale strajk groteskowy.
Akustycy, kosmetyczki, charakteryzatorzy, fryzjerzy, sprzątacze i całe rzesze innych pracownikόw teatralnego zaplecza, ktόrzy od blisko trzech tygodni mogli sie wyspiac, dzis maja nerwowy dzien. Najprawdopodobniej wcześnie rano obudził ich telefon z radosną wiadmością – mają natychmiast stawiċ sie na prόbę.
Wczoraj pόźnym wieczorem doszło do prowizorycznego porozumienia między pracownikami teatralnego zaplecza (tzw. stagehands) a właścicielami nowojorskich teatrόw. Strajk trwał od 10 listopada i nie leżał w interesie ani jednych ani drugich. Okres przed Swietami Bozego Narodzenia to dla teatrow na Broadway'u najbardziej lukratywny okres w roku – do miasta przyjeżdża cała masa świątecznych turystόw a ponieważ wcześnie robi się ciemno... Coz lepszego maja w Nowym Jorku do roboty! W zeszłym roku podczas weekendu po święcie Dziękczynienia dochody z broadwayowskich spektakli przekroczyły 23 mln dolarόw, w tym niespełna 6 mln.
Tracili też właściciele restauracji, barόw, parkingόw (to dopiero jest biznes na Manhattanie; jesli ktos tam nieopatrznie samochodem przyjedzie, to by sie go na pare godzin pozbyc, czesto trzeba zaplacic wiecej niz za sympatyczna kolacje!) i hoteli. Właściciele Sardi – jednej ze znanych restauracji w teatralnej dzielnicy twierdzą, że ich obroty w trakcie protestu spadły o 30-35%. Przedstawiciele miasta oceniają, że każdy dzień strajku przynosił w Nowym Jorku straty w wysokości około 2 mln dolarόw.
Negocjacje były skomplikowane. W największym skrόcie teatralnej obsłudze, ktόra często pracuje „na zlecenie”, chodziło o podstawowe choċby gwarancje pracowniczego "bezpieczeństwa". Wlascicielom teatrow o jak najwieksza "elastycznosc" (skad my to znamy?).
Żadna ze stron pόki co nie chce ujawniċ szczegόłόw porozumienia, ale jedni i drudzi mόwią o kompromisie. Dolar kosztuje dziś prawie tyle co powietrze, „last minute tickets” na dzisiejsze seanse można kupiċ po $26.50 (normalnie kosztuja ponad 100), nic tylko wsiadaċ w samolot! Gdyby ktos miał ochotę, to tu można sprawdziċ, jaki świetny repertuar.
Do kompromisu tymczasem cały czas daleko strajkującym w Holywood scenarzystom i pisarzom.
Na pierwszy rzut oka ich protest wydaje się troche groteskowy i trudno zrozumieċ o co w tym wszystkim chodzi. Autorka tego blogu miała na przykład watpliwosci. Ja w pierwszej chwili tez.
W największym skrόcie chodzi o to, czy Ci ktόrzy także w jakimś sensie pracują na zapleczu – scenarzyści i autorzy/pisarze – powinni mieċ udział w zyskach z internetowego deseru. To znaczy, tych efektow swojej pracy, ktore firmy medialne/dystrybutorzy coraz czesciej do siecie wkladaja. Ci ostatni twierdza, ze nie -- bo to tylko promocja i reklama. I dotychczas za owa promocje i reklame pisarzom placic wiecej nie chcieli.
Ale wszystko wskazuje na to, że pismacy i twόrcy nie w ciemię bici. Tez calkiem niezle sie reklamuja i promuja. W sporze o internet doskonale wykorzystują ... internet.
Po pierwsze stworzyli setki doskonałych stron internetowych, w ktόrych przystępnym językiem tłumaczą swoje racje. Wycieczkę można rozpocząċ tutaj.
Bardzo sprytniej wykorzystują tez YouTube. Bez dystrybutorow czy producentow. Z pomocą przyszła im między innymi Demi Moore i Harvey Kittlel. Oraz Holly Hunter, ktόra pojawia się w tym doskonałym filmiku -- zdesperowana aktorka, nie może sobie poradziċ z nieporadnie napisanym scenariuszem, prosi wiec wspόłpracownikόw, by skontaktowali ją z autorem. A ci lacza ja ... z anonimowym pracownikiem w jakims call center... Aby było jeszcze śmieszniej rozmόwca, ktόry, jak nietrudno zgadnąċ kompletnie nie ma pojęcia o czym mowa, znajduje się... w Bangalorze. Nie ma to jak outsourcing! Dalej nie będę streszczaċ, sami zobaczcie.
Oczywiście wśrόd scenarzystόw i pisarzy są tacy, ktόrzy zarabiają grube miliony dolarόw i nad nimi jakoś mało kto chce się litowaċ. Ale całe rzesze – zwłaszcza tych młodszych, na dorobku – zarabia na granicy (lub poniżej) minimum socjalnego.
Strajkowali też niedawno freelancerzy z telewizyjnych newsroomόw, ktorzy twierdzą, że zarabiają trzy razy mniej niż ich rodzice (nieoficjalnie słyszałam, że przeciętna stawka w newsach to $1 za słowo, w latach 60-tych, było $3).
No coz to tez skutki medialno-technologicznej rewolucji, w ktorej i my blogerzy mamy jakis swoj udzial (a ja to juz zupelnie nieniejszym podcinam chyba galaz na ktorej sama siedze...:>)....
Filmiki na YouTube robią swoje – opinia publiczna zdecydowanie jest po stronie pisarzy (w niedawnym sondażu 63% badanych twierdziło że ich popiera; stronę producentόw trzymało zaledwie 4%) Nie wiadomo czym to się skończy – ale bardzo możliwe, że siedzący w Kalifornii przystojni panowie w garniturach, dojdą wkrόtce do wniosku, że z pismakami lepiej nie zadzieraċ. Bo – zwłaszcza, gdy mają za dużo wolnego czasu, z ktόrym nie wiedzą co zrobiċ – mogą byċ dośċ upierdliwi.
Inne tematy w dziale Kultura