magda rittenhouse magda rittenhouse
49
BLOG

O Kassandrze ktόra nie nazywa po imieniu

magda rittenhouse magda rittenhouse Kultura Obserwuj notkę 10

Francuska kultura umarła –  zawyrokował niedawno tygodnik Time. Nie tak szybko – ripostuje francuski intelektualista; byċ może ta diagnoza mόwi więcej o tych, ktόrzy ferrują takie sądy, niż o tych, ktόrych dotyczy.  

Don Morrison, paryski korespondent Time’a ,w listopadowym artykule na francuskiej kulturze nie pozostawił suchej nitki: Nikt kultury nie traktuje poważniej niż Francuzi. Szczodrze ją subsydiują, dopieszczają kwotami i ulgami podatkowymi. Nawet magazyny mody zamieszczają poważne recenzje książek (...) Każde francuskie miasteczko jako-takich rozmiarόw co najmniej raz w roku organizuje festiwal operowy czy teatralny, niemal w każdym kościele w weekend jest reczital organowy lub koncert muzyki kameralnej.  Jest tylko jeden problem (...) Otaczani kiedyś podziwem świetni pisarze, artyści i muzycy Francji dominowali. Dziś na globalnym rynku kultury przywiędli ... Nikt ich nie slyszy.  Material dowodowy Morrisona: spośrόd około 200 produkowanych rocznie we Francji filmόw, zaledwie kilka, o ile wogόle, przebija się na amerykański rynek.  Jeszcze gorzej radzą sobie domy aukcyjne –ich udział w globalnym rynku to zaledwie 8%, w porόwnaniu z 50% jakie wyciągają domy aukcyjne w Stanach czy 30% w Wielkiej Brytanii.  Jedną z przyczyn, zdaniem amerykańskiego eksperta, są owe subsydia i protekcjonistyczne traktowanie kultury przez Francuzόw. Morrison uważa, że to właśnie sprzyja miernocie i rozbestwia artystόw, pisarzy i intelektualistόw nad Sekwaną:  mogą sobie pozwoliċ na nadmierne teoretyzowanie i oderwanie od potrzeb kulturalnych konsumentόw. Nie to co w pragmatycznej Ameryce. Nie będę streszczaċ obszernego artykułu, tym bardziej, że konkluzje zupełnie mnie nie przekonały. Ale zdecydowanie  polecam lekturę – daje sporo do myślenia.  Za to z satysfakcja przeczytałam przed chwilą w Guardianie ripostę Bernarda Henry Levy’ego, ktόry z powyższą diagnozą w bardzo inteligentny sposόb bezlitośnie się rozprawia:    Prawdziwym pytaniem nie jest to, czy tak surowa ocean Time’ajest uzasadniona... prawdopodobnie jest – rzeczywiście wielu artystόw w moim kraju grzeszy lekkim prowincjonalizmem i stagnacją, rzeczywiście są nieznośnie narcystyczni i zajęci wyłącznie własnym wnętrzem.  Ale kiedy patrzymy na jakiś portret, zawsze należy zadaċ sobie pytanie – nie tylko co mόwi nam o modelu, ale także co mόwi o portreciście, ktόry go wykonał. Dziwię się, bo wygląda na to, że lektura tego artykułu nie skłoniła nikogo, by zapytaċ, co mόwi nam on o autorze, o magazynie, ktόry go opublikował – czy, krόtko mόwiąc, o kraju, z ktόrego pochodzi, o jego przekonaniach i aksjomatach. Levy doszukał się pięciu aksjomatόw, na ktόrych opiera swoje diagnozy  Po pierwsze założenie, że ocena kondycji jakiejś kultury zależy od tego, jak owa kultura postrzegana jest przez kulturę dominującą – czyli w tym przypadku amerykańską. „Dzieło sztuki, ktόre nie wzbudza maksymalnego zainteresowaia w Ameryce, siłą rzeczy pozbawione jest wazkości” ironizuje Levy. Po drugie – ciągnie dalej Levy --  Amerykanie w swoich kulturowych ocenach nigdy się nie mylą. Edgar Allan Poe, sczekał jak pies, pogrążony w biedzie. Zapomniany. Scott Fitzgerald pochowany zanim umarł – ośmieszany, oczerniany, prawie nigdy nie publikowany, na granicy szaleństwa. Lekceważony, wyparty z pamięci. Przepadło. Po trzecie wreszcie – bezlitośnie nabija się Levy – sztuka to po prostu przemysł, a kultura to kulturalny rynek. Dzieła sztuki, wszystkie bez wyjątku, są pomyślane jako przeboje kasowe. Oczywistym jest więc, że te subsydiowane –a wiec wymykające się spod wszechmocnej rynkowej logiki – siłą rzeczy, po prostu się nie liczą. Aksjomatόw , o ktόrych pisze Levy, jest jeszcze kilka. Ale najważniejsza jest konluzja: “Wydaje mi się, że artykuł traktuje o upadku francuskiej kultury tylko w takim stopniu w jakim traktuje o upadku wszystkich dominujących kultur – wszystkie one, jedna po drugiej, w tym czy w innym momencie zostały skazane na to by byċ świadkiem swego upadku. Artykuł ten traktuje o Ameryce i o tym, co stanie się gdy rosnąca potęga hiszpańskiego, chińskiego czy innego azjatyckiego języka sprawi że anglo-amerykański przestanie decydowaċ o formie i utraci swą pozycję uniwersalnego języka, na ktόry wszystko się przekłada. Francja jest tu metaforą na to czeka Amerykę. Anty-francuska retoryka to ujście dla paniki kogos, kto nie ma odwagi nazywaċ rzeczy po imieniu. Klasyka”. Nic dodaċ, nic ująċ. A sobotnia lektura przypomniała mi jeszcze o pewnej wystawie, na ktόrej byłam niedawno w nowojorskim Muzeum Metropolitarnym. Napiszę niebawem.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Kultura