magda rittenhouse magda rittenhouse
34
BLOG

Książki z awariami

magda rittenhouse magda rittenhouse Kultura Obserwuj notkę 2

Postanowił ktoś przypadkiem, że w Nowym Roku będzie więcej czytaċ? Jeśli Wam się nie uda, to zawsze można blefowaċ! Tak w każdym razie uważa Pierre Bayard, wykładowca literatury na jednym z francuskich uniwersytetόw.  

W ubiegły weekend, przekonywał czytelnikόw Guardiana, że wymądrzanie się na temat nie-przeczytanych książek to proceder nagminny; robią to ponoċ wszyscy, zwłaszcza tacy jak on sam – krytycy i profesorowie literatury.

Bayard twierdzi, że o skomentowanie jakiejś książki jest proszony tak często, że sztukę mόwienia o tym, czego nie przeczytał opanował do perfekcji. W temacie czuje się tak mocno, że napisał wręcz na ten temat osobną książkę, ktόrą w tym tygodniu wydała w Anglii szacowna Granta:  „Jak mόwiċ, o książkach ktόrych nie przeczytaliście”. 

Książki nie czytałam, ale artykuł dał mi trochę do myślenia. 

 „Cały czas, choċ czyta się coraz mniej, w społeczeństwie w ktόrym żyjemy, do czytania podchodzimy z pewnego rodzaju nabożeństwem. Dotyczy to przede wszystkim grupy tekstόw kanonicznych – w zależności od tego w jakim towarzystwie się obracamy, tytuły mogą się trochę rόżniċ  – ale praktycznie rzecz biorąc, o ile chcemy byċ traktowani poważnie, niepodobieństwem jest przyznaċ się że czegoś z tej listy żeśmy nie przeczytali.  

Co więcej, twierdzi Bayard. Nie wystarczy czytaċ, trzeba czytaċ dogłębnie. „Jest na przykład nie do pomyślenia, by jakikolwiek intelektualista mający do czynienia z literaturą, przyznał się, że pobieżnie przeczytał Prousta lub że nie przeczytał go w całości. Co niemal na pewno miało miejsce w przypadku większości z nich.


Ale właściwie co to znaczy coś PRZEczytaċ?"Między książkami ktόre przeczytaliśmy dokładnie, a tymi o ktόrych nawet żeśmy nie słyszeli, jest cała gama odcieni, ktόre zasługują na nasza uwagę.... Czytanie nie jest prostym, gładkim procesem. Zdarzają się najrozmaitsze awarie, niedociągnięcia, przybliżenia.  

Zabrałam się właśnie za doroczony-noworoczny remanent w książkach – prόbuję wygospodarowaċ trochę miejsca na nowe, ktόre dostałam na Gwiazdkę – i sortując (co na pόłki z przeczytanymi, co ponownie na stertę do przeczytania, a gdzie podpisaċ akt kapitulacji) rozmyślam o czytelniczych awariach i przybliżeniach.  

Na nocnym stoliku w kolejce do przeczytania, od lata leży "Wyspa" Rylskiego. Nietknięta, bo bardzo go lubię i nie chciałam czytaċ na chybcika. W  najbliższych miesiącach raczej to nie nastąpi, więc chyba powinna powędrowaċ na ogόlną pόłkę z literaturą. I – o ile nie wydarzy się jakaś nadzwyczajna awaria– będzie tam pewnie leżeċ w nieskończonośċ... Więc na razie (nie mogę się powstrzymaċ przed tym „na razie”) będzie chyba akt kapitulacji. 

Amerykańsie wydanie poezji zebranych Herberta – idiotycznie to czytaċ po angielsku, ale tak pięknego wydania w ojczyźnie jeszcze się nie doczekał (doskonały papier, sliczna czcionka, dużo światła; na czarnej, ascetycznej okładce bez tytułu, wzruszające biało-czarne zdjęcie Anny Bohdziewicz – młody pan Z zapalający papierosa). No niby czytany,  po wielokroċ. Ale przecież tego sie nie da PRZEczytaċ! Nie mόwiąc już o tym, że przyjemnie wziąśċ go na chwilę do ręki przed zasnięciem;  może niech jeszcze trochę zostanie (tak samo było przy okazji poprzedniego remanentu – rok temu – było z Emily Dickinson.  Została na dnie i ani razu chyba do niej przez miniony rok nie zajrzałam) 

Nowy McEwan (Chesli Beach) – przeczytany. Dużo dał mi do myślenia. Ale zaledwie miesiąc pόźniej,  nie pamiętam już jak miał na imię głόwny bohater (nigdy takich rzeczy nie pamiętam, nawet w najbardziej ukochanych książkach...). Gdyby nie daj Boże przyszło mi jeszcze raz zdawaċ egzamin z literatury u amerykanisty Lewickiego, to na pewno uznałby że nie przeczytałam (uciekal sie podczas egzaminόw do perfidnych, by nie rzec prostackich, chwytow majacych na celu sprawdzenie czy delikwent aby nie blefuje. Nie przypuszczam, by kiedykolwiek na όw blog zajrzał, więc bez żenady napiszę, że mieliśmy swoje sposoby – i to przed ukazaniem się książki Bayarda. Osobiście zostałam na egzaminie przemaglowana z dos Passossa, i mimo ze nie czytalam, z potyczki wyszłam zwycięsko :>).  

Nowy De Lillo – pewien mόj przyjaciel twierdzi, że nie ma, nie było i nie będzie większego pisarza. Ufam mu, więc prόbowałam. Paraliżuje mnie jednak objętośċ. Kilka razy z nim spałam , ale nigdy nie wynurzyłam się z pierwszego rozdziału. Biala flaga (nie nalezy mylic z "White noise"!)-- chyba pόjdzie na pόłkę.  

Brzezina, ktόra specjalnie kazałam sobie jesienią dotransportowaċ przez Ocean – nie tknięta. Oświadczam wszem i wobec, że nie czytałam (choċ miałam szczery zamiar) i się wstydzę. Może w przyszłym kwartale. 

No i literatura faktu, ktorej przy lozku mialo nie byc. Ale jest cala sterta:  czytane, zapomniane, PRZE i NIE-PRZE-myślane, zapamiętane, zaczęte, nieskończone, niezrozumiane, porzucone, docenione i przecenione. Niemal wszystkie o awariach  i niedociągnięciach (może źle sobie lektury dobieram?). Jeden tytuł bardziej przygnębiający od drugiego. Wyruguje je chyba w tym roku z sypialni, przy łόżku zostanie literatura piękna, a te okropieństwa niech maszerują w okolice stołu do pracy. Juz kiedys tak postanawialam... :>

Last but not least  – mam oczywiście zamiar i szczere noworoczne postanowienie, by więcej czytaċ. I pisaċ ( zwłaszcza na blogu :>) Jeśli zaś chodzi o blefowanie to pozostanie to tajemnicą.

Napiszcie koniecznie o Waszych -- blefach i lekturach!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura