To nie kryzys na rynku kredytow hipotecznych, ani nawet gwałtowne spadki na Wall Street powinny spędzaċ sen z oczu Amerykanom – pisze w bieżacym numerze magazynu Fortune Geoff Colvin.
Znacznie większym powodem do niepokoju jest wykupowanie Ameryki przez obcy kapitał – w ubiegłym roku wartośċ zagranicznych inwestycji w srodki trwale (assets) przekroczyła $414 miliardόw. Cudzoziemcy położyli łapę na wielkich bankach inwestycyjnych – Citigroup, Merill Lynch i Morgan Stanley; ale to tylko blady przedsmak tego, co czeka Amerykę w 2008 – pisze Colvin.
Ważne by zdawaċ sobie sprawę z tego DLACZEGO się tak dzieje – pisze Colvin. Jego zdaniem, przyczyny są znacznie głębsze i znacznie bardziej niepokojące, niż myśli większośċ zjadaczy chleba.
Otόż głόwną przyczyną, uważa Colvin, nie jest bynajmniej tani dolar (choċ na pewno nie jest to czynnik bez znaczenia). Największych transakcji dokonali inwestorzy z Azji i Bliskiego Wschodu, ktόrzy większośċ swego kapitału już dawno ulokowali w dolarach – dla nich więc tani dolar nie ma tak wielkiego znaczenia. Tym bardziej, że notowania giełdowe wielu amerykańskich spόłek były w zeszłym roku jak najbardziej imponujące – trudno więc mόwic o „okazyjnych zakupach”.
Skąd więc ten pęd zagranicznych kapitalistόw do inwestowania w amerykanskie firmy ?
Po częśċi przynajmniej – pisze Colvin – odpowiedzi należy szukaċ na początku lat 90-tych. Wόwczas właśnie Amerykanie zaczęli kupowaċ za granicą znacznie więcej niż sprzedawaċ. Deficyt w obrotach zagranicznych pojawił się już w latach 70-tych, ale dopiero dwie dekady pόźniej, przybrał naprawdę niepokojące rozmiary. Od tamtej pory, rośnie w zawrotnym tempie.
„Wszystkie te wysyłane przez nas w świat dolary, w końcu do nas wracają – czesc w formie zapłaty za sprzedawane przez nas produkty i usługi; reszta zaś – czyli όw deficyt – w formie inwestycji. Przez wiele lat owe inwestycje dotyczyły przede wszystkim amerykańskich obligacji, co jest w takich sytuacjach jak najbardziej normalne. Ale po jakimś czasie, cudzoziemcy, ktόrzy posiadali już owych obligacji całe tony, zaczynaja sie denerwowaċ. Zdają sobie bowiem sprawę, że rząd może nie oprzeċ się pokusie inflacji (dewaluacji waluty), ktόra uczyniłaby όw dług nieco mniej dotkliwym, pomniejszając tym samym wartośċ ich inwestycji.
W takiej sytuacji, tłumaczy Colvin, wolą raczej inwestowaċ bezpośrednio w środki trwałe (assets) czyli stopniowo przejmowac funkcje wlascicielskie w amerykanskich firmach. To właśnie ma w tej chwili miejsce w Stanach i należy się spodziewaċ, że zjawisko to nasili się.
Nie ma nic złego w tym, że cudzoziemcy inwestują w amerykańskie firmy – bardzo wiele z tych notowanych na Wall Street zdecydowanie potrzebowało dokapitalizowania. Niepokojące jest jednak to – pisze Colvin – że cudzoziemcy inwestują w Stanach Zjednoczonych wielokrotnie więcej niż Amerykanie za granica (w 2006 roku rόżnica wyniosła $.2.6 biliona). W ciągu ostatniej dekady ta rόżnica wzrosła pięciokrotnie.
"Nieuchronnie musi to doprowadziċ do ponurych skutkόw: jako kraj, stopniowo przestajemy byċ kapitalistami, a stajemy się li tylko wyrobnikami. Jak zauważył Warren Buffet w bardzo proroczym artykule opublikowanym w Fortune ponad cztery lata temu, kraj ktόry tą drogą podąży zbyt daleko „zostaje skolonizowany przez wykupienie raczej niż podbόj”.
Colvin uważa, że nie jest jeszcze zbyt pόźno, by z tej drogi zawrόciċ – o ile Ameryka zacznie ograniczaċ konsumpcję i zwiększy oszczędności.
Sa to jednak chyba li tyko pobozne zyczenia.
Szef Rezerwy Federalnej, ktόry zeznawał w czwartek przed senacką komisją bankowości, nie miał tęgiej miny. Ale to co powiedział Ben Bernanke – że gospodarka amerykańska będzie się „rozwijaċ powoli” (zaraz potem na Wall Street Dow Jones znόw poleciał na łeb na szyję) – to niestety nie cała prawda.
Bernanke zapowiedzial, ze potrzebne beda dalsze ciecia stop procentowych. Te ani oszczedzaniu ani ograniczaniu konsumpcji raczej nie sprzyja. Na dodatek, po ostatniej -- awaryjnej i bardzo radykalnej obnizce o trzy czwarte punkta procentowego w styczniu -- pole manewru Fed ma coraz bardziej ograniczone.
Wiec tak jak napisalam w tytule: jest źle i prawdopodobnie będzie gorzej.
PS. Co poniektorzy przebakuje wrecz pol oficjalnie, ze byc moze Ben Bernanke pozegna sie za chwile ze swoja posada ... Ale to zdajsie troche tak, jak strzelanie do listonosza, ktory przywiozl nam smutna przesylke....
Inne tematy w dziale Polityka