Recenzent JM Recenzent JM
313
BLOG

Sztuka współczesna wokół nas

Recenzent JM Recenzent JM Sztuka Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Serdecznie witam pasjonatów sztuki współczesnej... i wszystkich tych, którym sztuka nie jest obojętna. Zeszłej zimy w cyklu tekstów, który zatytułowałem - „Sztuka nowoczesna i współczesna na wesoło”, pisałem z przymrużeniem oka o twórczości wybranych mistrzów malarstwa współczesnego i nowoczesnego, posiłkując się (moim zdaniem dość zabawnymi) opiniami krytyków i historyków sztuki. Mamy kolejną zimę, więc pomyślałem sobie o tych wszystkich mistrzach, którzy mają do mnie żal, że o ich twórczość dotąd nie wspomniałem.

Cóż powiedzieć... czuję się z tym źle, dlatego postanowiłem przynajmniej o kilku ikonach sztuki jeszcze przypomnieć. To już od następnej soboty, a dzisiaj, celem przygotowania właściwej (tj. pogodnej) atmosfery do dalszych dywagacji na temat sztuki – notka o sztuce tworzonej z nadzieją na przetrwanie i wiarą w przyszły sukces.

Jak pewnie wiecie, do sztuki współczesnej zalicza się generalnie twórczość artystyczną z okresu po II Wojnie Światowej. Wynika z tego, że sztuka współczesna, to nie tylko twórczość większości wspomnianych wcześniej „mistrzów”, których dzieła zapełniają renomowane muzea i galerie sztuki, ale także artystów mniej znanych (czasem amatorów), którzy nie znaleźli (jeszcze) uznania w oczach kreatorów i krytyków sztuki.

Ich dzieł nie znajdziecie w salach wystawowych, a szkoda, bo moim zdaniem niektóre z nich są na wyższym poziomie, niż te uznawane (za arcydzieła) przez specjalistów z branży.

Jednak (na szczęście) można je czasem zobaczyć w witrynie jakiegoś sklepiku z pamiątkami, księgarni albo nawet wprost na ulicach niektórych miast.

Ot choćby na murach Bramy Floriańskiej w Krakowie, dlatego zawsze, gdy mam przyjemność przebywać w tym przepięknym mieście, muszę sobie wygospodarować godzinkę, czy dwie, żeby przyjrzeć się obrazom tam prezentowanym... nacieszyć oczy ich kolorystyką i napoić ducha panującą tam niepowtarzalną atmosferą. Może nie jest to jakaś sztuka... specjalnie wysublimowana i rzucająca (swym poziomem) na kolana, lecz jest na co nie tylko popatrzeć, ale i nawet co podziwiać.

Widać, że artyści, którzy prezentują tam swoją twórczość - lubią (i często potrafią) malować... nie poddając się modom kształtowanym przez współczesnych moderatorów.

Oczywiście są też i zwyczajne malunki: banalne, powtarzalne, malowane by usatysfakcjonować typowego, mniej wymagającego odbiorcę. Jednak, moim zdaniem, to tylko dodaje smaczku panującej przy Bramie Floriańskiej atmosferze. Co ciekawe - zawsze kiedy tam bywam, spotykam uśmiechniętych ludzi, świeci słońce, a powietrze ma zapach kolorów i posmak farby.

Uważam, że takie miejsce, przeznaczone dla artystów (by mogli w sposób nieskrępowany prezentować swoją twórczość) i widzów chcących zakosztować takiej nasyconej działalnością artystyczną atmosfery - powinno być w każdym mieście. W Krakowie wygląda to tak:

image

Albo też w ten deseń:

image

Jak wspomniałem, można zauważyć, że wystawia się tam do sprzedaży dzieła nowatorskie i czasem nieco wtórne, a spomiędzy oryginalnych malunków wyzierają bardziej lub mniej udane kopie.

image

Znajdziecie tam dzieła wzruszające prostotą oraz przyciągające oko kolorystyką, jak chociażby takie:

image

albo też w nieco innym stylu:

image

Szuka ktoś wesołego obrazka do pokoju dziecięcego? – Proszę uprzejmie:

image

Tak sobie myślę, że skoro było już coś dla dzieci, to teraz czas na propozycję artystyczną dla dorosłych. Na początek... – dla miłośników kobiecego wdzięku...

image

i natychmiast przechodzę do propozycji dla miłych pań, czyli zestawu, który pozwoliłem sobie nazwać: - dziecko, chata na wsi i poważni kandydaci na męża...

image

Tak, i taką sztuką można się zauroczyć w Krakowie.

Dla zawiedzionych... na pocieszenie proponuję zestaw: - księżniczka i łabędzie:

image

Oczywiście, można kręcić nosem, że większość prezentowanych obrazów, to takie dzieła, które zostały namalowane głównie pod gust przeciętnego turysty. Fakt - dlatego ich cena zależy głównie od wielkości zamalowanego płótna – mniejsze kosztują od stu, czy dwustu złotych, większe około pięćset, osiemset i więcej, ale to i tak kilkakrotnie mniej, niż płaci się np. za inkografie obrazów Edwarda Dwurnika, czy innych współczesnych... uznanych artystów. Co ciekawe, wśród wystawianych obrazów nigdy nie udało mi się zobaczyć żadnego kwadratu, koła, czy trójkąta... co by sugerowało, że albo brak nabywców na taką tandetę, albo ludzie to uwielbiają i wspomniane dzieła schodzą, zanim pojawią się na murze.

Jednak, jak zauważyłem, nadal największym zainteresowaniem przechodniów, turystów i zwyczajnych gapiów - cieszą się ciekawe, nostalgiczne widoki... ot choćby takie jak te poniżej:

image

I na koniec ostatnie spojrzenie na sztukę współczesną krakowskich artystów:

image

Tak... – ten miłośnik sztuki fotografujący wystawione obrazy, to faktycznie ja. Załączyłem powyższe zdjęcie - tak na wszelki wypadek... gdyby jeszcze ktoś mnie nie kojarzył.

Ps.1 Obraz otwierający niniejszą notkę jest mojego autorstwa. Nazwałem go "Jesień".

Ps. 2. Niniejszą notką zapraszam na ciąg dalszy cyklu pt. „Sztuka współczesna i nowoczesna na wesoło). Za tydzień będzie notka o twórczości mistrza Pieta Mondriana.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura