Cyprys to symbol nieśmiertelności. Bycie nieśmiertelnym to nie lada osiągnięcie, tylko nieliczni mogą się tym poszczycić. Jednak możemy być pewni, że nie podzielą się oni z nami tajnikami tej sztuki. Albo są tego nieświadomi, albo zbyt skromni, zbyt pyszni, albo po prostu już nie żyją. Nieśmiertelność bowiem, to umiejętność trwałego zapisania się w świadomości zbiorowej, w sposób nie pozostawiający złudzeń, że oto mamy do czynienia z postacią wybitną. Z osobą, której historia życia będzie dowodem na jej wielkość. Będzie wzorem dla pokoleń.
Cyprys to symbol nieśmiertelności. Gdy 8 kwietnia 2005 r., wiatr zamknął Pismo Święte ułożone na trumnie z cyprysowego drewna, czas jakby się zatrzymał. Jeśli czas zatrzymuje się dwa razy w ciągu kilku dni, to musi być ku temu powód. To znak, że słowa wypowiedziane przez Stanisława Lema w jednym z wywiadów: "Jutro będzie taki sam dzień jak wczoraj", przynajmniej na chwile tracą na aktualności. Jakie będzie jutro, dzień bez Niego? Przecież dla wielu z nich był zawsze. Gdy ich myśli biegły na spotkanie z Nim, wiedzieli, że nie przyjdzie im pocałować watykańskiej klamki, że telepatyczna wieź która utrzymywała się przez tyle lat nawet pomimo żelaznej kurtyny, pomimo różnic światopoglądowych, będzie podtrzymywać ich na duchu. Gdy Go zabrakło, wielu z nich poczuło się półsierotami. W jednej chwili z Pokoleń Jana Pawła II, stali się pokoleniem Jego śmierci…
"Tych pokoleń jest dużo. Ja przecież, będąc młodszym od Papieża o kilka miesięcy, też jestem uczestnikiem pokolenia Jana Pawła II. Ludzie, którzy byli studentami, gdy On został papieżem, są dziś ludźmi starymi, a ich dzieci wychowane są pod wpływem nastawienia rodziców. Poza tym były miliony ludzi, które słuchały środowych katechez papieskich w Watykanie, miliony przychodzące na spotkania podczas pielgrzymek, wyrażające swój aplauz. Czy to wszystko było jedno pokolenie Jana Pawła II? Nie! Była to epoka w dziejach Kościoła i dziejach Polski. Tak bym to widział."[1]
Pod słowami Władysława Bartoszewskiego mogę podpisać się obiema rekami. Każde z pokoleń doświadczało obecności Ojca Świętego w inny, specyficzny sposób. To jedno wydarzenie, jeden czas, to wszystko stało się styczną dla nich wszystkich.
Ciepły, kwietniowy wieczór, to co wydawało się zawsze tak odległe, że wręcz niemożliwe, okazało się nieuniknione. Energię i emocje towarzyszące godzinie 21.37 w te pogodną sobotę, można przyrównać chyba tylko do 18:44 październikowego wieczoru 28 lat wcześniej. Jakże spolaryzowane powody do wzruszeń...
"Pokoleń Jana Pawła II" (jeśli już zdecydujemy się je tak nazywać) mogę z polskiego punktu widzenia wyodrębnić co najmniej dwa. Pierwsze z nich, o którym będzie mowa, to ludzie dla których Karol Wojtyła słynnym:
„ [...] habemus Papam. ... Cardinalem Wojtyła ... Qui sibi nomen imposuit Joannem Paulum Secundum.[…] ‘’
został wyniesiony nie tylko na Tron Piotrowy, lecz także na duchowego przywódcę narodu. To Jego prosili: „Zostań z nami!!!” gdy w 1983 r. pozdrawiał ich z okna krakowskiego pałacu biskupów mówiąc: ”
[…] żyję wielką troską o Polską młodzież, […]o ten wymiar człowieczeństwa, który nazywa się młodością, […] żebyście byli sobą. A możecie być sobą w tym wymiarze tylko przez prawdę i przez miłość […]”[2]
To on, 2 VI 1979 podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny, tymi oto słowami, na warszawskim Placu Zwycięstwa wprawił po raz pierwszy ich serca w bicie tak mocne, że zatrzęsły one żelbetonowym fundamentem PRL-u. :
"I wołam ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi:
Niech zstąpi Duch Twój!
Niech zstąpi Duch Twój!
I odnowi oblicze ziemi.
Tej ziemi!.
Amen" [3]
Karol Wojtyła stał się ojcem zmian w Polsce. Jego pontyfikat miał niewątpliwy wpływ na wydarzenia Sierpnia '80 i powstanie "Solidarności". Gdyby nie On, komuniści zapewne czuliby sie bezkarni, i nie odwlekaliby decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego o półtora roku. Świadomość obecności Jana Pawła II, pchnęła przecież komunistyczną „górę”, do zorganizowania 13 maja 1981 nieudanego zamachu na Jego życie. To przecież dzięki Ojcu Świętemu Polacy mieli juz gdzie uciekać myślami, świadomość jego obecności, obecności kościoła, dodawała im sił.
Wojciech Jaruzelski w swojej książce "Stan Wojenny-dlaczego..", w rozdziale wymownie zatytułowanym „Spotkanie z wielkością” pisze wprost:
"W czasie wydarzeń lat 1980-1981 Kościół zdecydowanie popierał "Solidarność". Udzielał znacznej pomocy jej strukturom, autoryzował przywódców, desygnował duszpasterzy i doradców, wypracowywał filozoficzne założenia rodzących się ruchów."[4]
Bez Karola Wojtyły byłoby to praktycznie niemożliwe, reakcja byłaby zapewne stanowcza i szybsza.
„Mamy do czynienia z najsławniejszym Polakiem na świecie, i na nieszczęście mamy do czynienia tu w Polsce” – mówił w 1983 r. minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak.[5]
Stan wojenny to dla Polaków okres nieba zasnutego przez chmury wojny "wrony z orłem". Państwo pod kierownictwem junty gen. Jaruzelskiego, walczy z Narodem, który pod duchowym przywództwem Jana Pawła II oraz internowanych przywódców "Solidarności" podejmuje nierówną walkę. Ginie ok. 130 osób. W takich okolicznościach Wojtyła przybywa w czerwcu 1983 z drugą, (przekładana z '82) pielgrzymką. Tym razem okazją ku temu jest 600-lecie Obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej. Znów nie cofa się przed wspieraniem rodaków, czego dowodem są notatki służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo:
"17 czerwca [1983 r.] Wieczorem msza na Stadionie X-lecia. Nasi obliczają tłum na 600 tysięcy, prasa zachodnia na 1 milion. Wrażenie jest ogromne. Wojtyła wygłosił homilię. Pełno w niej mętnej historiozofii i ciągle powroty do wielkości Polski. Sporo aż nazbyt przejrzystych aluzji. Powtarza się motyw cierpień, więzień itp. Widać, że postanowił jednak nadać swojej wizycie bardzo silne akcenty polityczne. Niedobrze [...]
18 czerwca [1983 r.] Papież w Niepokalanowie. Kilkaset tysięcy ludzi. W homilii również akcenty polityczne. Były też transparenty „S”. Obawiam się, że sytuacja zaczyna ewoluować w kierunku dla nas niepożądanym.
Zawadzki [Sylwester – minister sprawiedliwości – G.M.], który do mnie przyszedł, mówi, że to, co wczoraj widział, jest jego osobistą klęską życiową. Jest ponad 40 lat w ruchu lewicowym i teraz dochodzi do wniosku, że są to lata stracone."[6]
Pokazuje to dobitnie jak Polacy musieli podążać za Wojtyłą, jak czekali by spić z Jego ust każde słowo otuchy. I choć stan wojenny zniesiono jeszcze w '83 roku, to przez kolejne lata władze nie przebierały w środkach, aby kościół katolicki jako "zwierzchnika dusz" a wraz z nim cały naród, boleśnie doświadczyć. Wystarczy przypomnieć zamordowanie przez bezpiekę ks. Popiełuszki w 1984 r, żeby uzmysłowić sobie, że odwilż była jeszcze daleko. Daleko, pomimo tego że niektórzy z rządzących powoli szukali sobie wyjścia awaryjnego, a ci, którzy byli do przejęcia władzy desygnowani, zastanawiali się potajemnie jak wejść możliwie "suchą stopą", a jednocześnie "z jak największego buta".
W roku 1987 Jan Paweł II przybywa do Polski z okazji 50 rocznicy Kongresu Eucharystycznego. To jego trzecia wizyta,. Rozpoczyna sie zwyczaj pielgrzymek co 4 lata. Podczas wizyty odwiedza min. Gdańsk, oraz grób ks. Jerzego Popiełuszki, jest to wyraźny sygnał dla komunistów, że czas kompromisów dobiegł końca. Przesłania są coraz bardziej oczywiste:
”Dzielnica Czuby – dzielnica Lublina. Msza kongresowa połączona ze święceniami kapłańskimi 46 diakonów. Homilia papieska: Służyć Bogu – służyć ludziom.
* Czyż nie są "światłem i solą ziemi" ci wierzący, którzy we wszystkich dziedzinach życia, zwłaszcza w środowisku pracy starają się wprowadzać w czyn zasady Ewangelii, sprawiedliwości, solidarności?
* Krakowskie Błonia. Spotkanie z mieszkańcami Krakowa. Liturgia Słowa. Homilia papieża: Ku wolności wyswobodził nas Chrystus.
„ o (...) Boże, niech Duch Święty zmienia oblicze naszej ziemi i umacnia Twój lud... Niech nam pomaga zachować Twoje królestwo w życiu osobistym i rodzinnym, w życiu narodowym, społecznym, państwowym. Chroń nas przed egoizmem indywidualnym, rodzinnym, społecznym. Nie pozwól, żeby mocniejszy gardził słabszym. Broń nas przed nienawiścią i uprzedzeniem wobec ludzi innych przekonań. Naucz nas zwalczać zło, ale widzieć brata w człowieku, który źle postępuje i nie odbierać mu prawa do nawrócenia. Naucz każdego z nas dostrzegać własne winy, byśmy nie zaczynali dzieła odnowy od wyjmowania źdźbła z oka brata. Naucz nas widzieć dobro wszędzie tam, gdzie ono jest; natchnij nas zapałem do ochraniania go, wspierania i bronienia z odwagą".[7]
Niech za komentarz posłuży ocena wizyty papieża w Polsce w czerwcu 1987r, , opracowana przez zespół pracowników KC PZPR, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Urzędu ds. Wyznań:
„Mentorski ton wobec problematyki, za którą odpowiadają władze państwowe, występowanie w imieniu ludzi pracy – „mówię do was i za was” (Gdańsk Zaspa). Wg spontanicznie wypowiadanych opinii dziennikarzy włoskich, papież zachowywał się w naszym kraju jak „polski książę”. [...] Jan Paweł II wygłosił 26 homilii i przemówień, w których zawarte zostały istotne treści ideologiczne.. W odróżnieniu od poprzednich wizyt, w warstwie ideologicznej treści te były formułowane ostrzej i bardziej kategorycznie.”[8]
Polacy czują, że to juz początek końca PRL-u, odżywają nadzieje na upragnioną wolność. Ma to ogromny wpływ na całe społeczeństwo, te dwa lata to początek przepychanek okrągłostołowych, spotkań w "Magdalence”, z drugiej jednak strony dla Polaków to okres gorączkowego wyczekiwania na upragnione "Proszę Państwa w dniu dzisiejszym skończył się w Polsce komunizm", które wypowie w tv Joanna Szczepkowska. Przychodzi więc przełom roku '89. Polska drugi raz w XX-stym stuleciu odzyskuje niepodległość. "Kończy się dla Polski II wojna światowa", jak powie kilka lat później, ówczesny minister spraw zagranicznych, Adam Rotfeld.
Generacja JPII może wreszcie cieszyć się wolnością. Ich młodsi bracia, siostry, a nierzadko już dzieci – także te urodzone już w wolnej Polsce, też stworzą swoje, całkiem inne pokolenie Jana Pawła II. „Pokolenie MP3”, jak mówią złośliwi, stracone, skażone pierwiastkiem PRL-u, doświadczalne. Gdy zabraknie Papieża Polaka, strach i ból przeszyje po równo wszystkie, starsze i młodsze serca. Ciężko powiedzieć któremu z pokoleń przyjdzie to łatwiej. Tym, których wyprowadził z PRL-u do obiecanej niepodległej Polski, czy tym, którzy nie znali Piotrowego Tronu bez Niego. Ci drudzy łzy po Jego śmierci wypłaczą nierzadko w podkoszulki z wizerunkiem Che Geuvary i Lenina, nerwowo szukając autorytetów, czepiając się momentami bardzo wątpliwych, kreowanych przez czwartą władzę wzorców, nie zapomną jednak o Nim.
I choć ich podejście do Jego słów, będzie już zdecydowanie inne, choć będą słuchać Go wybiorczo, na przemian z punkowymi, a potem hip-hopowymi mentorami, kuszeni ze wszech stron hedonistycznym lajfstajlem, to będzie jednak w tych słowach coś, co podobnie jak ich rodzicom nie pozwoli odczuć samotności, co skupi ich uwagę. Swoją postawą zadadzą kłam słowom wypowiedzianym przez Waldemara Łysiaka ustami płk. Heldbauma: „[…] zło jest ciekawe, intrygujące,, podniecające, a dobro jest nudne jak flaki olejem, tkliwe, ckliwe, usypiające, wata cukrowa! Wszyscy wolą zło […]”.[9] Setki tysięcy młodych ludzi na Dniach Młodzieży, na mszach plenerowych, na spotkaniach z Janem Pawłem pokazują dobitnie, ze tak nie jest. Wojtyła był dla nich kimś bliskim, kimś kto jak dobry, mądry wujek, z jednej strony ciepły, lecz gdy trzeba surowy, prowadził ich przez ciemne labirynty dzisiejszego świata. Działo się to jednak trochę inaczej niż w przypadku Polaków w latach osiemdziesiątych. Trzeba było się zmierzyć z innymi problemami niż walka o wolność, papież paradoksalnie przeciwstawiał się nadmiernej, „złej wolności”, na rzecz wolności i miłosierdzia w Bogu.
Należałoby się jednak w tym miejscu zastanowić, czy nie ma po trosze racji Łysiak, znów mówiąc Heldbaumem: „[…] Wojtyła był pseudokonserwatystą, […] nie uległ prezerwatywom, […] aborcji i eutanazji, […] lecz uległ, zapewne podświadomie, głównej truciźnie antychrześcijańskiej […]: że Bóg nie jest surowym sędzią, a piekło to tylko metafora. Lansował Boga jako dobrotliwego patrona, tatusia o twarzy Wojtyły, reklamując bezwarunkowe miłosierdzie kosztem sprawiedliwego osądu [...] Kupił sobie tym tłumy fanów na całym świecie […]”.[10]
I choć osobiście nie uważam, by ten sposób dotarcia do młodych (i nie tylko) ludzi, w świecie, w którym religia musi niestety konkurować z popkulturą, był czymś złym, to pewnej racji Łysiakowi odmówić nie można. Kościół musi być jednak dla młodzieży atrakcyjny, szczególnie w momencie, w którym postępująca laicyzacja wszystkich dziedzin życia, od kultury, poprzez naukę, aż do życia codziennego dość mocno chwieje europejskim (i nie tylko) kościołem katolickim. Byłbym niepoprawnym optymistą (a do tego mi naprawdę daleko), gdybym ze spokojem myślał o przyszłości kościoła w zachodniej Europie, a co za tym idzie w pretendującej do miana jej części Polsce. Trzeba zwrócić uwagę że liczba powołań duchownych w Europie wciąż spada, a Polska jest tu fenomenem głównie za sprawą Jana Pawła II. To właśnie z drugiego opisywanego przeze mnie Pokolenia JPII, bije źródło przyszłych księży, zakonników i osób duchownych.
Cyprys to symbol nieśmiertelności. Sekwoja „Generał Sherman” jest jednym z największych i najstarszych okazów na świecie, jej wiek szacuje się na ok. 3200, a nawet 4000 lat. Setki pokoleń przyszło i odeszło w tym czasie. Oba Pokolenia JPII będą jedną z twardych gałęzi nieśmiertelnego chrześcijaństwa, jest to dla mnie pewnikiem. Jako przedstawiciel „Pokolenia JPII-2000”, zdaję sobie sprawę z problemów, które stawia przed nami dzisiejszy świat. Wiem, że bez autorytetów jest bardzo trudno, jednak nie zapominajmy, że nie jesteśmy sami, przecież „[…] nasz ukochany Papież stoi obecnie w oknie domu ojca, spogląda na nas, i nam błogosławi[…]”…[11]
P.S.
Celowo pominąłem wątek przesadnego, sztucznego kreowania przez środki masowego przekazu „Pokolenia JPII” jako rewolucji moralnej, mającej się rzekomo dokonać w obliczu śmierci Karola Wojtyły. Pominąłem również cały szum medialny z tym związany, począwszy od prób rejestracji na wyłączność hasła „Pokolenie Jp II” [12] przez jedną z firm, aż po absurdalną próbę pojednania ze sobą chuliganów Wisły i Cracovii (celowo używam tu stwierdzenia „chuligani”, ponieważ kibice tych drużyn na co dzień razem pracują, uczą się, śpią ze sobą, etc., i nie potrzebują spisywania Aktów Pojednania przed kamerami TVN-u).
Pominąłem ową nagonkę medialną, ponieważ uważam, że o wiele bardziej fascynująca od ww. jest korelacja tego jednego człowieka z milionami innych, jego sposób oddziaływania w jeden i ten sam, szczególny sposób na pozornie obcych sobie ludzi, człowieka który ”[…]przemawiał z MOCĄ, która wydobywała ich z otchłani beznadziejności […] ze świata kłamstwa, zniewolenia, pogardy dla człowieka […][13]”
Istnieje jednakże szereg przykładów na brak więzi łączących członków generacji Wojtyły, które są śmiało podnoszone przez jej przeciwników, przytoczę tu choćby fragment z internetowego biuletynu prawica.net :
„[…]JPII, BXVI to dla nich wyłącznie komercyjne twory, których nauczanie pozostaje zbędnym dodatkiem, katolickie odpowiedniki współczesnych gwiazd popkultury... Ilu młodych ludzi wie, jaką naukę głosił Jan Paweł II? Że Bóg jest miłością? […] Gdzie tu miejsce na wiarę, a gdzie miejsce na świetnie sprzedający się pokoleniu seksolatek „boski towar”?[…]”.[14]
Odpowiem krótko. Mój wujek, buddysta, na wypowiedziane przeze mnie kiedyś podobne stwierdzenie o komercjalizacji tej religii odpowiedział krótko: „Lepiej w ten sposób (poprzez komercję) dawać dobry przykład, niż zły..”. To prawda. Wolę, by moje dziecko mówiło, że to Jan Paweł II był „cool”, niżby miało tym terminem określać np. Józefa Stalina. Kościół musi się do pewnego stopnia reformować, co za tym idzie sam wchodzić z sacrum w dotychczasową sferę profanum i vice versa. Nie popieram tu bezczelnego wykorzystywanie go do nabijania sobie kieszeni, zauważam jedynie możliwość, a wręcz konieczność promowania pewnych wartości w sposób, który będzie konkurencyjny dla popkultury.
Bibliografia:
1) Jaruzelski W., Stan Wojenny- Dlaczego, W-wa 1992.
2) Jan Paweł II w Polsce 1979-1983-Homilie i przemówienia, pod red. M. Marek, J. Sobiepan, Warszawa 1986.
3) Łysiak W., Najgorszy, wyd. Nobilis, W-wa 2006.
4) Stawrowski Z., Jan Paweł II a Solidarność [w:] Teologia Polityczna 3/2005-2006, pod red. M. Kurkowska, J. Paciorek, S. Romańczak, M. A. Cichocki, D. Karłowicz, K. Janowski, Warszawa, 2006,
Przypisy:
[1] W. Bartoszewski, Epoka Jana Pawła II, http://www.dobrymagazyn.pl/index.php?s=czasopismo_artykul&id=174
[2] Jan Paweł II; cyt. za: Druga pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny 16 VI-23 VI 1983 [w:] Jan Paweł II w Polsce 1979-1983-Homilie i przemówienia, pod red. M. Marek, J. Sobiepan, Warszawa 1986, s: 255.
[3] Tenże; cyt. za: Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny 2 VI-10 VI 1979, op. cit., s. 20.
[4] W. Jaruzelski, Stan wojenny. Dlaczego…, Warszawa 1992, s. 83.
[5] G. Majchrzak, (Nie)chciany pielgrzym, http://ipn.gov.pl/wai/pl/24/1360
[6] Tamże.
[7] Jan Paweł II; Podróż Apostolska Jana Pawła II do Polski (III), http://pl/wikipedia.org/wiki/Podróż_Apostolska_Jana_Pawła_II_do_Polski_(III)
[8] G. Majchrzak, op. cit.
[9] W. Łysiak, Najgorszy, Warszawa 2006, s. 27
[10] Tamże, s. 77
[11] Joseph Ratzinger, Pożegnalna homilia kardynała Ratzingera, http://www.wprost.pl/papiez/homilia
[12] T. Nieśpiał, Pokolenie JP II nie będzie zastrzeżone, http://www.gazetawyborcza.pl/1,75248,3723906.html
[13] Z. Stawrowski, Jan Paweł II a Solidarność [w:] Teologia Polityczna 3/2005-2006, pod red. M. Kurkowska, J. Paciorek, S. Romańczak, M. A. Cichocki, D. Karłowicz, K. Janowski, Warszawa, 2006, s. 149
[14] M. Żuraw, Seksolatki pokolenia JPII, http://www.prawica.net/node/4246
Całość tekstu pochodzi z mojej pracy:"Rozważania o Pokoleniu JPII w świetle wybranych artykułów prasowych i tekstów kulturowych" , Kraków 2007.
Inne tematy w dziale Polityka