Jakby nie było historii w szkołach, nikt nie szwendałby się po bibliotekach w poszukiwaniu wiedzy o najnowszych dziejach naszego kraju, nikt nie przeszukiwałby internetowych stron o tej tematyce, nikt nie wspominałby o tym w mediach, i wreszcie nikt z tych, którzy pamiętają lata osiemdziesiąte nie rozmawiałby o nich w domu, na ulicy, w pracy, a jedynym źródłem o tamtych latach byłyby polityczne debaty i propagandowe wypociny nie mniej politycznych mediów, można byłoby sądzić, że PRL to było w gruncie rzeczy całkiem dobre państwo, rządzone przez „ludzi honoru”, którzy być może owszem zabijali „ale z ciężkim sercem i wyrzutami sumienia” ( co rehabilituje ich po stokroć).
Dziś z perspektywy wielu lat, łatwiej jest uprawiać tego rodzaju propagandę. Trwała ona przez całe lata dziewięćdziesiąte, w sumie do dziś, ale w zakresie totalnym do tzw. afery Lwa Rywina. Była to przemyślana maszyna, która odniosła spory sukces. Sukces ten oznaczał wybielenie PRL i jego przywódców. Kilkanaście lat prania mózgu zrobiło swoje. Dziś nawet ludzie, którzy Polskę Ludową pamiętają, często wypowiadają się o niej jakby w niej wcale nie żyli, jakby to była jakaś opowieść i teraz dowiadują się, że opowieść tą ktoś opowiedział im jakiś kłamca, a teraz dobre anioły ukazują o niej całą prawdę. Zaskakujące jak prosto udało się najbardziej oczywistą rzecz, zabójstwa dokonane przy świadkach ( na oczach czterdziestomilionowego narodu) tak łatwo dziś oceniane są jako te, które dla dobra powszechnego należy zapomnieć. Co więcej, zbrodniarzem staje się ten, który podnosi konieczność ukarania sprawcy. Aby opisać ten wielki proces odwracania historii trzeba by napisać książkę. Albo nie, nie potrzeba. Trzeba kupić książkę. W mistrzowski sposób wszystko to opisał Rafał Ziemkiewicz w „Michnikowszczyźnie”.
Sprawa dla historyka
Jakże często słyszymy, że sprawa PRL to sprawa dla historyków. Czy ludzie, którzy tak mówią chcą doprowadzić do prawdy historycznej, przecież wskazują do tej roboty fachowców. Prawda historyczna już tak wiele razy została przez nich odwracana, że nie mają do niej żadnego szacunku. Chodzi o to, aby kwestią PRL nie zajmował się najlepiej nikt, a jeśli już, to niech robią to naukowcy w zaciszu swych gabinetów. Co ważne niech robią to możliwie długo, tak aby za życia najbardziej krwawych reżimowców prawda nie była ukazywana na światło dzienne. Po ich śmierci niech wszyscy mówią sobie co chcą. Z resztą zarówno Kwaśniewski jak i Michnik doskonale wiedzą, że im bardziej w Polsce będzie dojrzewać demokracja, kultura obywatelska, a więc po prostu normalne państwo i normalne społeczeństwo absurdu propagandy Wyborczej nie uda się przeprowadzić, nie uda się ukryć zbrodni PRL.
No dobrze, jeśli nie chodzi o wybielenie historii Polski Ludowej, to w takim razie o co? W okresie tuż po transformacji ustrojowej ( jakże to „piękne” sformułowanie, niczym „wypadki poznańskie” i „demokracja ludowa”) komuniści byli bardzo krytyczni wobec PRL. Nie mieli bowiem na tyle siły, a bez niej i bezczelności by kłamać na temat rzeczy, które dla wszystkich Polaków były zwyczajnie oczywiste. Nie chcieli pogarszać swojej sytuacji, wiedzieli bowiem, że może skończyć się to zwyczajnie obostrzeniem kary, która wielu z nich groziła. Aktywność środowiska Michnika szybko dała im pewność, że nie tylko kary za zbrodnie unikną, nie tylko nie zostaną wykluczeni z życia publicznego, ale że będą mogli ponownie je zawłaszczyć, tym razem w demokratycznych warunkach. Komunistom było w PRL dobrze. „Kombatanci” walki z narodem dostali pokaźne emerytury, ich młodsi koledzy, dostali od państwa pieniądze na start, układy, dzięki czemu mogli śmiało kręcić lody na państwowym. Nie chodzi więc o prawdę historyczną, ale o umożliwienie dalszego kręcenia lodów. Po śmierci zainteresowanych historia niech mówi co chce, mają ją w nosie, tak samo jak w nosie mieli naród, państwo i wszystko inne oprócz siebie samych.
Samo określenie „sprawa dla historyków” nie jest oczywiście prośbą o zajęcie się tą sprawą tu i teraz. Sformułowanie to niesie ze sobą chęć odłożenia tej sprawy na później ( do świętego nigdy). Grupa „bezczelnych” historyków opatrznie zrozumiała prośby autorów i rzeczywiście zajęła się tą sprawą. Wśród spraw wziętych na warsztat znalazł się właśnie stan wojenny. I okazuje się, że fachowcy nie mają tutaj wątpliwości – nie było mowy o interwencji Związku Radzieckiego, co więcej Jaruzel sam o to prosił. Tłumaczenia generała przypominają dziś tłumaczenia złodzieja. Złodziej ten w nocy włamał się do mieszkania zabrał dorobek życia i korzystając z okazji dokonał brutalnego gwałtu na córce właściciela. Dziś stawiany przed sądem twierdzi, że zrobił to z konieczności, gdyż gdyby tego nie zrobił, dokonałby tego szef jego gangu, a ten jest jeszcze bardziej brutalny i mógłby zabić wszystkich mieszkańców, a dom spalić. W rzeczywistości szef gangu sam był namawiany przez złodzieja, aby uczynić ten skok, nie miał na to ani siły ani ochoty.
Kochany wujek Wojtek
Zostańmy jeszcze przez chwilę przy naszym złodzieju. Przed sądem domaga się on nie tylko złagodzenia kary, która ewidentnie mu się należy, ale nawet jej odpuszczenia, a dziś już nawet ma czelność nazywać się bohaterem. Generalnie poruszamy się więc w materii prawa karnego. Zwróćmy więc uwagę jak karniści definiują stan wyższej konieczności: jest to taka sytuacja, gdy dobru chronionemu prawem grozi bezpośrednie niebezpieczeństwo, które odwrócić można jedynie poprzez poświęcenie innego dobra chronionego prawem ( prof. Andrzej Marek „Prawo Karne” Warszawa 2006). Czy dobro było zagrożone bezpośrednio powinni wykazać biegli. W naszym przypadku, sytuacji debaty publicznej, rolę biegłych sprawują historycy. Ci zaś wskazują, że dobro w postaci życia narodu nie było zagrożone, a stan wojenny miał chronić nic innego jak tyłki zbrodniarzy przed buntującym się narodem oraz stabilność zbrodniczego reżimu PRL.
Ostatnio Aleksander Kwaśniewski w programie Doroty Gawryluk w Polsacie przechodził sam siebie. Były słowa o tym, że generał to nie tylko człowiek niewinny śmierci ludzi, nie winny wprowadzenia stanu wojennego, ale nawet więcej – był to wielki mąż stanu, bohater, główny ojciec polskiej demokracji. Nie wiem czy można pleść jeszcze większe głupoty. Można jednak zrobić coś jeszcze bardziej niesłychanego – można w te absurdalne brednie wierzyć. I proszę bardzo, Polacy kochają dziadka Wojciecha – świadczą o tym smsy wysyłane i wyświetlane na pasku podczas trwania programu.
Kwaśniewski usiłował nam udowodnić, że stan wojenny był w prostej linii drogą do demokracji, że to generał i jego współpracownicy dobrotliwie uznali, że nadszedł czas na wprowadzenie wolności. Ot, po prostu znudziła im się władza absolutna. Absurd goni absurd. Były prezydent po chwili stwierdził mniej więcej coś takiego( proszę wypaczyć, odtwarzam z pamięci): właściwie to bardzo dobrze, że stan wojenny wprowadzono, Solidarność nie była bowiem gotowa do rządzenia, a jak te rządy mogłyby wyglądać wystarczy spojrzeć na to jak teraz kłócą się przedstawiciele tego obozu. Popatrzmy na przepychanki Tuska i Kaczyńskiego podczas szczytu w Brukseli.
Według tego sposobu myślenia PRL była dobrym państwem, a demokracja to coś chyba gorszego niż socjalizm, mordy na niewinnych to coś mniej istotnego niż drobne kłótnie wybieralnych polityków. Szanowni Państwo, właśnie zostaliśmy poinformowani o tym, że Polska Ludowa, kraj upodlenia Polaków, okłamywania, okradania, pozbawiania godności, więzienia, biedy, cenzury, konfidencji, szczucia i wszechwładzy czerwonej burżuazji była dobrym państwem, które na własne życzenie głupio utraciliśmy. A może zachowywaliśmy się niczym rozpieszczone dziecko, które chce w sklepie otrzymać niezdrowy smakołyk. Dobry tata Jaruzel, mimo że wiedział, że niezdrowy smakołyk ( demokracja) to zły wybór, jednak jako kochający rodzić nie mógł go nam odmówić i niczym nie przymuszony z serca nam go ofiarował.
Faszyści i Demokraci
Polacy zachowali się bardzo dobrodusznie traktując komunistów ulgowo. Mieli prawo się nieźle wkurzyć. To przecież nikt inny jak komuniści dokończyli dzieła nazistów na polskiej inteligencji, to oni tłamsili polski naród, przewracali mu w głowie marksizmem, to oni okradali nasz kraj, łupy śląc do ZSRR, to oni mają na rękach krew niewinnych ofiar, czasem zwykłych przechodniów. Nie Szanowni Państwo, nie robili tego z ciężkim sercem ( jak to nam się dziś wmawia). Kto miał do czynienia z przedstawicielami władzy wie, że swoich zbrodni dokonywali oni ze zwierzęcą nienawiścią, z chęcią wyżycia się na słabszych, i w końcu z chęcią zrobienia kariery i niezłych pieniędzy.
Ci wszyscy, którzy chcą dziś odebrać zbrodniarzom to, czego dorobili się na zbrodni nazywani są dziś nienawistnymi faszystami. A przecież Polacy zachowali się wobec swoich prześladowców dobrodusznie: nie spotkała ich żadna kara, nikt nie zabronił im czynnego udziału w życiu publicznym. Czym bowiem Jaruzelski różnił się od Nicolae Caucescu, który poznał na czym polega gniew terroryzowanego narodu? Czy zabieranie zbrodniarzowi tego czego dorobił się na zbrodni to nienawistna zemsta? W takim razie zbrodniarzami są tysiące polskich sędziów, którzy codzienne dokonują tego typu działań. Oczywiście mówi się, że emerytura Jaruzela jest nie za stan wojenny, ale za działalność wojskową w czasie II wojny. Czy aby zbrodnie dokonane później nie przekreślają tych zasług?
Oczywiście broniący Jaruzela mienią się demokratami. Są zwolennikami państwa prawa. Gdy tylko pojawia się wątpliwość idą ze sprawą do sądu. Dziś iść nie chcą. Oddanie sprawy generałów pod niezawisły sąd to już faszyzm i zemsta. Właściwie każda kara wobec sprawców zbrodni PRL to faszyzm i nienawiść, czyli po prostu zemsta. Za zbrodnię należy się kara, to oczywiste, na tym polega państwo prawa. To w PRL za zbrodnię należał się awans. Mówienie o zemście ukazuje, jak autorzy takich słów mało wiedzą o prawie karnym, o funkcjach prawnych i społecznych kary. Odsyłam więc do podręczników prawa karnego materialnego.
Warto wspomnieć, że naród dalej nie jest mściwy. Rząd nie chce odebrać zbrodniarzom całej kasy, tylko zlikwidować P R Z Y W I L E J E, a więc to co kaci mają ponad stan, co im się absolutnie nie należy i to z żadnego tytułu prawnego.
Brońmy Generała
Taki tytuł nosi akcja prowadzona przez tygodnik „Przegląd”. Powiem szczerze, że nie miałem okazji czytać tego biuletynu, ale tym razem się przełamałem. „Brońmy generała” ale jakiego? Sosabowskiego, Andersa, czy innego wielkiego patrioty? Nie, komunistycznego zbrodniarza, który dziś ma być sądzony przez sąd demokratycznej Polski. Jaruzel jeszcze CZASEM udaje wyrzuty sumienia, smutek. Kiszczak ma to gdzieś. Jego żona mówi mediom, że w stanie wojennym „prawie nikt nie zginął” (sic!), on sam w niedwuznacznych słowach kpi sobie z ofiar z kopalni „Wujek”, z uśmiecham na twarzy zaprasza dziennikarzy na wódkę. Ot jaki stosunek do swoich win mają zbrodniarze PRL.
W sprawie Jaruzela głos zabrała pewna rosyjska organizacja młodzieżowa. Była nawet pikieta pod ambasadą. Lider zgromadzonych udzielił wywiadu TVP, w którym podkreślił, że sądzenie generała to bezczelność, że to patriota, przyjaciel Rosji, wielki człowiek „ taki jak panowie Rokossowski i Dzierżyński” (sic!). Strzał w dziesiątkę, taki jak Dzierżyński i Rokossowski. Tych dwóch ostatnich „Przegląd” nie broni – pewnie dlatego, że byłaby to przesada i nikt tego by nie poparł. Zresztą jak powiedziałem na wstępie – tu nie chodzi o prawdę historyczną, ale o spokojne życie i robienie interesów przez ludzi związanych z PZPR. Przecież osądzenie Jaruzelskiego mogłoby być precedensem, którego konsekwencje dosięgłyby takich panów jak Kwaśniewski.
Według środowisk takich jak „Przegląd” Jaruzelski to patriota, ale już Pinochet czy Franco to totalitarni zbrodniarze. Jest to sposób myślenia w myśl którego, Trocki czy Lenin to dobrzy ludzie, choć popełniali błędy, ale już Dmowski, Korfanty czy Witos to faszyści – to takie oczywiście nawet komuniści to demokraci, i każda prawica to faszyści. Zadajmy sobie pytanie: czy skoro broni się zbrodniarza Jaruzelskiego to czy na okładce przeglądy mógłby znaleźć się inny generał, taki jak np. gen. Franco? Też generał, też przywódca reżimu, ale już innego…innego niż czerwony.
Bartek Królikowski
Szanowni Czytelnicy kwartalnika „Myśl.pl”! Pojawił się już kolejny numer pisma społeczno-politycznego „Myśl.pl”. Latem 1109 roku mieszkańcy Głogowa heroicznie bronili swojego grodu. Po 900 latach Fundacja im. Bolesława Chrobrego upamiętnia te wydarzenia w… komiksie „Bohaterska obrona Głogowa 1109 roku”. Ową publikację dołączamy do egzemplarzy naszego pisma. W letnim numerze kwartalnika „Myśl.pl” podejmujemy tematykę ekologii oraz wpływu gospodarki na środowisko naturalne. Zaproszeni przez nas naukowcy (teoretycy i praktycy), eksperci, politycy, przedstawiciele rządu oraz ruchów ochrony środowiska przedstawiają w Ankiecie swoje opinie nt. energii przyszłości. Nasi publicyści przybliżają zagadnienia ochrony przyrody i globalnego ocieplenia. Mówi się, że 20 lat temu upadł komunizm. Spadł na cztery łapy – dodają niektórzy. Specjalnie dla nas Ján Čarnogurský – były premier Republiki Słowackiej – w eseju „Wyznanie wiary byłego dysydenta” snuje refleksję na temat stosunku do wiary w czasach komunizmu i dziś. Na łamach kwartalnika „Myśl.pl” znajdą Państwo raport podsumowujący niedawno zakończoną kadencję Parlamentu Europejskiego. Gorąco zachęcamy do lektury artykułów historycznych. Przypominamy o przypadającej w tym roku o 90. rocznicy traktatu wersalskiego; przybliżamy także prawdziwą historię jeńców bolszewickich w polskiej niewoli. Polecamy Państwu lekturę interesujących wywiadów. O Janie Gwalbercie Pawlikowskim rozmawiamy z jego prawnuczką Różą Thun. Na temat ekologii i gospodarki wypowiada się na naszych łamach Robert Gwiazdowski. Rafał Ziemkiewicz przedstawia swoje spojrzenie na politykę, historię, zdradza również plany wydawnicze. W Archiwum znajdą Państwo fragmenty rozprawy Jana Gwalberta Pawlikowskiego „Kultura a natura” – pierwszego polskiego całościowego manifestu ochrony przyrody, opublikowanego w 1913 r. na łamach „Lamusa”. Zapraszamy do lektury, Redakcja kwartalnika „Myśl.pl” Spis treści Sławomir Pszenny Nie tylko dla zielonych Ankieta „Myśl.pl” Stanisław Gawłowski, prof. dr Andrzej Z. Hrynkiewicz, Zbigniew Kamieński, Zbigniew Michniowski, prof. dr hab. inż. Janina Molenda, Mieczysław Sawaryn, Wojciech Stępniewski, prof. dr hab. Jan Szyszko, dr hab. Krzysztof Wieteska, Maciej Woźniak dr inż. Elżbieta Dusza Ekologia niejedno ma imię Tomasz Piądłowski Polska atomowa dr Tomasz Teluk Upadek mitu Robert Wit Wyrostkiewicz O mitologii efektu cieplarnianego „Zieloni” to współcześni luddyści Wywiad z dr. hab. Robertem Gwiazdowskim Dokumenty „Myśl.pl” Stanowisko Komitetu Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk w sprawie zagrożenia globalnym ociepleniem Krzysztof Janowicz Ochrona środowiska na poligonach Szacunek dla Tatr Wywiad z dr. inż. Pawłem Skawińskim Ochrona przyrody na Roztoczu Wywiad ze Zdzisławem Strupieniukiem Robert Wit Wyrostkiewicz Ojciec polskiej ekologii Płótna Matejki nie nadają się na worki do mąki Wywiad z Różą Thun Archiwum „Myśl.pl” Jan Gwalbert Pawlikowski Kultura a natura Ireneusz Fryszkowski Antykomunizm. Sentymentalna idea bez szans Wywodzę się z endeckiej tradycji Wywiad z Rafałem A. Ziemkiewiczem dr Ján Čarnogurský Wyznanie wiary byłego dysydenta Marek Wojnarowski Interes krajowy czy frakcyjny? Arkadiusz Meller Co niszczy Amerykę? Szczepan Ostrowski 90. rocznica traktatu wersalskiego Marcin Olbrycht Filozoficzny hit eksportowy prof. dr hab. Bogumił Grott Ukraiński nacjonalizm integralny Paweł Janicki Między prawdą a „Pravdą” Andrzej Krzystyniak Narodowe Siły Zbrojne a koncepcja dwóch wrogów Rafał Wiechecki Mecenas Krzemiński odszedł do domu Ojca Bogusław Szwedo Sanitariuszka „Ania” Patronaty „Myśl.pl” Konserwa Epilog „Myśl.pl”
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka