M.Sobiech M.Sobiech
96
BLOG

"The Economist" się obudził: nadchodzi nowa era zbrojeń

M.Sobiech M.Sobiech Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Rany Boskie, Rany Boskie, co się stało, panie Dziejku!! Jeszcze niedawno informowanie dzieci w szkole o stały zwiększaniu światowych wydatków na zbrojenia przez moich kolegów z Peace Pledge Union było taktowane przez władze brytyjskie jako "działania ekstremistyczne". Dzisiaj otwartym tekstem mówi o nim ultraestablishmentowy "The Economist". Artykuł mówi jasno: nadchodzi nowa zimna wojna. Nie z powodu jednego kraju -- ale wszystkich; z powodu kompleksu-militarno-przemysłowego, który uznał, że koniec krótkich ustępstw z lat 90. Ta informacja nie zostaje, rzecz jasna, podana wprost, ale wyraźnie się pojawia, jeśli ktoś umie czytać między wierszami. Więcej w linku: https://wydarzenia.interia.pl/raport-media-zagraniczne/news-the-economist-nowa-era-zbrojen-zmieni-swiatowa-gospodarke,nId,6812236

Dodajmy, że jeśli nawet "The Economist" stwierdza, że wydatki na zbrojenia są "korzystne dla gospodarki, ale niekoniecznie dla bezpieczeństwa światowego", to znaczy, że sprawa zaczyna się robić naprawdę poważna. Oczywiście, produkcja uzbrojenia nie jest korzystna dla gospodarki w jakimkolwiek racjonalnym sensie. Po krótkich zyskach, następuje przestój spowodowany tym, że tej broni nie da się produkować w nieskończoność i licznym gałęziom przemysłu zaczyna grozić krach. Natomiast dokładnie z tego powodu, jest on tym większym zagrożeniem dla bezpieczeństwa światowego, bo to się po prostu musi kończyć wojną -- jakąś; póki co zazwyczaj zastępczą, nie totalną. Elity globalne bardzo pilnują tego. Tym niemniej, tak czy inaczej giną ludzie i jest to zabawa z ogniem, a właściwie z grzybkiem atomowym.

Tylko pacyfizm -- proste; albo rozbrojenie albo unicestwienie. A bez demilitaryzacji nie będzie demokracji. Ruch pacyfistyczny po I i II wojnie światowej (przed którymi przestrzegał i których wybuchom usiłował zapobiec, ale wtedy wszyscy się śmiali) nie cieszy się w Europie zbytnią popularnością. No cóż, trzeba przyznać, że został też zinflitrowany przez różnej maści agenturę sami wiecie kogo. Nawet obecnie to, co nazywa się (samo) ruchem antywojennym jest ruchem promocji interesów Rosji. W światowej architekturze pokoju trzeba brać pod uwagę interesy Rosji, podobnie jak Chin, a nawet Korei Północnej. Ale prawdziwy pacyfista nigdy nie będzie wielbił tych ultramilitarystycznych krajów. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że to się zmieni -- bo przecież to się może zmienić, wbrew temu, co nam wmawia militarystyczny establishment. Tylko trzeba nad tym trochę popracować, ale żeby to zrobić, trzeba mieć przynajmniej świadomość problemu, której w Polsce nie ma; może artykuły takie, jak ten z "The Economist" pomogą otworzyć ludziom oczy.

M.Sobiech
O mnie M.Sobiech

Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka