„Co robili zwyczajni Polacy, kiedy Niemcy bezwzględnie wywozili Żydów na rzeź? Oczywiście niektórzy usiłowali pomagać sąsiadom o innym wyznaniu. Nawet ryzykowali własnym życiem. Znacznie więcej było jednak takich, którzy w Holocauście dostrzegli doskonałą okazję do wzbogacenia się. „
„Niemcy mordowali Żydów, a Polacy rabowali wszystko co po nich zostało”
Takie oskarżenie można przeczytać w komentarzach pod notką:
http://odadoradosci.salon24.pl/656364,azylanci-a-kwestia-polska
Oskarżycielem jest jak zwykle bloger Alexx. Te oskarżenia są objawem obsesji trapiącej owego blogera, ponieważ zwykle nie mają one żadnego związku z tematem notki, pod którą Alexx je zamieszcza.
Zwykle znajdują się komentatorzy próbujacy polemki z tymi zarzutami, są jednak z góry na przegranej pozycji, bo bloger Alexx wie wszystko lepiej, a wszystkie argumenty odbijają się od niego jak krople wody od patelni z teflonową powłoką.
Zdecydowałam się jednak podjąć próbę przedstawienia jak to było z rabowaniem żydowskiej własności podczas okupacji. W tym celu posłużę się fragmentem referatu niemieckiego historyka dr Stephana Lehnstaedta wygłoszonego podczas konferencji „„Przemoc i dzień powszedni w okupowanej Polsce”, która miała miejsce w Warszawie 19-22 listopada 2009 roku. Organizatorami tej konferencji, która zgromadziła historyków z Polski, Niemiec, Stanów Zjednoczonych i z Izraela, były Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie oraz Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Oto fragment referatu dra Stephana Lehnstaedta pt. „Codzienność okupanta w Warszawie w latach 1939-1944”:
[…] Władza konfiskowała własność żydowską i kradła oprócz wyposażenia mieszkań, rzeczy wartościowych i pieniędzy także ubrania, zwłaszcza futra; ponadto przejęła w całości żydowskie zakłady, tak że wielu reichsdeutschów i volksdeutschów w Warszawie mogło kupić lub przejąć w charakterze powiernika jeden z 1700 sklepów spożywczych albo jeden z 2500 innych sklepów poza gettem. Okupanci w dużym stopniu korzystali na pozbawieniu praw mieszkańców gett, którym zrabowano wiele mebli i przedmiotów wyposażenia wnętrz w celu ich ustawienia w niemieckich mieszkaniach. Do swojej kwatery nawet zwykli urzędnicy mogli nabyć następujące sprzęty z zasobów nazywanego eufemistycznie Urzędem Powierniczym (Treuhandstelle) biura wydawania mebli dystryktu warszawskiego: kanapę, lóżko, szafę na ubrania, stół, stolik radiowy, fotel, krzesla, pikowana kołdrę, skórzane poduszki , pościel, poszewki, ręczniki, wełniany koc i materiał na firanki. Ponieważ to wszystko było konfiskowane przez administrację cywilną wg upodobania, Niemcy ochoczo korzystali z tej oferty. W licznych wnioskach pisano dosłownie o „przekazaniu mebli z getta”. Serwis ten obejmował do końca 1942 roku nawet „dezynsekcję” a więc zwalczanie szkodników w przejętych sprzętach na co Narodowosocjalistyczna Ludowa Opieka Społeczna (Nationalsozialistische Wolkswohlfahrt, NSV) uzgodniła korzystne ceny z firmą Dr Karl White & Co.
W wypadku wywłaszczania Żydów widać, że „zwyczajni” okupanci byli beneficjentami narodowosocjalistycznego państwa bezprawia. Niemal wszyscy Niemcy na tym zyskiwali. Wnioski o przyznanie mebli nie przestały napływać do polowy 1944 roku, a władze ledwo nadążały z ich rozpatrywaniem. Odpowiedzialny za tłumienie powstania w getcie dowódca SS i policji Jūrgen Stroop poinformował w maju 1943 roku, kiedy getto zostało spalone i zniszczone, ze należy się liczyć z trudnościami w zaopatrzeniu: „Przyczyn należy dopatrywać się w tym, że prawdopodobnie większość znajdujących się jeszcze w getcie mebli została podczas prowadzonej obecnie akcji też zniszczona”.
Niezależnie od rabunku państwowego większość okupantów doszła wkrótce do wniosku, że istnieje duża różnica między oficjalną linią a usankcjonowanymi de facto wykroczeniami. Z reguły można było bezkarnie odbierać Żydom ich własność, jak długo nie odnieśli oni przy tym szkód cielesnych. Jeśli udało się wzbogacić, unikając zranienia obrabowanego - a więc stosując np. groźby zastosowania przemocy – nie trzeba było się liczyć z konsekwencjami. W dochodzeniach, które przeprowadzano rzadko, zeznania okupantów liczyły się o wiele bardziej niż zeznania okupowanych, którzy poza tym często bali się składać na policji zawiadomienia o wykroczeniu.
Utarło się ustalanie cen w sklepach i kupowanie przez okupantów wg własnego uznania i po „obniżonych cenach”. Kolejnym sposobem bogacenia się było oskarżanie Żydów o kradzież pieniędzy.
[…]
Ludność żydowska aby przeżyć była zmuszona do sprzedania wszystkiego, co nie było jej absolutnie niezbędne. Dobra luksusowe pochodziły w dużej części z paczek przysyłanych przez rodzinę i amerykańskie organizacje charytatywne. Niemcy chętnie korzystali z tej oferty, częściowo wymuszając obniżenie ceny, gdyż za wyszukane towary, np. pomarańcze, płacono w roku 1943 zazwyczaj 20-30 zł, a więc 10 – 15 marek, wg nieoficjalnego kursu wymiany. Nieoficjalnie okupanci otrzymywali za swoje pieniądze dużo więcej obcej waluty. W 1942 roku ustalił się na czarnym rynku przelicznik 10 zł za markę, co stanowiło pięciokrotną wartość urzędowego kursu wymiany. To wiązało się za znacznym wzrostem niemieckiej siły nabywczej. […]
Dr Stephan Lehnstaedt jest historykiem o sporym doświadczeniu naukowym (vide jego CV). Referat, z którego pochodzi cytowany tekst, zaopatrzył w kilkadziesiąt odnośników do materiałów źródłowych, znajdujących się w polskich , niemieckich, amerykańskich archiwach.
Reasumując – niemiecki historyk pokazał, że podczas II wojny światowej w okupowanej Polsce rabunkiem żydowskiej własności zajmowało się państwo niemieckie, a także obywatele III Rzeszy na własną rękę. Nie Polacy, ale obywatele III Rzeszy byli beneficjentami narodowosocjalistycznego bezprawia.
A teraz, w 2015 roku, potomkowie tych beneficjentów oskarżają Polaków, że dorobili się na żydowskiej tragedii.
****
Literatura:
Stephan Lehnstaedt, Codzienność okupanta w Warszawie w latach 1939-1944, w: Tomasz Chinciński (wyd.): Przemoc i dzień powszedni w okupowanej Polsce, Wydawnictwo Oskar, Gdańsk 2011, str. 479-505.
CV dra Stephana Lehnstaedta wg informacji na stronie Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie (http://www.dhi.waw.pl/pl/instytut/personel/nauka/jacek-andrzej-mlynarczyk.html)
Ur. 1980 w Monachium. 1999 odbycie zastępczej służby wojskowej. 2000-2004 studia na kierunku nowszej i najnowszej historii, historii dawnej i polityki na uniwersytecie im. Ludwiga Maximiliana w Monachium (LMU); tam w lipcu 2004 uzyskanie tytułu magistra, w styczniu 2008 obrona pracy doktorskiej tematem „Okupacja na Wschodzie. Dzień powszedni niemieckich okupantów w Warszawie i Mińsku 1939-1944”. W latach 2005-2007 praca jako pomocnik naukowy w Instytucie Historii Współczesnej, Monachium – Berlin, 2005-2007 udział w projekcie: „ Koncern Flicka w Trzeciej Rzeszy”, potem jako rzeczoznawca ds. wniosków, kierowanych w ramach ustawy dot. wypłaty rent z tytułu zatrudnienia w getcie (ZRBG). 2008-2010 – nauczyciel akademicki na wydziale historycznym Uniwersytetu Ludwiga Maximiliana w Monachium. Od stycznia 2010 pracownik naukowy w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie. W grudniu 2012 biegły Komisji ds. Pracy i Spraw Socjalnych Bundestagu. Od semestru letniego 2013 nauczyciel akademicki Uniwersytetu Humboldta w Berlinie. Czerwiec/lipiec 2013 - naukowiec wizytujący w Ludwig Boltzmann-Institut für Kriegsfolgen-Forschung (Instytut im. Ludwiga Boltzmanna ds. Badań nad Skutkami Wojny), w Grazu. W roku akademickim 2013/2014 Guest Teacher w London School of Economics and Political Science; w roku 2015 odznaczony Komandorią Orderu Missio Reconciliationis oraz "Medalem Powstania w Getcie Warszawskim", za badania dotyczącymi pracy w getcie.
Główny aspekt prowadzonych aktualnie badań osadzony jest w temacie badawczym NIH nr 4 (Przemoc i obca władza w XX wieku, stuleciu skrajności) i realizowany jest w ramach studium monograficznego nad tematem: „Gospodarka okupacyjna w Polsce w okresie I. i II. wojny światowej"
Inne tematy w dziale Kultura