wiesława wiesława
1896
BLOG

Nóż w plecy

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Długośmy na ten dzień czekali 

Z nadzieją niecierpliwą w duszy

Kiedy bez słów towarzysz Stalin

Na mapie fajką strzałki ruszy

Krzyk jeden pomknął wzdłuż granicy

I zanim zmilkł zagrzmiały działa

To w bój z szybkością nawałnicy

Armia Czerwona wyruszała

A cóż to za historia nowa?

Zdumiona spyta Europa

Jak to? - To chłopcy Mołotowa

I sojusznicy Ribentroppa

Zwycięstw się szlak ich serią znaczył

Sztandar wolności okrył chwałą

Głowami polskich posiadaczy

Brukują Ukrainę całą

Pada Podole, w hołdach Wołyń

Lud pieśnią wita ustrój nowy

Płoną majątki i kościoły

I Chrystus z kulą w tyle głowy

Nad polem bitwy dłonie wzniosą

We wspólną pięść, co dech zapiera

Nieprzeliczone dzieci Soso

Niezwyciężony miot Hitlera

Już starty z map wersalski bękart

Już wolny Żyd i Białorusin

Już nigdy więcej polska ręka

Ich do niczego nie przymusi

Nową im wolność głosi "Prawda"

Świat cały wieść obiega w lot

Że jeden odtąd łączy sztandar

Gwiazdę, sierp, Hackenkreuz i młot

Tych dni historia nie zapomni

Gdy stary ląd w zdumieniu zastygł

I święcić będą wam potomni

Po pierwszym września – siedemnasty

(Jacek Kaczmarski, Ballada wrześniowa)

"O godzinie 5-tej rano telefonował gen. Stachiewicz o ruszeniu bolszewików. Komunikat rosyjskiego radia brzmiał, że dla ochrony interesów własnych oraz interesów ludności ruskiej i ukraińskiej wojska sowieckie przekroczą granicę polską. Nóż w plecy!" – zanotował 17 września 1939 roku płk Zygmunt Wenda, pełniący służbę oficera do zleceń specjalnych przy Naczelnym Wodzu RP, Marszałku Edwardzie Śmigłym – Rydzu. Naczelny Wódz przebywał od 15 września w Kołomyi, małym miasteczku położonym w pobliżu od granicy polsko-rumuńskiej. Prezydent RP Ignacy Mościcki znajdował się w Załuczu w pobliżu Śniatynia, natomiast rząd z premierem Felicjanem Sławojem-Składkowskim w Kosowie.

17 września o godzinie 2:15 Władysław Grzybowski, ambasador RP w Moskwie, został pilnie wezwany do Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych (Narkomindieł). Pojawił się tam o godzinie trzeciej i został przyjęty przez zastępcę Ludowego Komisarza (ministra) Spraw Zagranicznych Władimira Potiomkina, który w imieniu Wiaczesława Mołotowa odczytał mu treść noty rządu Związku Sowieckiego:

"Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni operacji wojennych Polska utraciła wszystkie swoje regiony przemysłowe i ośrodki kulturalne. Warszawa przestała istnieć jako stolica Polski. Rząd polski rozpadł się i nie przejawia żadnych oznak życia. Oznacza to, iż państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Wskutek tego traktaty zawarte między ZSRR a Polską utraciły swą moc. Pozostawiona sobie samej i pozbawiona kierownictwa, Polska stała się wygodnym polem działania dla wszelkich poczynań i prób zaskoczenia, mogących zagrozić ZSRR. Dlatego też rząd sowiecki, który zachowywał dotąd neutralność, nie może pozostać dłużej neutralnym w obliczu tych faktów.  

Rząd sowiecki nie może również pozostać obojętnym w chwili, gdy bracia tej samej krwi, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący na terytorium Polski i pozostawieni swemu losowi, znajdują się bez żadnej obrony. 

Biorąc pod uwagę tę sytuację, rząd sowiecki wydał rozkazy naczelnemu dowództwu Armii Czerwonej, aby jej oddziały przekroczyły granicę i wzięły pod obronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi.

Rząd sowiecki zamierza jednocześnie podjąć wszelkie wysiłki, aby uwolnić lud polski od nieszczęsnej wojny, w którą wpędzili go nierozsądni przywódcy, i dać mu możliwość egzystencji w warunkach pokojowych.

Podpisano: komisarz ludowy spraw zagranicznych

/-/ Wiaczeslaw Mołotow

Ambasador Grzybowski odmówił przyjęcia dokumentu i oświadczył:  

"Mam obowiązek zawiadomić mój rząd o agresji, która prawdopodobnie już się rozpoczęła, ale nie zrobię niczego więcej. Wszelako mam jeszcze nadzieję, że wasz rząd nie wprowadzi Armii Czerwonej do Polski i nie ugodzi nas w plecy w chwili, gdy prowadzimy walkę z Niemcami" .

Ambasador Grzybowski zwrócił uwagę, że dokonując agresji na Polskę Sowieci złamali pięć traktatów międzynarodowych: 

• traktat pokojowy między Polską a Rosją i Ukrainą z 18 marca 1921 roku w Rydze,

• pakt o nieagresji z 25 lipca 1932 roku oraz przedłużenie umowy o nieagresji do dnia 31 grud-nia 1945 roku z 5 maja 1934 roku)

• pakt Brianda-Kellogga z 27 sierpnia 1932 roku,

• protokół Litwinowa z 9 lutego 1929 roku,

• konwencję o definicji agresora z 3 lipca 1933 roku)

Na zarzuty polskiego ambasadora o złamaniu umów z Polską, Potiomkin odpowiedział, że umowy zostały potraktowane przez rząd sowiecki jako nieobowiązujące ze względu na upadek państwa polskiego. Była to ewidentna nieprawda - w dniu 17 września 1939 roku w polskich rękach znajdowała się niemal połowa terytorium Rzeczypospolitej. Trwała bitwa nad Bzurą, broniła się Warszawa i twierdza Modlin, bronił się Lwów, Kępa Oksywska. W szeregach Wojska Polskiego znajdowało się jeszcze około 600 tys. żołnierzy, z czego związanych walką z Niemcami było około 250 tys. Na wschodnich obszarach Polski w różnego rodzaju jednostkach było ponad 200 tys. żołnierzy.

Po otrzymaniu tej wiadomości od ambasadora Grzybowskiego premier Składkowski zanotował w swoim dzienniku: „Jesteśmy tym zupełnie zaskoczeni. Taki cios nieoczekiwany.” 

W tym czasie oddziały RKKA, zgodnie z tajnym rozkazem nr 16634 komisarza obrony, marszałka Związku Radzieckiego Klimenta Woroszyłowa, wydanym 16 września 1939 roku:

"Uderzać o świcie siedemnastego. Zadać silny i błyskawiczny cios wojskom polskim, nacierając szybko i zdecydowanie na froncie Lwów – Drohobycz.”

przekraczały polską granice na całej, liczącej 1412 km długości, od Połocka po Kamieniec Podolski. Granicy tej strzegło zaledwie 17 batalionów i 6 szwadronów Korpusu Ochrony Pogranicza (około 20 tys. żołnierzy), które były stosunkowo słabo uzbrojone, bez artylerii ciężkiej, przeciwpancernej i przeciwlotniczej. Ich kilkunastoosobowe obsady podjęły nierówną walkę, która w niektórych przypadkach trwała kilkanaście godzin.

Armia najeźdźcy liczyła w pierwszym rzucie ponad 620 tysięcy żołnierzy wspartych przez 4733 czołgi i 3298 samolotów. Liczne uzupełnienia napływały przez cały czas trwania kampanii – po jej zakończeniu na terytorium Polski znalazło się do 2 500 000 sowieckich żołnierzy. Stan zmobilizowanych jednostek był żałosny – jak wspominają świadkowie: „mieli karabiny na sznurkach”, nie licząc innych braków w wyposażeniu (mundury, obuwie, hełmy itd.). Główny Zarząd Bezpieczeństwa Państwowego NKWD w tajnej nocie specjalnego znaczenia z 17 września 1939 r. informował szefa Sztabu General-nego Armii Czerwonej o niedociągnięciach w Kijowskim Specjalnym Okręgu Wojskowym. W dokumencie czytamy m.in. o braku odpowiedniej ilości paliwa w bazie lotniczej, źle przeprowadzonej mobilizacji, brakach w wyposażeniu. W informacji zwraca się uwagę, że "sztab okręgu źle opracował plan przewozu rezerwistów. Wskutek tego w komendach uzupełnień i na stacjach kolejowych powstały duże skupiska rezerwistów".

Czerwonoarmiści byli natomiast obficie wyposażeni w ulotki piętnujące „obszarników, kapitalistów, mościckich, śmiglych-rydzów, radziwiłłów, sapiehów, slawoj-skladkowskich, psy brutalne, które rzuciły narod polski do rzezi krwawej”  i   wzywające do „obracania”  przeciwko nim broni. 

Z odezwy dowódcy Frontu Białoruskiego komandarma Michaiła Kowalowa z 17 września 1939 roku (pisownia i składnia oryginału):

„Rzołnierze Armii Polskiej!

Polsko-burzuazyjny Rząd Polski, wciągnawszy Was w awanturystyczną wojnę, pozornie przewaliło się.Ono okazalo się bezsilnym rządzić krajem i zorganizować obronu. Ministrzy i generalowie, schwyciwszy nagrabione nimi zloto,tchórzliwie uciekli, pozostawiając armię i caly lud Polski na wolę losu [….] W te ciężkie dni dla Was, potęzny Związek Radziecki wyciąga do Was ręce braterskiej pomocy, Nie przeciwcie się Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej. Wasze przeciwienie bez korzyści i przeznaczono na całą zgubę. My idziemy do Was nie jako zdobywcy, a jako wasi bracia po klasu, jako wasi waywoleńcyod ucisku obszarników i kapitalistów. Rzucajcie broń! Przechodźcie na strone Armii Czerwonej. Wam zabezpieczonea swoboda i szczęśliwe życie.”

Pierwsze godziny agresji sowieckiej opisuje notatka nr 1 dowódcy Wojsk Ochrony Pogranicza NKWD Okręgu Białoruskiego. "1. 17 września 1939 r. o godz. 5.00 jednostki Armii Czerwonej oraz oddziały Wojsk Ochrony Pogranicza Okręgu Białoruskiego (...) przekroczyły granicę państwową. 2. Jednostki ochrony pogranicza prowadzą walki, których celem jest zniszczenie strażnic polskich".

20 września 1939 r. szef sztabu Głównego Zarządu Politycznego Armii Czerwonej i Floty, komisarz armijny 1 rangi Lew Mechlis pisał w ściśle tajnej notatce do Stalina: "Stan moralno-polityczny jednostek - dobry. W stosunku do ludności zachowuje się uprzejmie, żadnych nieporozumień w ciągu całej wyprawy nie było". W tym samym dokumencie przyznaje jednak, że w miejscowości Bursztyn "miały miejsce próby rabunku mienia czynione przez czerwonoarmistów". Dopiero po interwencji Mechlisa udało się powstrzymać radzieckich żołnierzy. "Jedynie groźbą, że będziemy rozstrzeliwać na miejscu, mnie i komdiwowi (dowódca dywizji - PAP) Riabyszewowi udało się rozpędzić tłum czerwonoarmistów" - napisał Mechlis.

Mechlis, zaufany człowiek Stalina, skarżył się wodzowi na bałagan na froncie. W ściśle tajnej nocie do sekretarza generalnego KC WKP (b) informował: "Stan łączności radiowej wygląda tak, że nawet przemówienie Mołotowa znamy jedynie z opowieści".

17 września przebywający w Kutach, niewielkim miasteczku nad Czeremoszem, przy granicy z Rumunią, minister Józef Beck został obudzony o piątej rano przez sekretarza, który przekazał mu otrzymaną przez radio wiadomość o ataku Armii Czerwonej na Polskę. Minister Beck połączył się natychmiast telefonicznie z Kwaterą Główną Naczelnego Wodza w Kołomyi, aby sprawdzić prawdziwość tej wiadomości. Uzyskawszy potwierdzenie, Beck polecił, aby z konsulatu w Czerniowcach przekazać do ambasad RP w Paryżu, Londynie, Rzymie, Tokio, Waszyngtonie i Bukareszcie depesze claris z informacją o sowieckiej agresji. Nie mając jeszcze informacji od ambasadora Grzybowskiego o jego nocnej wizycie w Narkomindieł, osobną depeszą poinformował go o ataku i polecił „zdecydowanie zaprotestować, zażądać wyjasnień i wycofania oddziałów z terytorium Polski”. Depesza od Grzybowskiego z informacją o przebiegu nocnej wizyty w Narko-mindieł dotarła do Becka około południa. Informując o niej ambasadorów Juliana Łukasiewicza (Paryż) i Edwarda Raczyńskiego (Londyn) Beck polecił im oświadczyć rządom tych państw, że władze RP oczekują „zdecydowanego protestu aliantów przeciw napaści. Rezerwujemy sobie dalsze żądania polskie wynikające z istniejących umów”.

Około godziny szesnastej odbyła się narada, w której oprócz Becka wzięli udział prezydent Mościcki, i premier Składkowski i Śmigły-Rydz. Naczelny Wódz poinformował uczestników narady, że sytuacja militarna jest beznadziejna - wojska sowieckie przełamały opór żolnierzy KOP  i ich czołgi przekroczyły Dniestr w Uścieczku, a wkrótce będą w Kołomyi. Pomysł, aby rząd i naczelne dowództwo, mający do dyspozycji około stu żandarmów i policjantów, podjął próbę przedarcia się w kierunku granicy węgierskiej został odrzucony. Jak zanotował premier Składkowski: „Przy przejściu granicy węgierskiej będziemy niezwłocznie internowani, podczas gdy Rumuni są naszymi aliantami, mającymi wobec nas zobowiązania jasno określone. Obowiązani są oni, w razie wkroczenia Sowietów do Polski, wejść do wojny i mobilizować swą armię, […] celem wspólnej walki z Sowietami. Postanawiamy zwolnić Rumunów z obowiązku wspólnej walki z Sowietami, którego na pewno nie wykonają w obecnej sytuacji, natomiast jako sojusznicy żądamy od nich przepuszczenia rządu, naczelnego dowództwa i wojska polskiego przez Rumunie, celem udania się do sprzymierzonej Francji i prowadzenia dalszej wojny za pomocą utworzonej tam Armii Polskiej. Decydujemy się na to, gdyż zadaniem rządu i Wodza naczelnego nie jest wygranie lub przegranie poszczególnej bitwy oraz wykazanie męstwa osobistego. Zadaniem i celem naszym jest dalsze prowadzenie i wygranie wojny. Jedyną więc decyzją, możliwą dla dalszego prowadzenia wojny jest przejazd przez Rumunię potem morzem lub lądem do Francji, celem dalszego organizowanie wojny o całość Polski."

W tej sytuacji prezydent Mościcki podjął decyzję, aby wraz z rządem RP przekroczyć granicę z Rumunią. Uzasadnienie przedstawił w orędziu do narodu polskiego oraz do państw zachodnich wydanym w Kosowie:

Obywatele! Gdy armia nasza z bezprzykładnym męstwem zmaga się z przemocą wroga od pierwszego dnia wojny aż po dzień dzisiejszy, wytrzymując napór ogromnej przewagi całości bez mała niemieckich sił zbrojnych, nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, gwałcąc obowiązujące umowy i odwieczne zasady moralności.

Stanęliśmy tedy nie po raz pierwszy w naszych dziejach w obliczu nawałnicy zalewającej nasz kraj z zachodu i wschodu.

Polska, sprzymierzona z Francją i Anglią, walczy o prawo przeciwko bezprawiu, o wiarę i cywilizację przeciwko bezdusznemu barbarzyństwu, o dobro przeciwko panowaniu zła na świecie. Z walki tej, wierzę w to niezłomnie, wyjść musi i wyjdzie zwycięsko.

Obywatele! Z przejściowego potopu uchronić musimy uosobienie Rzeczypospolitej i źródło konstytucyjnej władzy. Dlatego, choć z ciężkim sercem, postanowiłem przenieść siedzibę Prezydenta Rzeczypospolitej i Naczelnych Organów Państwa na terytorium jednego z naszych sojuszników. Stamtąd, w warunkach zapewniających im pełną suwerenność, stać oni będą na straży interesów Rzeczypospolitej i nadal prowadzić wojnę wraz z naszymi sprzymierzeńcami. […]

Kossów, dnia 17.9.1939

/-/ Ignacy Mościcki

W godzinach popołudniowych 17 września Naczelny Wódz Edward Śmigły-Rydz wydal rozkaz, tzw. „dyrektywę ogólną” następującej treści:

"Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii ."

Ta dyrektywa nie dotarła do wszystkich oddziałów WP, a niektórzy dowódcy uznali ją za prowokację. Do starć z Armią Czerwoną dochodziło w wielu miejscach. Na Polesiu i Wołyniu improwizowana grupa KOP dowodzona przez gen. Wilhelma Orlika-Ruckemanna stoczyła z Sowietami kilkanaście potyczek i dwie bitwy: pod Szackiem 28-29 września i Wytycznem w pow. włodawskim 1 października. Na Polesiu z Armią Czerwoną walczył także: dowodzony przez ppłk Nikodema Sulika-Sarneckiego pułk KOP "Sarny", brygada KOP "Polesie" oraz jednostki KOP "Kleck" i "Baranowicze". Z kolei w Kodziowcach, niedaleko Grodna, w nocy z 21 na 22 września doszło do bitwy, w której 101 pułk ułanów przez kilka godzin zatrzymywał przeważające siły sowieckie, niszcząc m.in. 22 czołgi. Na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie z Sowietami walczyły oddziały KOP "Iwieniec", "Głębokie" i "Krasne".

Wkraczającym oddziałom Armii Czerwonej opór stawiały również miasta, wśród których najbardziej zacięty i tragiczny bój stoczyło Grodno. Walki z Wehrmachtem i Armią Czerwoną toczyła dowodzona przez gen. Franciszka Kleeberga Samodzielna Grupa Operacyjna "Polesie", w skład której weszli m.in. marynarze Pińskiej Flotylli Wojennej.

W sumie w starciach z Armią Czerwoną zginęło ok. 2,5 tys. polskich żołnierzy, a ok. 20 tys. było rannych i zaginionych. Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 250 tys. żołnierzy, w tym ponad 10 tys. oficerów, którzy na mocy decyzji podjętej 5 marca 1940 r. przez Biuro Polityczne WKP(b) zostali rozstrzelani.

Zdaniem prof. Paweł Wieczorkiewicza, rozkaz wydany 17 września przez Śmigłego-Rydza "wprowadził w efekcie zamęt i utrudnił, czy wręcz uniemożliwił organizację obrony Kresów Wschodnich, tam gdzie istniały po temu jakiekolwiek szanse". Błędem było też niewyznaczenie generała koordynującego trwające w kraju walki; funkcję tę uzurpował sobie najmniej do tego powołany gen. Rommel.

Wieczorem 17 września premier Składkowski otrzymał meldunek od starosty w Śniatyniu , że wojska sowieckie wkroczyły do tego miasteczka i zamknęły przejście graniczne do Rumunii. Na północ od Świątynia sowieckie czołgi przemieszczają się w kierunku zachodnim, co oznacza, ze sowieci mogą być jeszcze przed północą w Kołomyi. W tej sytuacji jedynym dostępnym przejściem do Rumunii pozostał most nad Czeremoszem, łączący leżące po polskiej stronie Kuty z Wyżnicą po stronie rumuńskiej. W nocy z 17 na 18 września na drodze wiodącej z Kut ku mostowi na Czeremoszu zebrała się cała elita polityczna i wojskowa RP. Zagrożeni przez posuwające się szybko wojska pancerne sowieckie, prezydent Ignacy Mościcki, premier Felicjan Składkowski, minister Józef Beck wraz z innymi członkami rządu przeszli przez most graniczny na Czeremoszu 17 września 1939 roku przed północą. Cztery godziny później, 18 września, około czwartej nad ranem, granicę polsko-rumuńską przekroczył Wódz Naczelny, marszałek Śmigły-Rydz wraz ze ścisłym sztabem.

 „Wreszcie przejeżdża sztab, Skarbiec Wawelski, Fundusz Obrony Narodowej, wozy z pożyczką złota na wojnę, a na końcu jedzie wielki obóz samochodowy lotników z gen. Kalkusem. Jest już świt, godzina czwarta rano. Zaczynają przechodzić samochody cywilne” - zanotował premier Sławoj-Skladkowski.

Ewakuacja władz państwowych na terytorium Rumunii była wymogiem racji stanu. Za tą decyzja przemawiały najbardziej elementarne argumenty, które minister Józef Beck ujął następująco:

Trzeba utrzymać nasze miejsce w ramach koalicji – miejsce partnera, a nie obiektu, i zerwać z tą nieszczęsną polską tradycją zaczynania za każdym razem wszystkiego od nowa.

W grę wchodziły również racje polityczne – obawy (jak się okazało uzasadnione) czy w tej tragicznej sytuacji opozycja nie przejmie władzy w drodze zamachu stanu. Byłaby to niesłychanie niebezpieczna sytuacja – oczywiście nie sam fakt wymiany ekipy rządowej, ale okoliczności w jakich taka wymiana mogłaby nastąpić.

Decyzja opuszczenia kraju przez polskie władze była wyjątkowo trudna, ale w pełni uzasadniona i racjonalna. Natomiast niewątpliwie stało się źle, ze władze polskie, zwłaszcza prezydent nie stwierdziły wyraźnie stanu wojny między Polską a Związkiem Sowieckim. Gdy kilka miesięcy później Stalin zaatakował Finlandię, dyplomaci z Helsinek nie stracili głowy. Związek Sowiecki nie tylko skompromitował się w Finlandii militarnym niedołęstwem, ale został także napiętnowany jako agresor i wydalony z Ligi Narodów. Natomiast, można powiedzieć, że agresja na Polskę uszła Stalinowi bezkarnie.

Równie źle należy ocenić decyzję zwolnienia Rumunii, pozostającej pod presją Niemiec i Związku Sowieckiego, ze zobowiązań sojuszniczych określonych układem z 1921 roku. W ten sposób polskie władze wydały na siebie wyrok, bo niebawem zatrząsnęła się za nimi „pułapka rumuńska”. Przekonanie o możliwości swobodnego przejazdu do Francji okazało się iluzją. Mimo że ambasador Rumunii w Polsce Georghe Grigorcea, wcześniej zapewnił władzom polskim l’hospitalite ou le droit de passage (gościnę i prawo przejazdu), zostały one natychmiast po przekroczeniu granicy internowane i specjalnymi pociągami przewiezione do miejsc odosobnienia – prezydent Ignacy Mościcki do Bicaz, członkowie rządu do Slanic, a później do Baile Herculane. Marszałek Rydz-Śmigły został przewieziony do Krajowej. W Bukareszcie ambasador III Rzeszy Wilhelm Fabricius otwarcie groził Rumunii „ostatecznymi konsekwencjami”, co spowodowało, ze władze tego państwa uległy naciskom niemieckim i planowany przez polskie władze tranzyt zamienił się w ich internowanie. Dodatkową okolicznością sprzyjającą takiej decyzji władz rumuńskich była śmierć premiera Calinescu, który 21 września padł ofiarą zamachu przeprowadzonego przez Żelazną Gwardię.

Internowanie polskich wladz w Rumunii było na rękę wszystkim zainteresowanym – Niemcom, Sowietom oraz Francuzom, którzy zamierzali zastąpić ówczesny polski rząd RP, prowadzący samodzielna politykę, przez rząd bardziej od siebie zależny. 12 września podczas pobytu rządu polskiego w Krzemieńcu, ambasador Leon Nōel zapewnił ministra Becka, że reprezentowany przez niego rząd zagwarantuje władzom polskim na terenie Francji droit de residence (tj. prawo pobytu i działania) na wzór precedensy belgijskiego z 1914 roku. Pięć dni później, w Rumunii ten sam ambasador Nōel robił wszystko aby uniemożliwić polskim władzom opuszczenie Rumunii i dotarcie do Francji.

12 września w Abbeville zebrała się Najwyższa Rada Wojenna Sprzymierzonych. Przedstawiciela Polski do tej Rady nie zaproszono. Podczas obrad brytyjski premier Chamberlain powiedział, ze zaniechanie operacji na wielka skalę przeciw III Rzeszy na froncie zachodnim było „mądrą” (wise ) decyzją, ponieważ „nie ma powodów do pospiechu, gdy czas jest po naszej stronie. Ponadto sojusznicy potrzebują czasu, by zgromadzić wszystkie środki, a tymczasem morale Niemiec może się załamie. "   W takich realiach „operacje ofensywne na wielką skale, podjęte na samym początku, byłyby błędem” - powiedział francuski premier Daladier. 

Niemcy od 3 września ponaglali Moskwę, ażeby zajęła obszary uznane w pakcie Ribbentrop-Mołotow za jej strefę interesów, ale Stalin zwlekał z podjęciem decyzji. Prawdopodobnie Stalin ostatecznie zdecydował się na zaatakowanie Polski 13 września, po otrzymaniu informacji od wywiadu o postanowieniach z Abbeville. Wywiad sowiecki miał możność uzyskania najbardziej tajnych dokumentów francuskich od dwóch informatorów: Edouarda Pfeiffera, sekretarza premiera Daladiera oraz od Pierra Cote’a wpływowego parlamentarzysty, wielokrotnego ministra. Właśnie 13 września wezwał do pilnie do Moskwy kierownictwo Republik Białoruskiej i Ukraińskiej z Pantielejmonem Ponomarienka i Nikitą Chruszczowem, aby nakazać im przygotowanie zaplecza politycznego całej operacji. Następnego dnia Woroszyłow i szef Sztabu Generalnego Boris Szaposznikow podpisali dyrektywę o zgromadzeniu wojsk na pozycjach wyjściowych najpóźniej do 16 września.

Konstytucja z 1936 roku ( tzw. konstytucja kwietniowa), dawała Prezydentowi RP ogromną władzę. Wśród uprawnień osobistych stanowiących prerogatywy Prezydenta wymieniała również jego prawo do „wyznaczania następcy na czas wojny”. 23 września internowany przez władze Rumunii prezydent Ignacy Mościcki, ze względu na nadrzędny nakaz zapewnienia ciągłości władzy państwowej, działając na podstawie Konstytucji, wyznaczył na swego następcę gen. Bolesława Wieniawę – Długoszowskiego, ambasadora w Rzymie. 

Następnego dnia wiadomość dotarła do Paryża. W tym samym dniu do Paryża przybył pociągiem Władysław Sikorski, w towarzystwie ambasadora Leona Nōela. Zaraz po przybyciu do Paryża, Sikorski odwiedził ambasadora RP Juliusza Łukasiewicza i oświadczył bez ogródek, ze kandydaturą jego środowiska politycznego na urząd prezydenta jest Ignacy Paderewski. Ta kandydatura miała wiele zalet, jednak okazała się niemożliwa ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia kandydata. Współpracownicy i zausznicy Sikorskiego rozpoczęli histeryczną akcję przeciw gen. Wieniawie-Długoszowskiemu, która spowodowała veto Quai d’Orsay (francuski MSZ) wobec jego kandydatury na prezydenta RP.

Z „Diariusza” Jana Szembeka, wiceministra spraw zagranicznych:

„Ze strony francuskiej czynione są trudności co do kandydatury ambasadora Wieniawy na następcę prezydenta. Strona angielska tych trudności nie robiła. W rozmowie ze mną ambasador Nōel wymienił trzy kandydatury na następców Prezydenta Mościckiego: marszałka Raczkiewicza, ministra Zaleskiego i kardynała Hlonda. […]”

Był to groźny objaw wskazujący, że suwerenność Polski jest przedmiotem zewnętrznych nacisków – ambasador Francji, niczym carski namiestnik, decydował jakiego prezydenta Polacy potrzebują. Francuzi, którzy nie chcieli militarnie pomagać swojemu sojusznikowi, mimo zobowiązujących ich do takiej pomocy układów, kilkakrotnie potwierdzanych, pospieszyli z pomocą w wyborze prezydenta i rządu. Natomiast prowadzili działania zmierzające do zastąpienia dotychczasowego rządu posłusznym rządem sformowanym przez Władysława Sikorskiego. Prezydent Ignacy Mościcki został poinformowany drogą dyplomatyczną, że „rząd francuski nie widzi możliwości uznania jakiegokolwiek rządu powołanego przez Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego”.

W następstwie tych francuskich zabiegów, 27 września generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski zrzekł się desygnacji na następcę prezydenta RP. Szef kancelarii cywilnej prezydenta Stanisław Łepkowski ujawnił wtedy posiadanie innego dekretu nominacyjnego wystawionego in blanco przez Ignacego Mościckiego. Do tego antydatowanego dekretu wpisano nazwisko Władysława Raczkiewicza, wojewody pomorskiego, wcześniej ministra spraw wewnętrznych i marszałka senatu. Była to kandydatura kompromisowa, możliwa do zaakceptowania przez trzy strony: dotychczasowego prezydenta RP, opozycję antysanacyjna czyli jej lidera Władysława Sikorskiego oraz Francuzów. Władysław Raczkiewicz  nie należał do ścisłej elity sanacyjnej władzy; był prawnikiem działaczem niepodległościowym, czterokrotnie wojewodą (nowogrodzkim, wileńskim, krakowskim, pomorskim), a od 1934 prezesem Światowego Związku Polaków z Zagranicy.  

30 września w internowany przez Rumunów w Bicaz Ignacy Mościcki podpisał rezygnację z urzędu Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej; w Paryżu nowy prezydent RP Władysław Raczkiewicz złożył przysięgę. Nowy prezydent przyjął dymisje rządu Felicjana Sławoj-Składkowskiego i powierzył gen. Władysławowi Sikorskiemu misję utworzenia nowego rządu. Jednocześnie prezydent zobowiązał się do rezygnacji z częściowych rozległych prerogatyw, w jakie wyposażony był urząd prezydenta przez Konstytucję kwietniową, zobowiązał się natomiast do współpracy z premierem. Jak się okazało później, nie była to harmonijna współpraca.

W utworzonym rządzie gen. Sikorski objął kierownictwo dwóch resortów – spraw wojskowych i spraw wewnętrznych.

Dwa dni wcześniej, 28 września 1939 roku do Moskwy przybył Joachim von Ribbentrop, aby podpisać z Wiaczesławem Mołotowem „Traktat o przyjaźni i granicy między III Rzeszą a Związkiem Sowieckim”. Nowy układ precyzował podział terytorium Polski. Niemcy i Sowieci, zjednoczeni agresją na Polskę, skorygowali wstępne przedwojenne przymiarki z 23 sierpnia. Nowa linia rozgraniczenia oddawała Niemcom część województwa warszawskiego i lubelskiego (linia Pisy, Narwi, Bugu, Wisłoka i Sanu). W zamian Stalin dostał wolna rękę wobec Litwy. Obie układające się strony stwierdziły, że „nie będą tolerować na swoich terenach jakiejkolwiek polskiej agitacji”.

Pod niemiecką okupacja znalazło się 189 tys. km2 terytorium RP i 22 mln mieszkańców, zaś pod okupacją sowiecką około 200 tys. km2 i około 13 mln mieszkańców. Niebawem Sowieci przekazali Litwie Wilno wraz z województwem wileńskim, w zamian za bazy wojskowe. Wasalna wobec III Rzeszy Słowacja dostała zgodę Berlina na zajęcie spornych terenów przygranicznych gmin na Spiszu i Orawie.

29 września Edward Raczyński, ambasador RP w Londynie wręczył ministrowi spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa notę protestacyjna przeciw kolejnemu rozbiorowi Polski:

"W obliczu niesłychanego pogwałcenia uświęconych praw Państwa Polskiego i Narodu Polskiego, które stanowi umowa podpisana między Niemcami a Związkiem Sowieckim w dniu 28 września na korzyść państw napastniczych, podnoszę w imieniu Rządu Polskiego […] protest przeciwko temu niesłychanemu gwałtowi dokonanemu  z pominięciem wszystkich zobowiązań międzynarodowych i wszystkich zasad moralności ludzkiej. Polska nie uzna nigdy tego  aktu niesprawiedliwości i gwałtu."

Na ten protest minister Halifax zareagował wyrazami ubolewania, wsparcia i innych tego typu dyplomatycznych zaklęć. W ojczyźnie lorda Curzona, który uznał, że linia Bugu jest sprawiedliwą granicą zachodnią Związku Sowieckiego, łatwiej było uzyskać zrozumienie dla argumentów przedstawianych przez ambasadora Moskwy niż dla protestu polskiego ambasadora. 

***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

1. Paweł Piotr Wieczorkiewicz, Ostatnie lata Polski niepodległej. Kampania 1939 roku, Wyd. LTW, Łomianki 2014,

2. Janusz Osica, Andrzej Sowa, Paweł Wieczorkiewicz, 1939, Ostatni rok pokoju, pierwszy rok wojny, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2009

3. Sławomir M. Nowinowski, Kampania wrześniowa płk Józefa Becka (1-17 września 1939 r.) [w] Płk Beck (1894 – 1944). Żołnierz, dyplomata, polityk, Wyd. IPN Łódź- Warszawa, 2017

4. https://dzieje.pl/aktualnosci/17-wrzesnia-1939-roku-w-sowieckich-dokumentach

5. Felicjan Sławoj Skladkowski, Prace i czynności rządu polskiego we wrześniu 1939 roku [w] Nie ostatnie słowo oskarżonego. Wspomnienia i artykuły. Wydawnictwo LTW, Łomianki 2003

6. Józef Beck, Ostatni raport, PIW, Warszawa 1987


wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura