Narodowy Obserwator Narodowy Obserwator
236
BLOG

Dlaczego Łukaszenko może bić Polskę po mordzie.

Narodowy Obserwator Narodowy Obserwator Polityka Obserwuj notkę 17

Jak donosi dziennik Rzeczpospolita: "Emocjonalne słowa urzędującego na Białorusi od 1994 roku Aleksandra Łukaszenki padły we wtorek podczas narady z członkami rządu (...)  Nie zamierzamy z nikim prowadzić wojny, nie chcemy wojny, ale jeżeli do nas będą w taki sposób się odnosić, jak to było pod koniec ubiegłego roku i teraz, dostaną w mordę i to bardzo mocno". Słowa te Łukaszenka skierował pod adresem Polski, a uczynił to z pełną świadomością i celowo, zważywszy, że zostały podane do wiadomości publicznej przez białoruską państwową agencję prasową. Jest więc to przekaz, z którego powinniśmy wyciągnąć wnioski.

Należy zadać sobie pytanie, dlaczego prezydent sąsiedniego kraju pozwala sobie na taki język?

Odpowiedź jest boleśnie prosta: bo może.

Łukaszenko nie wyraził nigdy podobnych opinii pod adresem państw prowadzących poważną politykę zagraniczną. Państw, które cokolwiek znaczą w stosunkach międzynarodowych. Jako doświadczony polityk zdaje sobie sprawę, że taka wypowiedź musi prowadzić do zamrożenia stosunków dyplomatycznych na dłuższy czas. Nie skierowałby więc takiej wypowiedzi do partnerów, z którymi może coś zyskać lub stracić. Wybrał Polskę jako chłopca do bicia ze względu na słabość naszego Państwa w relacjach międzynarodowych, jako podmiot, który jest poza grą, który nie może mu pomóc, ani realnie zaszkodzić. Polska nie posiada żadnych wpływów (ani kija, ani marchewki) na Białorusi, mimo że jest to kraj kluczowy z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski. Wiadomo, że jedyne co Polska może uczynić, to prężenie cudzych muskułów "jesteśmy w NATO i UE" i nawoływanie obcych państw do "zdecydowanej reakcji". Takie nawoływanie budzi tylko śmiech i politowanie w Waszyngtonie, Berlinie, czy Brukseli. Podobne, choć może skrywane, politowanie musi budzić również u jedynego sojusznika, z którym Polska utrzymuje w miarę poprawne relacje tj. Węgry, biorąc pod uwagę obrotowość i sprawność Orbana w grze na dwa fronty. Na marginesie, fakt, że ostatnim sojusznikiem, który jakkolwiek liczy się (choć i to może na wyrost) z Polską, nie traktuje jej jako wasala, czy popychadła, są Węgry - kraj mały i niewiele znaczący - jest żałosny sam w sobie. Patrząc w przyszłość można zakładać, że Łukaszenko będzie "bił po pysku" Polskę, ile wlezie - na ile będzie mu to potrzebne dla celów wewnętrznego umocnienia swojej władzy. A dowodów, że władza w państwach rządzonych przez większych lub mniejszych "zbawców narodu", oparta o autorytet jednostki, a nie trwałe instytucje, lubi i powinna mieć wroga, by się umacniać, nie trzeba szukać daleko.

https://www.rp.pl/Polityka/304069912-Lukaszenko-o-relacjach-z-Polska-dostana-w-morde-i-to-mocno.html

Obserwuję i wyciągam wnioski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka