Donald Tusk uciekł z Gdańska. 4 czerwca schroni się na Wawelu, gdzie mury wysokie i grube. Przed kim ucieka niecierpliwy Donald Tusk? Ten, który mówi o sobie, że zakładał „Solidarność”! Ku wściekłości starych stoczniowców, co jeszcze maja dobrą pamięć.
Nie bez powodu wizja Tuska przenoszącego się ze swoja świtą na Wawel tak bardzo przeraziła ks. Tadeusza Isakiewicza, który napisał na swym blogu: „ O Boże! Byle tylko nie do Krakowa!” Ten odważny i mądry ksiądz po prostu kocha swoje miasto i ludzi, i życzy im najlepiej.
Dlaczego Kraków? To bez pokazówki premiera Tuska nie da się już niczego zorganizować, aby było normalniej, jak to chciała PO. Zatem rządów jego wasali i miejscowych grafów z PO krakowianie – wydaje się – powoli mają już dość. Albo jeszcze nie zostali zanadto mocno dotknięci miłością Donalda Tuska czy pieprzowego Schetyny. Cóż, wszystko jeszcze może się zdarzyć.
Ale skoro wielcy przyjadą do Krakowa – i wzorem gubernatora Hansa Franka – skryją się przed ludzkim okiem za królewskimi murami, nawet jeśli ulokują się w królewskich komnatach, nawet gdyby zasiedli na królewskich szezlągach i stolcach, a nawet na tronie, to od tego i tak nie staną się królami. Zatem trzeba się zastanowić z jakiego to powodu Donald Tusk tak bardzo nie lubi Krakowa, że postanowił na szereg dni przed 4 czerwca, aż tak mocno uprzykrzyć życie jego mieszkańcom.
Ponad 60 lat temu komuniści postanowili ukarać nieposłusznych krakowian, bo głosowali nie tak, jak komuniści chcieli. I takim sposobem powstała Nowa Huta. A w niecałe 10 lat później była walka robotników o własny kościół, bo w Nowej Hucie kościołów miało nie być. A potem była „Solidarność”. Tak. Przede wszystkim w Nowej Hucie. Były strajki, uliczne protesty, krew i śmierć.
Dzisiaj bogacze urządzają sobie swoiste safari po tym robotniczym mieście. Zapamiętale fotografują detale architektury socrealistycznej. A już niewielu ze zwiedzających interesuje to, że Nowa Huta była nieustępliwym bastionem „Solidarności”, a dzisiaj miasto popada w ruinę i jest bez przyszłości. Miasto zdradzone, a huta sprzedana za psi pieniądz. Swoim losem pozostaje solidarna z tymi, którzy jeszcze dzisiaj walczą o stocznie. I za to też są poniżani. Jak dawniej. Szczuci przez coraz bardziej wyrafinowanych specjalistów od PR, których Tuska zatrudnia krocie. Kąsani coraz zajadlej przez prasę, radio, telewizję, których właściciele nie pamiętają, albo prędzej nie chcą wiedzieć jaką rolę powinny pełnić media.
Co uczynią ci, którzy przyjadą na Wawel? Pojadą pod bramę Nowej Huty? Czy zza pancernych szyb rządowych limuzyn będą mogli dostrzec strach nowohutczan przed najbliższą i dalszą przyszłością? Z kwiatami nikt tam na nich nie będzie czekał. Chyba, że organizatorzy sami to zorganizują. Ale tylko na to mogą liczyć. Czy tak nieudolnie zarządzający Polską zrozumieją dlaczego ludzie mają prawo protestować?
I cóż w Krakowie Donald Tusk chciał pokazać zagranicznym gościom? Kraków to nie potiomkinowska wioska. Pomyłka. Kraków, to królewskie miasto.
Tekst wzięty z: http://www.pis.org.pl/akcja.php?id=8
Inne tematy w dziale Polityka