Są takie dni, kiedy poza życiem prywatnym, nie liczy się prawie nic. Świat, który mnie nie dotyka, kosmos, którego nigdy nie doświadczam, a o którym tyle chcę wiedzieć, bo wydaje mi się, że wiedza ta jest niezbędna, bo prędzej czy później przynieść musi zrozumienie, świat ten przestaje istnieć. W takich momentach pozostaję tylko ja i ty, jakiś drugi człowiek. Dzisiaj był to przyjaciel, a właściwie przyjaciółka. Wraz z nią przyszła Podróż do siebie samej. I trudne przepraszam, i długo oczekiwane pojednanie. I skrucha. I radość. Przyszło wszystko to, czego świat publiczny, polski polityczny kosmos, który nie jest i nigdy nie będzie moim własnym światem, a który tak chciałabym wiernie, prawdziwie i godnie kochać, nie potrafi, więcej, nie chce dać. Bo po co?
Rozglądam się, z nadzieją szukam dobrych wiadomości. Ale wszystko marność. Polska wciąż ta sama. Polska, wielki kraj małych nieprzyjaciół.
... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka