Neda Neda
26
BLOG

Proszę księdza... [brak słów]

Neda Neda Polityka Obserwuj notkę 0

Nie należę do osób, które unikają rozmowy po to tylko, by, jak to się zgrabnie mówi, nie wywoływać wilka z lasu. Wierzę, że nie ma innej drogi jak szczery i otwarty dialog, czasem przez łzy, a czasem w gniewie. Tym bardziej na tematy, które są nam bliskie i które wiele dla nas znaczą. A taki jest dla mnie i myślę dla większości ludzi Kościół. Dlaczego więc tak trudno się nam o nim rozmawia? Tego nie wiem.

Wszyscy dobrze jeszcze pamiętamy ks. Wielgusa [przepraszam, ale w inny sposób nie mogę tytułować] i jego rezygnację z pełnienia ważnej, najważniejszej funkcji w polskim Kościele. Wszyscy pamiętamy krzyki ludzi "zostań z nami" i pełne oburzenia przemówienie ks. Glempa. Od tamtego czasu nie mogę pozbyć się dwóch wielce przykrycz odczuć - zażenowania i żalu. Zażenowania z powodu okrzyków i słów, które padły w obronie ks. Wielgusa i żalu do niego samego, że na wycofanie się i słowo przepraszam (które wtedy jeszcze nie padło(!)) było/jest zbyt późno.

Tak jak wielu z nas poczułam się zwyczajnie oszukana. Kiedy kłamie polityk, gorycz przełyka się łatwiej. Polityk jest zwykłym człowiekiem, jego cele nie sięgają gwiazd, są proste i przyziemne, często mało ważne, nierzadko wręcz niepoważne. Jego wyborcze obietnice dotyczyć mogą co najwyżej województwa czy miasta, najczęściej jednak miasteczka. Tylko nieliczni obiecują gruszki na wierzbie, większość nowoczesną oczyszczalnię ścieków, remont kanalizacji czy stację pkp. Wystarczy, by polityk nie mijał się z prawdą i trochę popracował (nikt mu przecież nie każe dołów kopać własnymi rękami), a w porównaniu do wielu polityków będzie to i tak dużo.

Inaczej ksiądz. Ksiądz powinien być ponad tym co "zbyt łatwo dobre", powinien być ponad to, co dla wielu nieosiągalne. Trudno, muszę użyć tego słowa, powinien być małym, ale jednak mistrzem. Bo przychodzi od Mistrza. Zdziwieni? To dlatego nie potrafimy o Kościele rozmawiać. Każdy boi się śmieszności. Jak w debacie użyć argumentu: ale tak nie można, to wbrew prawu [Bożemu]. Jak? Ilekroć próbuję nie dość, że skazuję się na śmieszność w oczach innych, to i dla siebie samej jestem śmieszna. Dociera do mnie, że to przecież takie proste. Nie mogę pojąć dlaczego na to wcześniej nie wpadłam?

Mistrz, hmmm. Może ten wiejski klecha, który wciąż żyje dla swojego Boga i swoich parafian jest jeszcze mistrzem. Może ten zakonnik z zabitej dechami dziury, którego wiozę na tzw. stopa do dentysty, do miasta, człowiek, który nie zna wartości pieniądza, a jedynie wartość ciężkiej i ofiarnej pracy, człowiek, który w kieszeni ma ledwie 10 zł (choć bilet autobusowy w jedną tylko stronę kosztuje 12), może on jest jeszcze mistrzem.

Trudno rozmawiać nam o kościele. Nie dlatego, że nam nie zależy. Ale dlatego, że brakuje nam wiary w siebie i w swoje prawo do tego, by mówić głośno i wyraźnie, że by żyć dobrze trzeba być dobrym, nie od święta, ale zawsze, że "mówić oznacza mówić prawdę" (TGM).

Jeszcze trudniej rozmawiać, gdy Kościół coraz mniej ma swoich mistrzów...

Przed chwilą dzwoniła moja mama. Jak zwykle, mimo iż niemal nic w tym kraju od nas bezpośrednio nie zależy, omawiałyśmy sprawy "wagi państwowej". W pewnym momencie zapytała: co sądzisz o ks. "M"? Niestety, tym razem i mnie, której usta rzadko wymykają się odpowiedzialności słowa, zabrakło słów...

Neda
O mnie Neda

... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka