Neda Neda
18
BLOG

Po drugiej stronie oceanu...

Neda Neda Polityka Obserwuj notkę 2

Po drugiej stronie oceanu pada deszcz. Deszcz dzwoni jesienny.Jest godzina siódma rano. Młoda dziewczyna wychodzi właśnie z hotelowego pokoju. Na nogach granatowe wellingtony czy walonki. Jasnoniebieska puchowa kurtka. Spódnica za kolano, także w modnym odcieniu navy blue. W kalendarzu listopad albo październik. Zimno, ale jeszcze nie zima. Pochmurno i szaro, ale pięknie. Poranny spacer w Nowym Jorku.  

Kwadratura placów i ulic. Drapacze chmur, których szczyty skrywają się po drugiej stronie ciał niebieskich, po stronie blasku. Płaskorzeźba bez upadków i wzniesień. Bezdotykowy tłum świateł mijania. Bezgłośna cisza przerywana krzykiem pędzących pojazdów. Piekło tubylców. Raj dla turystów. Wszędzie piesi. Na ziemi, pod ziemią. Tylko ponad asfaltowym traktem nic się jeszcze nie dzieje. Nikt się nie unosi. Jeszcze nie. Ale to cudów miasto.        Szary dzień, a jednak się uśmiecha. Szeroko. Na ulicypo tysiące szarych ludzi, nikt jednak nie stapia się z tłumem. Tłoczno jest co prawda, ale nikomu nie brak przestrzeni. Wszystko wolno, niczego nikt nie musi się wyrzekać, nawet bezwstydu. Żywe miasto nie pamięta złego i nie unosi się gniewem, wszystko wybaczy i wszystko przetrzyma.                                                             Spacer.                                                                                                        Setki, tysiące ulic. Byle dalej, byle do przodu. Byle zobaczyć. Byle do zobaczenia. 

Mury jak skały. Kruchy beton, którego nie sposób zburzyć. Dżungla pośrodku pierwszej cywilizacji świata. Wielobarwna potęga. Bogactwo, które prowadzi do upadku. Bieda, z której można się podnieść. Los, któremu nie trzeba ulec. Na wyciągnięcie ręki – zmiany. Byle dotknąć. Byle uwierzyć. Byle się nie obudzić. 

Wreszcie oaza. Przystań pośród hektarów czułej zieleni. Kroki. Granatowe wellingtony czy walonki zatopione w gęstej glebie opadłej na asfalt jesieni. Ideał sięgnął bruku. Nie stracił jednak nic ze swej potęgi. Może jeszcze urósł, może dojrzał, może wiosną jeszcze piękniej zakwitnie.                                   Wciąż pada. Deszcz bębni jednostajnie to znów ucieka przed swym własnym rytmem.                                                                                           Miasto mówi. Teraz milczy. Słychać tylko jej kroki. Ostrożne. Jakby stąpała po czymś kruchym, a może jakby sama była krucha. Zza pleców dobiega ją oddech. Ktoś biegnie. A może ucieka. Ucieka chwila. Złap ją!...                     Za późno…

 Miasto, masa, maszyna. 

Niebieska dziewczyna za kilka dni wróci do domu. Ale od tamtych chwil to metropolia po drugiej stronie oceanu będzie jej całym światem.

Neda
O mnie Neda

... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka