Kiedy mówią o Nim „Ojciec Święty” dostaję alergii. Kiedy słyszę pokolenie JPII patrzę z niedowierzaniem i zachowuję bezpieczny dystans. Wybieram bycia poza tą czy inną szufladką, bycie poza jej kolejnymi odsłonami. Zwyczajnie, próbując iść za Nim wybieram to, co znajduje się poza rzeczywistością, w której człowiek wielokrotnie zmaga się z samym sobą, w której trwa walka pomiędzy dobrem i złem, a dalej dobrem i Dobrem; prawdą i kłamstwem, wreszcie prawdą i Prawdą.
Wiele spraw zrozumiałam właśnie dzięki Niemu. Na przykład przestałam się bać starości. Dawniej starość budziła we mnie paniczny lęk, nawet odrazę. Nie mogłam patrzeć na wychudzone i dygocące w bezwietrzne dni kości, na zlewające się w jedną bezkształtną masę twarze, z których dawno już zniknęły rozpoznawalne rysy; wśród ludzi, o których mówi się, że mają już „z górki” nie mogłam też swobodnie oddychać – dusił mnie zbliżający się nieubłagalnie koniec, dusiła namacalna niemoc i zależność, dusiła pomoc, której nie potrafiłam im dać.
Do teraz w mojej pamięci pozostają słowa młodej kobiety, która dzieląc się swoją stratą powiedziała: odszedł wielki autorytet, człowiek, który kochał ludzi i całym swoim życiem dawał temu świadectwo; odszedł i teraz na mnie spoczywa obowiązek przekazywania tego dalej, moim dzieciom, a potem wnukom; tylko w ten sposób możemy utrzymać i rozwinąć cywilizację miłości…
Do Sosny Polskiej / Jan Paweł II
Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Ty domowy mój prostaku, zakopiańska sosno,
Od matki i sióstr oderwana rodu,
Stoisz, sieroto, pośród cudzego ogrodu.
Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku,
Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku.
I mnie także przeniosła pielgrzymka daleka.
I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.
Czemuś-choć cię starania cudze otoczyły,
Nie rozwinęła wzrostu-utraciła siły?
Masz tu wcześniej i słońce, i rosy wiośniane.
A przecież twe gałązki bledną pochylane.
Więdniesz, usychasz,
smutna wśród kwietnej płaszczyzny
I nie ma dla ciebie życia,
bo nie ma Ojczyzny. Drzewo wierne!
Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty,
A padniesz martwa-obca ziemia cię pogrzebie-Drzewo moje!
Czy będę szczęśliwszy od ciebie?
... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka