Neda Neda
111
BLOG

A któż to taki, I(i)diota? /pisklak/

Neda Neda Polityka Obserwuj notkę 3

Zaglądam do słownika wyrazów bliskoznacznych i z lekkim niesmakiem czytam następujące słowa: debil, matoł, półgłówek, tępak, tłuk czy jeszcze gorsze – cep, ćwok, jełop…

Co innego matołek… A może błazen?

 

Kim jest idiota? Pytania „kto nim jest” nie zadam, bo byłoby nie na miejscu. Zresztą wcale mnie nie interesuje kto jest idiotą, bo może nikt nim nie jest, albo jest każdy.

Ciekawi mnie sama postać, która, załóżmy, jednak jakoś sobie istnieje. W (nie)określonym miejscu, w czasie, niekoniecznie „tu i teraz”, ale gdzieś „tam”, wstecz albo do przodu.

Powiedzmy, że taki idiota, tj. człowiek-idiota, jest kobietą albo lepiej niech jest mężczyzną (idiotka – mimo wszystko – brzmi chyba bardziej obraźliwie…). Że jest w wieku średnim, dojrzałym. Dorósł już i może nawet wie, że jest idiotą (choć jeśli jest idiotą, nawet idiotą dojrzałym, może tego nie wiedzieć). Załóżmy jednak, że wie.

Więc myśli sobie – jestem idiotą. I cóż z tego? Czy źle mi, że jestem idiotą? Czy ja sam siebie tak właśnie nazwałem? Kim jestem, skoro mówią o mnie „idiota”? Przecież myślę, co prawda inaczej niż tzw. większość, która zwie się normalną, ale jednak myślę. Nie jestem więc kapuścianą głową, nie brak mi piątej klepki. Inny jestem i tyle. Inny, jednak nie idiotyczny…

 

Dobry wojak Szwejk. Idiota. Idiota z urzędu, który wiedział, że „dyscyplina musi być” i dla tej dyscypliny bywał idiotą.

Szwejk. Idiota – człowiek piękny, dobroduszna twarz, uśmiechnięta jak księżyc w pełni.

Szwejk. Dobry wojak, który żył po swojemu, mile i ujmująco, który sypiał snem sprawiedliwego. Nie żaden symulant, a prawdziwy idiota. Bo po co miałby idiotę udawać? Po co miałby być poczciwym na niby? Po co na niby pucybutem?

 

„Po co?”. Tego prawdziwi idioci nie wiedzą….

 

***

- Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że wszystko jest w porządku, tylko kot jest gałgan i zeżarł kanarka.

- Jak to? – zagrzmiał porucznik.

- Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że tak: Ja wiedziałem, że koty nie lubią kanarków i że je krzywdzą, więc chciałem tych dwoje zapoznać ze sobą i gdyby ta bestia kot chciał coś przedsięwziąć, to byłbym mu przetrzepał skórę, żeby do samej śmierci nie zapomniał, jak się ma obchodzić z kanarkami. Bo ja bardzo lubię zwierzęta. W naszym domu jest kapelusznik, który tak wyuczył kota, że chociaż mu ten kot zjadł trzy kanarki, to teraz nie zje ani jednego, choćby kanarek na nim usiadł. Więc chciałem też spróbować, czy się nie uda. Wyjąłem kanarka z klatki i podsunąłem mu go pod nos, żeby powąchał, a on podlec, zanim się spostrzegłem, odgryzł mu głowę. Doprawdy, nie spodziewałem się takiego gałgaństwa ze strony tego kota. Gdyby to był, proszę pana oberlejtnanta, wróbel, to bym nic nie mówił, ale taki ładny kanarek, i jeszcze herceński. I jak chciwie żarł! Nawet pierza nie zostawił i mruczał, bestia, z wielkiej uciechy. (…)

- Słuchajcie, Szwejku – rzekł – czy naprawdę jesteście takim skończonym osłem?

- Posłusznie melduję, panie oberlejtnant – uroczyście odpowiedział Szwejk – że jestem. Od maleńkości mam takiego pecha. Zawsze chcę coś naprawić, zrobić coś dobrze i zawsze stanie się z tego jakaś nieprzyjemność dla mnie i dla otoczenia (…)

J.H.

Neda
O mnie Neda

... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka