Dawno już nie wiedziała, co to pewność. Chyba od momentu, kiedy ojciec chciał sobie zażartować i zaczął przed nią uciekać, a ona wpadła w panikę i wbita w ziemię nie mogła się ruszyć. Po prostu stała. Ojciec wrócił, nieco zdziwiony, z lekkim uśmiechem – chyba nie myślałaś, że naprawdę ucieknę – rzucił. Z jego ust popłynął cierpki odór wczorajszej popijawy… Myślała. Tylko zabrakło jej odwagi, by mu o tym powiedzieć, by opowiedzieć o tym co czuje, w dwóch zdaniach, może jednym słowie, tym najprostszym: tato…
Długo się nie widzieli, ale mimo upływu czasu wciąż jeszcze mieli o czym ze sobą rozmawiać. Może dlatego, że wcale się nie bała jego gry pozorów, sławy, telewizyjnej twarzy-maski, na widok której mdleją nastolatki i na którą nawet kobiety dojrzałe patrzą z przyjemnością. Nie pamiętała jak wygląda z bliska, na ekranie wydawał się być nieco wyższy, trochę szczuplejszy. Usiedli naprzeciw. Zaparzył dobrą białą herbatę (zawsze lubił herbaty) – chyba kwiat miłości lichi – i, starym swoim zwyczajem, zapytał o definicję szczęścia. Od razu będę wiedział, co się zmieniło – tłumaczył.
Szczęśliwa byłam dwa miesiące temu – odpowiedziała. Teraz muszę się dzielić – sobą (kiedy jestem smutna czy wypada dzielić się smutkiem, podobnie kiedy coś mnie boli..?), czasem, planami, marzeniami. Muszę czekać, ćwiczyć się w cierpliwości. A przecież tak bardzo się boję, że nie warto, że białe okaże się czarne, że kot nie spadnie na cztery łapy, pies więcej nie zaszczeka i że za rok nie będzie już wiosny…
Zatrzymaj się, patrz i czekaj na dowody – poradził. Dopili ostatni łyk kwiatu i ona wróciła do domu, nigdzie się po drodze nie zatrzymując.
Skoro można to udowodnić, musi istnieć…
... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka