nickto nickto
138
BLOG

Myśli nieskromne: pornografia (3/?)

nickto nickto Polityka Obserwuj notkę 8
Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać (Łk 14,18)

Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać (Łk 14,18) 


Mała dygresja w myśleniu o myśleniu: całkiem maleńki przyczynek do dyskusji o piekle. Na piekle nikt się nie zna, ja też nie, więc się wypowiem.

Ostatnio pewną popularność zdobyła koncepcja „fajnopiekła”, zupełnie nieszkodliwego miejsca wypoczynku, przeznaczonego zwłaszcza, jak się zdaje, dla zasłużonych ateistów. Otóż zdaniem niektórych teologów, piekło owszem JEST, ale PUSTE – autorska koncepcja tychże teologów, taka ładowarka optymizmu, dla tych, którzy w niby-poszukiwaniu prawdy, starają się ominąć za wszelką cenę miejsca ziejące grozą. Bywa, że ci teolodzy podpierają się opisem wizji mistyków, np. Adrienne von Speyr, która nikogo w piekle nie dostrzegła. Świętej Teresie z Avila dane było zobaczyć miejsce przygotowane w piekle dla niej samej. Święta Teresa nikogo w piekle nie spotkała, przynajmniej o tym nie wspomina. Wówczas jednak nikomu na ziemi nie zaświtał nawet najsłabszy błysk pomysłu, aby na podstawie relacji jednej, chociaż świętej, mistyczki odmawiać ludziom możliwości wiecznego „zamieszkania” w miejscu, w „którym będzie płacz i zgrzytanie zębów”. Należy przy tym zauważyć, że św. Teresa opisywała pod przymusem swoje spotkania z Jezusem, pisała z polecenie spowiednika, gdyby to tylko od Niej zależało, to nikt by się o jej przeżyciach nie dowiedział. Decyzja spowiednika spowodowała jednak, że powstało budujące dzieło, to właśnie pod wpływem tej lektury Edyta Stein zakończyła swoją podróż przez gąszcz wielce pomysłowych filozoficznych idei i nawróciła się na katolicyzm, pokonując wielkie wzburzenie jej żydowskiego środowiska. [Święta Teresa od Jezusa, Księga życia, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2015, Opis dotyczący piekła można znaleźć w rozdziale 32, strona 362 i następne].

Otóż ja, domorosły i chłopski teolog, nie zaprzeczając doświadczeniom mistycznym tych którym były one dane, mam jednak dla tych niektórych wizji dotyczących piekła swoją chłopskorozumową interpretację. Zdaje mi się, na mój chłopski rozum, że owszem, będąc nawet „pełnoprawnym”, nie tyko czasowym, i NIEJEDYNYM mieszkańcem piekła, rzeczywiście nigdy nie można spotkać w nim jakiegoś „sąsiada”, a wynika to wprost „z definicji” piekła. Piekło jest radykalnym centrum nieistnienia, „materializacją” nicości (jakkolwiek paradoksalnie by to brzmiało), które istnieje nie istniejąc, podobnie do samej nicości, która funkcjonuje w ludzkim umyśle, tylko za zgodą na nieusuwalny paradoks. [Tekstów traktujących „o niczym”, czyli o nicości jest całkiem sporo, przykładowa i pierwsza z brzegu, niekoniecznie reprezentatywna, antologia leży tutaj: https://kronos.org.pl/wp-content/uploads/Nicosc.pdf ] . W piekle zatem „istnieje nicość” / „niczego nie ma”, konsekwentnie nie ma też jakiejkolwiek relacji, nie możemy tam kogokolwiek spotkać, nie można spotkać nikogo i niczego, poza radykalną samotnością. Przecież spotykając innego człowieka mielibyśmy też pośrednio do czynienia z Bogiem, którego obrazem jest każdy człowiek. Gdybyśmy mogli tam nawiązywać jakąś relację, piekło straciłoby swój „przywilej” bycia radykalnym zaprzeczeniem wszystkiego – wszak w każdej relacji jest jakaś prawda, choćby tylko taka, że ona właśnie jest. Tymczasem człowiek idąc do piekła, koniecznie dobrowolnie jak wiemy, musi się radykalnie wyrzec Tego który JEST i od którego wszelkie istnienie bierze początek. Piekło istnieje jako radykalnie nieistnienie, człowiek który się w nim znajdzie „nie istnieje” tam na własną rękę, jest ale nie istnieje, bo nie ma istnienia nie obdarzonego jakąś nadzieją, choćby tylko nadzieją na kolejną chwilę istnienia – do piekła nadzieja nie ma wszak wstępu, już Dante to zauważył i wieść ta rozniosła się po całej wsi.

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

vel

Naród, który zabija własne dzieci skazany jest na zagładę

--------

Wyjaśnienie do stopki.

Od początku mojej pisaniny używam tego łacińskiego cytatu z zamierzchłych dziejów naszej cywilizacji, później dodałem adekwatne tłumaczenie (czyj oryginał i tłumaczenie łatwo sprawdzić). Teraz dodam jeszcze swoje wyjaśnienie.

Skąd tutaj Kartagina? Otóż Kartagina była ostatnim dużym organizmem państwowym z tej strony Atlantyku, który duchowych podstaw swojego istnienia upatrywał w publicznym składaniu ofiar z dzieci (aborcji jeszcze nie wynaleziono). Rzym, zanim stał się na długi czas niepokonany, widział swoje "być albo nie być" w całkowitym zniszczeniu Kartaginy, aż do gołej ziemi posypanej solą. Tak też się stało - 90% Kartagińczyków zabito, reszta "uratowała się" jako towar na targu niewolników.

Jak Ci się zdaje drogi czytelniku: jesteś Rzymianinem, czy Kartagińczykiem? A może Twoje istnienie nie potrzebuje duchowych podstaw, zaś ofiara z dzieci w aborcji jest konieczna, aby się dobrze bawić?


nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka