Do czego służy edukacja?
Głupie pytanie, przecież to wie każdy Polak.
Mimo że wie, na wszelki wypadek przypomnę:
edukacja służy do robienia oszczędności.
W Polsce wiedzą o tym już przedszkolaki,
bo na szczęście mamy bardzo postępową w tym względzie ministrę.
Nie ma miejsca w przedszkolach?
Trzeba posłać sześciolatki do szkół!
Nie ma miejsca w żłobkach?
Trzeba posłać dwulatki do przedszkoli!
Nie wiem tylko, dlaczego pani ministra stosuje półśrodki
Przecież ministra edukacji wie, jak droga jest edukacja.
A przecież sprawę można załatwić dużo prościej, a do tego skuteczniej.
Żłobki są drogie, szkoły są drogie, uczelnie są drogie.
Stanowczo za drogie.
A wystarczy zamiast świadectwa urodzenia
wydawać świadectwo ukończenia wyższej uczelni.
Oczywiście wedle uznania ministerstwa.
Nie do załatwienia, bo urzędnicy nie będą mieli co robić?
Błdą miały!
Przecież ktoś musi zorganizować cały system studiów podyplomowych! Te pierwszego poziomu będą uczyć wkładania gwiazdek, kółek, trójkątów, prostokątów w odpowiednie dziurki, a ich odpowiedniki na poziomie politechnicznym rozpoznawania kolorów i kształtów.
Ci bardziej ambitni studiować będą elementarz w akdemiach wyższego poziomu.
Na poziomie politechnicznym będą poznawać liczby od 1 do 10.
Po kilku latach, ci wytrwali, którzy przetrwają otrzymają tytuł profesora nienadzwyczajnego.
A reszta nauki?
A po co reszta na zmywaku w Dublinie?
O nowym pomyśle pani ministry przeczytaj tu.