Nareszcie! Po latach straszenia pustymi czarnymi oknami i zaryglowanymi drzwiami wczoraj wreszcie komuś przydał się na coś budynek polskiej ambasady w prominentnym miejscu Berlina, na Unten den Linden, 200 metrów od Bramy Brandenburskiej.
Było miłe listopadowe niedzielne południe, nie za chłodne i nie za ciepłe. Tysiące berlińczyków wybrało się w pobliże Bramy Brandenburskiej, gdzie trwał festyn przed zbliżającymi się dzisiaj obchodami 20-lecia zniesienia Muru Berlińskeigo. Ekipy telewizyjne z całego świata już się rozlokowały, zastępy policjantów i tzw. „stewartów” pilnowały, aby przewalające się leniwie tłumy raczące się kiełbaskami z grilla, szampanem i piwem nie przewróciły przygotowanych klocków tzw. domina, które przewróci jednym palcem już za niewiele godzin Lech Wałęsa. Tymczasem na fasadzie polskiej ambasady oczekującej daremnie od 20 lat na remont generalny i przykrytej (praktyka ostatnich lat) radośnie błękitnym bannerem z wesołymi latawcami i napisem „1989 – wspólnie nam się udało” trwał ruch. Drobne ludzkie postacie to wspinały się , to opadały zawieszone na linach. Dopiero dokładniejszy rzut oka pozwolił ustalić – to akcja niemieckiego oddziału Greenpeace postanowiła w swoich celach wykorzystać i zainteresowanie tłumów i polską nieruchawość. Hasło „ 1989 – wspólnie nam się udało” uzupełniono o 24-metrowy i wysoki na 6 metrów banner : „˛2009 – tylko wspólnie może się udać – Kopenhaga – ochrona klimatyczna natychmiast!”.
Banner zawieszało 10 osób – sprawnie, szybko i zręcznie. Oczywiście na miejscu znalazła się również – jakżeby inaczej – policja i straż pożarna tamując skutecznie ruch na jezdni. Aresztowano pro forma dwie dziewczyny – pająki, a akcja toczyła się w najlepsze.
W ambasadzie, tej działającej, prowizorycznej, nikt o akcji nie wiedział. Dziś pewnie już wie, choć nie ma to znaczenia w obliczu napiętego programu uroczystości.Show must go on.
Czy polski ambasador zaskarży Greenpeace o nielegalne wykorzystanie powierzchni polskiej ambasady? Wątpię. Czy polski rząd zaskarży Niemców o nielegalne naruszenie terytorium Polski? Też wątpię. Akcja Greenpeace udała się znakomicie ( patrz tutaj). Przy okazji jeszcze raz zwrócono uwagę przechodniów – w tym dziesiątków turystów na martwy budynek polskiej ambasady. Wstyd, ale komu? Pan minister Sikorski nabył drogą kupna kolejny budynek w Waszyngtonie. To, co dzieje się (lub – dokładniej mówiąc- NIE DZIEJE SIE) w Berlinie, najwyraźniej go nie obchodzi.
Greenpeace potrafił spożytkować fasadę polskiej ambasady. Polska – wygląda na to - żadnej ambasady w Berlinie nie potrzebuje. A już najmniej w tak ważnym miejscu, gdzie stan zaniechania wobec polskiej racji stanu tak mocno jest widoczny.
Poniżej – fotoreportaż z akcji Greenpeace.
Czas i miejsce akcji:
Niedziela 8 listopada 2009, godz. 13.30, Unten den Linden, Berlin, 200 metrów od Bramy Brandenburskiej, wokół której trwa spacerowe korso i festyn z okazji 20-lecia zniesienia Muru

Ten budynek przykryty błękitną płachtą wielkiego bannera to czekająca od 20 lat na remont i nieużywana od lat co najmniej dziesięciu, polska ambasada w niegdysiejszym Berlinie Wschodnim. Do Bramy Brandenburskiej jest rzut kamieniem. Ministerstwo Spraw Zagranicznych wpadło na oryginalny pomysł, aby nędzę istniejącego stanu przykryć przed ludzkim okiem. Okazuje się, że "w pończochach cóś drgnęło" (parafrazując słynny tytuł pewnej notatki prasowej z czasów PRL). Na frontonie ambasady coś się dzieje. przechodnie się zatrzymują, fotografuują, filmują,,, O co chodzi, panie ambasadorze? Czy pan coś wie?

W ambasadzie (tej prowizorycznej, bo my kochamy prowizorki, w luksusowej i sennej dzielnicy Grunewald nie wie o akcji anwet pies z kulawą nogą. Pan ambasador i jego zastępcxy mają przecież święto. I na zdrowie, skoro czuwają zmasowane służby berlińskie...

Jest nawet straż pożarna, gdyby ktoś miał ewentualnie ochotę na koktajl Mołotowa, albo jeden z "pająków" ( a raczej "pajęczyc") zwichnął sobie nogę...

Trzeba mieć oko na przebieg akcji......

Jeszcze tylko trzeba wyrównać własny banner, naciągnąć porządnie sznurki, żeby się dobrze prezentował.

Na dole reszta załogi ma sporo radochy z dobrze spełnionego obowiązku...

Jak widać - berlińskim służbom porządkowym akcja także się podoba. Czyżby wszytsko zostało ukartowane i omówione wcześniej z ambasadorem Markiem Prawdą?

Służba nie drużba, trzeba w końcu aresztować jedną czy drugą dzielną dziewczyneczkę....

Może jeszcze z jedną, żeby to poważniej wyglądało?

Poważna sprawa.... Mogą być wyroki, jeżeli ambasador Marek Prawda zaskarży Greenpeace o bezprawne
wykorzystanie polskiej własności państwowej i nieuprawnione naruszenie terytorium... Będzie konflikt dyplomatyczny? panie Premierze, jak Pan zniesie taki prztyczek w nos?

Na wszelki wypadek aresztować, spisać; do suki z nimi!

I przesłuchujemy, panowie! Przystojni wystąp i do roboty!

Post Scriptum:
Jak podają źródła zbliżone do dobrze poinformowanych, aresztowano wszystkich uczestników akcji, nie tylko dziewczęta uwiecznione na zdjęciach. Suk było kilka. Czy polski MSZ złoży oficjalną skargę - to sprawa otwarta. Płoniemy z ciekawości, panie ministrze!
Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka