Jesienią 1941 Heinrich Himmler (szef SS) nakazał szefowi SS i głównemu komendantowi policji w Dystrykcie Lubelskim Odilo Globocnikowi rozpoczęcie w ramach Akcji Reinhardt „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Gdy piece w Bełżcu nie nadążały z paleniem zagazowanych zwłok Żydów przywożonych z całej Europy, wiosna 1942 zaczęto w pobliżu budować drugi obóz w Sobiborze. W lipcu 1943 obóz został przemianowany na Konzentrationslager (KZ-kacet)– obóz koncentracyjny. 14 października 1943 wiezniowie podjęli próbę powstania, które zostało stłumione i wskutek którego Niemcy postanowili obóz zlikwidować. 47 osób z grupy uciekinierów przeżyło wojnę. Złożyli oni zeznania o masowym mordzie w Sobiborze. Jednym z nich był wówczas 15-letni uciekinier, główny świadek oskarżenia w procesie Iwana Demianiuka – żyjący w USA autor książki i scenariusza filmu paradokumentalnego na temat KZ Sobibór – Thomas Blatt (ur. w Izbicy). Niemiecka prokuratura zarzuca Demianiukowi pomoc w zamordowaniu co najmniej 29 tysiecy osób. Krytycy mówia o procesie pokazowym i próbie "mordu w majestacie prawa".

Nazwisko Iwana Demjaniuka budzi od lat zainteresowanie mediów. Jest to jednak zainteresowanie czysto mechaniczne. Czytelnik/widz/słuchacz dowiaduje się, ze był to tzw. Iwan Grozny – obozowy strażnik, który osobiście mordował, wiec sad w Izraelu, dokad go z USA odeslano skazał go na śmierć przez powieszenie. Po pięciu latach w celi śmierci okazuje się, ze jednak chyba nie mordował oraz ze pomylono go z innym. Potem okazuje się, ze powinien mieć proces i ze USA chcą go przekazać dalej. Ale komu? Polakom? Hiszpanom? Czemu znowu nie Żydom? W końcu wepchnięto go Niemcom, którzy długo się przed tym bronili. Nie było żadnych dowodów przeciwko Demianiukowi. Jak ukręcić z tego proces? Tymczasem nagle w ubiegłym roku dowód znaleziono – pożółkłą legitymacje służbową Demianiuka. Ale czy to jest dowód zbrodni? Nie jest, ale proces – przypuszczalnie ostatni wielki proces w związku ze zbrodniami Niemców na Żydach jest potrzebny. Komu i dlaczego?
Niestety, także polskie media potraktowały doniesienia o rozpoczętym przed miesiącem procesie Demianiuka w sposób zupełnie mechaniczny, choć przecież powinna to być sprawa także polska. I ze wzgledu na Żydów i ze wzgledu na Ukraińców. A przede wszystkim ze wzgledu na prawdę historyczna i poczucie sprawiedliwości. Bowiem wiele jest głosów mówiących głośno o tym, ze w pokazowym procesie Demianiuka niezależnie od wyroku przegra niemiecki wymiar sprawiedliwości.
Nie wiadomo, czy pośród 250 akredytowanych dziennikarzy z całego świata, którzy przysłuchują się od miesiąca w Monachium procesowi znajdują się także polscy dziennikarze. Brak jakichkolwiek sprawozdań pokazuje, ze nie. Tym bardziej warto nadrobić choć po części te lukę. Jako pierwszy zajął się tematem Jan Czekajewski z USA. Poniżej wklejam jego List Otwarty. Okolicznościami tego nad wyraz wątpliwego procesu zajmę się dokładniej w następnym wpisie.
_________________________
Jan Czekajewski
Iwan (Demianiuk) Wiecznie Groźny
Od ponad dwudziestu lat, chcąc nie chcąc, czytam w amerykańskiej prasie o nazistowskim zbrodniarzu Iwanie Demianiuku. Ostatnio nawet piszą nawet o nim ponownie polskie gazety z okazji wysiłków amerykańskiego ministerstwa sprawiedliwości aby go wydalić ze Stanów Zjednoczonych do Niemiec, Polski lub Ukrainy.
Osobiście nigdy w życiu Demianiuka nie spotkałem, a do hitlerowskich oprawców mam od dziecka uzasadnioną niechęć ( mój kuzyn, Henryk Czekajewski, jest na liście zagazowanych w pobliżu niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau), a moją karierę zawodową zawdzięczam Profesorowi Stefanowi Bincerowi, który w Auschwitz został zmuszony przez Niemców do pracy w krematorium, gdzie spalił zwłoki swej żony i syna. Zabrało mi 15 lat od czasu zakończenia wojny, aby być zdolnym podać dłoń Niemcowi.
Sprawa Iwana Demianiuka niepokoi mnie z powodu znajomości realiów II Wojny Światowej i mych dziecięcych obserwacji likwidacji getta żydowskiego i cygańskiego,a także widoku głodujących jeńców sowieckich, których kilkadziesiąt tysięcy zagłodzono na śmierć w mej rodzimej Częstochowie. Dla tych jeńców jedyną szansą przedłużenia życia o kilka miesięcy było zapisanie się do niemieckich kompanii wartowniczych lub do rosyjskiej armii generała Własowa, walczącej po stronie niemieckiej. Zupełnie podobnie zachowali się niektórzy Żydzi, którzy desperacko walcząc o przetrwanie, zatrudniali się jako żydowscy policjanci lub członkowie Judenratów, którzy selekcjonowali swych współbraci do wywózki z Getta do obozów śmierci. Tych ludzi potraktowano po wojnie bardziej wyrozumiale i dzisiaj nie słyszy się o ich ściganiu jako nazistowskich zbrodniarzy.
Być może Demianiuk był jednym z takich jeńców. Tak czy inaczej, Demianiuk przyjechał do USA po wojnie jako emigrant. W roku 1978 Demianiuka aresztowano w Cleveland i pierwszy raz odebrano mu amerykańskie obywatelstwo. Pisano wtedy o nim jako o potworze z Treblinki o przezwisku „Iwan Groźny”. Napisano nawet o nim sensacyjne książki w których go określano jako kata z Treblinki. Oczywiście znalazło się wtedy wielu „naocznych świadków” jego tożsamości i zbrodni. W Izraelu twarz prawnika który Demianiuka reprezentował, oblano na ulicy kwasem solnym.
Ciekawe, że dowody przeciwko Demianiukowi Amerykańskie Ministerstwo Sprawiedliwości otrzymało od sowieckiego KGB. Pisze o tym w swym pamiętniku, dr. Armand Hammer. Hammer był amerykańskim milionerem a jednocześnie podejrzaną osobowością, gdyż kiedyś był zaprzyjaźniony z Leninem, handlował w USA, w latach dwudziestych ubiegłego wieku, zagrabionymi z carskich muzeów dziełami sztuki, a jego ojciec był założycielem Amerykańskiej Partii Komunistycznej. Był także gościem honorowym w Moskwie na każdym kolejnym pogrzebie Sekretarza Generalnego KPZR ( z wyjątkiem Stalina). Kiedy Armand Hammer zwrócił się do Breżniewa o dokumenty potrzebne do skazania „Iwana Groźnego”, Breżniew chętnie je dostarczył mimo, że w owym czasie oryginalny zbrodniarz, „Iwan Groźny”już dawno nie żył.
Na podstawie tych dokumentów Demianiuk został pozbawiony amerykańskiego obywatelstwa i wysłany do Izraela, gdzie został skazany na karę śmierci. Demianiuk siedział pięć lat w celi śmierci ale izraelski Sąd Najwyższy go zwolnił, gdyż stwierdzono, że Demianiuk nie jest jednak tym „Iwanem Groźnym” , którego szukano i skazano. Dla Polaków, ciekawym być może fakt, że wykryciem Demianiuka chełpi się także były polski komunistyczny aparatczyk, PRL-owski minister od spraw wyznań, Kazimierz Kąkol w wywiadzie dla Teresy Torańskiej opublikowanym w książce „Byli” na stronie 147 (Wydawnictwo Świat Książki, 2006). Musicie się Państwo zgodzić, że przy takim wiarogodnym świadku jak Kazimierz Kąkol, Departament Sprawiedliwości USA nie ma wybory jak skazać Demianiuka ponownie na ekstradycję.
Kiedy uprzednio Demianiuka odesłano z Izraela do USA i zwrócono mu amerykańskie obywatelstwo, jego kłopoty się nie skończyły, gdyż w USA postawiono mu nowe zarzuty, tym razem obecności jako strażnika w innych niemieckich obozach śmierci, Majdanku, Sobiborze itp.
Iwan Demianiuk ma dzisiaj 89 lat. Kiedy dostał się do niemieckiej niewoli był podobno rannym w czasie walk, młodym ukraińskim parobkiem. Podobno półanalfabetą.
Demianiuk przeżył o wiele lat potencjalnych świadków swej zbrodni lub niewinności. Jego starczy umysł już nie pozwala mu być wiarygodnym świadkiem dla samego siebie.
Cala sprawa zostawia w mych ustach nieprzyjemny smak, wiedząc, że w okresie powojennym tysiące niemieckich zbrodniarzy sprowadzono do USA i wykorzystano w badaniach naukowych i wywiadzie. Na myśl przychodzi mi Dr. Werner Von Braun, wynalazca rakiet V2 przy których produkcji zamordowano dziesiątki tysięcy Żydów i nie-Żydów i zabito za ich pomocą dziesiątki tysięcy mieszkańców Londynu oraz inny wysokiej klasy specjalista, generał Reinhard Gehlen , w czasie II Wojny szef wywiadu hitlerowskiego we wschodniej Europie i ZSSR, późniejszy szef wywiadu Niemiec Zachodnich.
Czas chyba pozwolić staremu Demianiukowi umrzeć i nie nękać go więcej pokazowymi procesami, szczególnie, że już spędził pięć lat w celi śmierci pod fałszywymi zarzutami.
Jeśli nie pozaprawne argumenty, to przynajmniej etyka chrześcijańska winna zaważyć przy tej humanitarnej decyzji. Przecież w mym kraju zamieszkania, Stanach Zjednoczonych, 83%, a w Polsce 95% ludności deklaruje się jako chrześcijanie, których podstawową zasadą jest przebaczanie. Może warto sobie o tej zasadzie teraz przypomnieć.
Czyżby zawziętość amerykańskiego Ministerstwa Sprawiedliwości w stosunku do Demianiuka miała swe źródło w tym, że ten starzec już jest nieprzydatny z wyjątkiem użycia go jako patetycznego symbolu hitlerowskiego zbrodniarza. Może już czas zająć się następną grupą zbrodniarzy tym razem stalinowskich, którzy na pewno znajdują się wśród setek tysięcy imigrantów z byłego ZSSR. Są to ludzie dużo młodsi, na pewno żyją także świadkowie ich zbrodni i istnieją dokumenty ich winy w archiwach KGB w Moskwie.
Nawet jeśli Demianiuka Niemcy skazą i Demianiuk w niemieckim więzieniu umrze, niełatwo będzie zatrzeć plamy na sumieniu tych ludzi i instytucji, którzy tą farsę zmontowali.
Jan Czekajewski
Członek Polskiego Instytutu Naukowego Nowym Jorku (PIASA)
janczek@aol.com
Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka