Politycznie niepoprawny wywiad, jakiego udzielił Jarosław Kaczyński „Sygnałom Dnia“ w ub. wtorek spowodował kolejną falę werbalnej agresji w kierunku Polski. „Kto chce uzależniać w Unii wagę głosów od demografii powinien wziąć pod uwagę historyczne zaszłości: gdyby Niemcy nie wymordowali w latach 1939-45 ponad 6 mln. polskich obywateli mielibyśmy dzisiaj podobną co Niemcy siłę w głosowaniu” – stwierdził premier. I choć nie tylko Polska odniosła w owym czasie „straty kolateralne” żaden z wówczas okupowanych krajów nie podjął teraz tego wątku.
Jednym z najważniejszych środków, za pomocą których Berlin skutecznie zamyka usta jest licznie się ze zbrojeniami w Unii. Zgodnie z tym, co zapisano w projekcie Traktatu Konstytucyjnego będą one wkrótce obowiązkiem każdego kraju partnerskiego. Już od kilku lat profitują z projektów zbrojeniowych w Unii duże państwa (EADS, Eurofighter), inne natomiast mają nadzieję na powierzenie im drobniejszych zadań. Austriaccy eksperci wojskowi mówią na głos o austriackich "tradycyjnych i jasnych preferencjach dla Niemiec“ i mają przy tym niewątpliwie na myśli wspólną historię z okresu nazistowskiego.
Politycy niemieccy rzucili się na wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z niepohamowanym oburzeniem. Jednak nie da się zaprzeczyć, że przy obliczaniu ilości głosów w Radzie Unii w oparciu o demografię Berlin profituje ze strat ludzkich okupowanych przez siebie niegdyś krajów. Np. Francja straciła ponad 800 tys. mieszkańców, jednak Paryż nie chce żadnych zmian w systemie obliczania ilości głosów. Wlk. Brytania – pół miliona, Czesi – 300 tys. osób, Holandia- 210 tys., Belgia- 100 tys., Włochy – 300 tys. oraz Grecja – 460 tys. Widocznie fakt, że straty te dotyczyły w wielu krajach przede wszystkim mieszkańców o żydowskich korzeniach powoduje, że zdążyły one szybko zabliźnić ewentualne rany...
Berlinowi udaje się pokonać wszelkie tarcia i opory wśród dużych państw stowarzyszonych w Unii dzięki wielkim projektom wojskowym. Projekt Traktatu, który ma zostać zatwierdzony podnosi w artykule III /315 zbrojenia do rangi obowiązku każdego państwa członkowskiego. Jest to oczywiście znakomity interes dla tych wszystkich krajów, które już w chwili obecnej włączone są do projektów zbrojeniowych. Obok brytyjskich (BAE Systems i inne) i francuskich producentów broni są to przede wszystkim udziałowcy w EADS (Francja, Hiszpania) oraz Konsorcjum Eurofighter (Wlk.Brytania, Włochy, Hiszpania). Te powiązania hamują polityków wymienionych krajów do okazywania jakiejkolwiek sympatii lub – co jeszcze gorsze – przyznawania racji polskiemu premierowi. Rezygnacja z historycznej pamięci swoich byłych ofiar pozwala ówczesnemu agresorowi przeć dzisiaj do dalszego centralizowania polityki militarnej UE. Przed kilkoma dosłownie dniami pojawił się dokument wpływowych polityków niemieckiej SPD proponujący połączenie wszystkich jednostek wojskowych Unii Europejskiej w jedną armię włącznie z dostępem Niemiec do broni atomowych będących w posiadaniu Francji i Wlk. Brytanii.
Oczywiście, mniejsze kraje oblizują się na myśl, że z pańskiego stołu może od czasu do czasu także im spaść duża kość. Należy wymienić tu przede wszystkim Austrię. Niedawny zakup przez ten kraj 18 Eurofighterów przysporzył Wiedniowi odwzajemnione zamówienia na 4 mld. euro ( z których prawdopodobnie lwia część będzie realizowana w przemyśle zbrojeniowym ). I tak koło będzie się napędzać. Wiedeńscy politycy nie ukrywają zadowolenia, gdy ten formalnie neutralny kraj korzysta z interesów zbrojeniowych Unii.
Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka